środa, 30 grudnia 2015

Rozdział XV



„Ta śmieszna szkolna miłość w sercu zostawiła ślad.
Mała ławka nad jeziorem, a na ławce Ty i Ja
Tak biją małe serca dwa!
Patrzę w Twoje oczy, a w nich widzę cały świat,
Na niebie mleczna droga to drogowskaz wspólnych lat.
Mocno trzymasz mnie za rękę, czuję Twego ciała ruch.
Co czujesz teraz do mnie mów!”
- MeGustar  „Malowane Serca”

„Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył cię z gry.”

Oczywistą sprawą jest, iż oprócz wszystkich pozytywnych emocji w naszym życiu towarzyszą nam także te niekoniecznie dobre.  Lęk, strach, ból, tęsknota, rozpacz – gdybyśmy mogli wykluczyć je ze swojego życia, pewnie niewątpliwie byśmy to zrobili. Wtedy byłoby łatwiej, przyjemniej, ale nie wyciągalibyśmy błędów, czy wniosków, które możemy otrzymać po otrząśnięciu się z nieprzyjemnej sytuacji, do której nie chcemy powrócić. A może i chcemy? Chcemy cofnąć czas i postąpić inaczej. Niektórych rzeczy nie zrobić, czasami ugryźć się w język, nie angażować się, nie zdradzać pewnych sekretów, omijać fałszywe przyjaźnie, nie spotykać wrednych ludzi, którzy niewątpliwie wiedzą więcej o twoim życiu, niż ty sam. I dlaczego bardzo tego pragnąc, nie możemy nic z tym zrobić? Znowu odpowiedź jest jedna. Życie – z milionem złowrogich ludzi, tysiącem różnorodnych sytuacji, setkami nieoczekiwanych zwrotów akcji i dziesiątkami mieszanych uczuć.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Zastanawiała się dokąd zabierze ją Michael. To ogarnęło w tym momencie cały jej umysł. Dziwne, ale tak właśnie było. Gdyby powiedziała o tym wszystkim Markusowi, prawdopodobnie wpadłby w szał. Wczorajsza sytuacja była dla niej nieprawdopodobna. Wydawało jej się, że to tylko sen, niekoniecznie zły, bo przecież przełamali pierwsze lody. Chciała dotrzeć do blondyna, odszyfrować powód jego tajemniczości, dowiedzieć się wszystkiego o jego życiu w przeciągu tych kilkunastu lat. Tylko dlaczego miała taką potrzebę? W głębi siebie czuła, że tak po prostu musi postąpić. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Leżał, opierając głowę na dłoniach. Wreszcie lekko się uśmiechał. Chociaż wiedział, że do jakiejś trwałej więzi jeszcze daleka droga. Może zaczynało coś kiełkować na nowo? Na tym etapie nie można było wysunąć takich wniosków. 

Wreszcie coś mi się udało!
Nie możesz zapeszać.

Ale coś się pojawiło. Jakiś jasny promyk, światełko w tunelu!
Mówisz jakbyś umierał…

Ugh… czy naprawdę część mnie jest aż tak pesymistyczna?
Nie da się ukryć, chociaż to tylko mały procent.

Myślisz, że mi wybaczy?
Pytasz się samego siebie, jesteś nienormalny…

Odpowiedz. Wybaczy?
Jeśli w stu procentach w to uwierzysz, tak.

Mam myśleć pozytywnie?
Masz myśleć przede wszystkim realnie, z nutą pozytywizmu. Jeżeli naprawdę tego chcesz, uda się. Pamiętaj, najtrudniej przekonać samego siebie, kiedy to uczynisz cała reszta staje się błahostką.
 
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kończyła rozczesywać swoje długie włosy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Tym razem pełna kultura? – uśmiechnęła się w stronę blondyna.
- Kiedyś trzeba się poprawić. – odwzajemnił gest. – Jesteś gotowa?
- Raczej tak. – odłożyła szczotkę. – Trzeba jeszcze powiedzieć Stefanowi.
- Już wie, że wychodzimy. – miała się wtrącić. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie, był w wielkim szoku, ale stwierdził, że czuł to gdzieś w kościach. – pokręcił głową. – Niesamowity człowiek.
- Zgadzam się. – przytaknęła. – Idziemy? – w odpowiedzi Michael skinął lekko głową.


 Idąc rozmawiali o różnych nieistotnych sprawach. Chyba tego potrzebowali. Oderwać się od codzienności, problemów, sportu. Dziewczyna nie do końca wiedziała, gdzie prowadzi ją chłopak, aż zobaczyła w oddali pojawiające się drzewa.
- Park? – zapytała lekko zdumiona.
- To nie jest zwykły park. – odparł zupełnie poważnie.
- Nie? – zaśmiała się. – A myślałam, że każdy wygląda podobnie.
- Ten jest wyjątkowy.
Weszli w głąb. Ines zastanawiała się dokąd się kierują. Po drodze było tyle wolnych miejsc, na których już dawno mogliby przysiąść.
- To tutaj. – Michi przystanął przy najstarszej ławce w tym parku, była poniszczona, lecz jeszcze się nie rozpadała.
- Dlaczego zabrałeś mnie tu? – i nagle coś rozbłysło, pamięć zaczynała wracać do sytuacji sprzed parunastu lat. – Czy to tu kiedyś…
- Wyryliśmy serce jako dzieciaki, kiedy przyszliśmy tu z panią Margaret? – dziewczyna powoli skinęła. – To dokładnie to miejsce. – przeszedł do tyłu i przykucnął, postąpiła tak samo. – To jest nasze. – wskazał chyba najgrubsze serce spośród wszystkich. – Pamiętasz, obrysowałaś dodatkową linię, po to…
- Żeby przetrwało do końca świata, a nawet kilka dni dłużej. – zaśmiała się. – Oczywiście, że pamiętam.
- Usiądziemy ? – w odpowiedzi usłyszał szybkie jasne. – To jest ten moment Ines. Teraz oboje musimy wrócić do przeszłości, żeby potem raz na zawsze się od niej odciąć. – westchnął.
- Przecież oboje wiemy co się stało, nie musimy odgrzebywać starych ran. – zaczęła przypominać sobie Markusa sprzed kilku lat.
- Muszę ci to wszystko wyjaśnić, musisz wiedzieć jaki byłem głupi, jak zniszczyłem czyjeś szczęście, które należało do twojego brata, jakim byłem dupkiem! – nie było mu łatwo, załamywał mu się głos.
- Więc dlaczego to zrobiłeś? On był taki szczęśliwy, miał się jej oświadczyć, miał plany, marzenia, a ty to tak po prostu zniszczyłeś! – pojedyncze łzy zaczęły ściekać po jej policzkach.
- Ines, nie umiem sobie tego wybaczyć! Jestem cholernym kretynem. Byłem pijany i się założyłem, że wyrwę jakąś panienkę. Ona ledwo kontaktowała, zainteresowałem ją, nie wiedziała co robi, poddała się. Po prostu to wykorzystałem. Jak ostatni cham. – jego oczy również stawały się mokre. – Nie chciałem by Markus kiedykolwiek cierpiał. Jak wtedy nas nakrył, dowiedziałem się, że to jego dziewczyna, a na dodatek prawie narzeczona….. nawet nie wiesz jakie zażenowanie wtedy czułem. I jak ostatni tchórz nawet nic nie powiedziałem. – popatrzył na Ines, która zaczęła coraz bardziej płakać. – Ostatnią osobą, przez którą powinnaś teraz uronić chociażby jedną łzę, jestem ja. Rozumiem jeżeli po tym co ci powiedziałem znienawidzisz mnie tysiąc razy bardziej i nie będziesz chciała nigdy więcej mnie widzieć. Sam już czasami nie mogę na siebie patrzeć. Ale musiałem ci to wszystko wyjawić. Chciałem, żebyś znała prawdę, nawet najgorszą. – zakrył twarz dłońmi.
- Nie ja powinnam być na ciebie najbardziej zła, ale mój brat. To jemu zawiniłeś, jednak przez to, że jestem z nim tak blisko przelało się także na mnie. Nie wiem, jak uda ci się porozumieć z Markusem, ale dopilnuję żeby to się wydarzyło. – przetarła chusteczką mokre ślady. – Popatrz na mnie. – nie reagował. – Wieczna ucieczka nic ci nie da. Michael! – po kilkunastu sekundach ujrzała zaszklone oczy blondyna. – Pomimo tego, że jestem na ciebie wściekła za to co zrobiłeś, widzę że żałujesz. Szczerze. Najwidoczniej każdy bohater czasem zachowuje się jak dupek. – przysunęła się do niego i mocno przytuliła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Hej!
Na samym początku chciałabym Was bardzo, bardzo przeprosić: za to, iż rozdział miał być kilka tygodni temu, za zaniedbanie Waszych blogów, które już nadrobiłam. Niestety szkoła mnie nie rozpieszczała, a że zaczynam ferie jako pierwsza, dlatego semestr się zamyka i musiałam ogarnąć jakoś 20 przedmiotów, żeby te oceny były całkiem możliwe. Potem nastały Święta i chciałam jej po prostu spędzić poświęcając czas rodzinie. Mam nadzieję, że mnie jakoś zrozumiecie.
Oddaję Wam 15 i to jest ten moment, w którym wszystko się wydało, jednak kilka niespodzianek i niewiadomych jeszcze planuję.
Za nami pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Jak Wasze odczucia? :) Ja się cieszę szczególnie z 1 i 2 miejsca ^^
Chciałabym Wam również życzyć: Szczęśliwego Nowego Roku 2016! Żeby okazał się lepszy niż ten, żebyście w nim spełniły niektóre cele/marzenia, ale przede wszystkim  byście były zdrowe, bo bez tego ani rusz.
Buziaki ;**

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział XIV



„Jak tylko słońce wstanie
I zmieni się pogoda
Zabiorę się na spacer
Pójdę przed sobą schować
Nie wiem gdzie
Prawdopodobnie tam, gdzie chcę
Wymyślę się od nowa
Poskładam się inaczej
Ubiorę w nowe słowa
Najlepiej jak potrafię
Kilka zmian
I będę tym, kim będę chciał”
- Video „Ktoś nowy”

Kolejny dzień, który nie wiadomo co przyniesie. Przecież niejednokrotnie bywa, iż budzimy się jak gdyby nigdy nic, wszystko płynie swoim tempem, jest monotonne i nagle staje się coś nieoczekiwanego, co diametralnie odmienia nasze życie. Czy możemy się przed tym uchronić, czy możemy temu zapobiec? Oczywiście, że nie. Każde pytanie tego rodzaju prowadzi do negatywnej odpowiedzi. Życie to zwrot mnóstwa nieoczekiwanych, nieprzewidzianych sytuacji. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Ku wielkiemu zaskoczeniu Stefana oboje weszli do kuchni w tym samym czasie. On sam wstał najwcześniej, żeby posprzątać cały bałagan po imprezie.
- Siadajcie. – wskazał ręką na krzesła. – Muszę wam coś powiedzieć.
- Mamy się bać? – zaśmiała się Ines. Blondyn natomiast złapał się za głowę, która dawała o sobie znać. Odczuwał skutki nadmiernego picia alkoholu.
- Raczej nie, chociaż… sam nie wiem co może się wydarzyć. – przeczesał ręką włosy. – Muszę was zostawić do wieczora, niby to kilka godzin, ponieważ dochodzi pierwsza, ale chcę prosić o jedno. – nic nie mówili. Kontynuował. – Nie roznieście mi domu, kiedy będę u rodziców. – uniósł kąciki ust.
- Nie jesteśmy dziećmi, Stefan. – odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem, chociaż w głębi siebie czuła niepokój.
- Nie? A tak się zachowujecie. Myślicie, że to przede mną ukryjecie. – pokręcił głową. – Ja wychodzę, a wy spróbujcie pogadać. Jak dorośli. – ostrożnie wstał i bezszelestnie wsunął krzesło. Minutę później słychać było przekręcanie zamka od drzwi.
A oni zostali zupełnie sami. Któreś mogło uciec, ale oboje nie mieli na to siły. Michael podniósł wzrok na Ines i popatrzył na nią mętnym wzrokiem.
- Bardzo cię boli? – zapytała nagle. Nie spodziewał się kompletnie tego pytania, zresztą ona również nie podejrzewała, że te słowa z taką łatwością wypłyną z jej ust. Odruch troski? Na pewno.
- Jeżeli pytasz o głowę, to tak. – odparł zakłopotany, lecz z nutą pewności siebie.
- Nie wiesz czy Stefan ma tu jakieś tabletki? – przygryzła dolną wargę, a jemu niemalże stanęło serce.
- Ma półkę, w której trzyma wszystko tego typu. – wskazał palcem. Dziewczyna wstała, podeszła do szafki, po czym wyciągnęła paczkę z lekiem przeciwbólowym. Następnie nalała wody do szklanki.
- Proszę. – podała wszystko chłopakowi. – Nie musisz dziękować.
- Mimo wszytko dziękuję. – lekko uniósł kąciki ust ku górze. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i również się uśmiechnęła, a następnie udała się do łazienki.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Dochodziła godzina dziewiętnasta. Kraft jeszcze nie wrócił. Od popołudniowej sytuacji nic się nie wydarzyło. Podejrzewała, że poszedł się położyć. W końcu źle się czuł. Zastanawiała się czy już mu lepiej, czy chociaż trochę ból ulżył. Tylko dlaczego o tym myślała. Czy chciała poczuć się jak pielęgniarka? Oczywiście, że nie. Troska w jej przypadku nie była związana z medycyną. Ona po prostu czuła, że musi tak postąpić. Ten głos był w jej wnętrzu. Leżała i wpatrywała się w sufit, kiedy usłyszała naciskaną klamkę. Jednak nie chciała zmieniać pozycji.
- Mogę? – usłyszała cichy głos blondyna.
- I tak już wszedłeś.
- Fakt, nie było to do końca kulturalne. – potarł ręką czoło. – Musimy porozmawiać.
- Zawsze takie słowa nie zwiastują niczego dobrego. – Usiadła. – Jednak masz rację, musimy. – poklepała miejsce koło siebie, a on po chwili znalazł się koło niej.
- Nie wiem od czego zacząć, bo to co się dziś dzieje jest niewątpliwie dziwne, a tym bardziej niespotykane. Ines, my rozmawiamy. Bez kłótni.
- Chyba dzisiejszym dniem udowodniliśmy, że już dorośliśmy. Pewne sprawy, które się wydarzyły, już się nie odstaną. Nawet jakbyśmy bardzo chcieli. – powoli załamywał jej się głos. Pomimo, iż to dotknęło jej brata, ona przeżywała to z nim.
- Pamiętasz, dziś zapytałaś, czy bardzo boli. – skinęła. – Nie tylko głowa mnie bolała. To – dotknął ręką w okolice serca. – Boli mnie już od paru lat, a od kilku miesięcy jeszcze bardziej.
- Żałujesz? – zapytała ze smutkiem w oczach.
- Jak cholera. Niczego nigdy tak nie żałowałem. Jestem chamem, a do tego tchórzem. Markus miał rację. Nie mam krztyny odwagi do tego, żeby powiedzieć głupie przepraszam. Czuję jakąś blokadę, jakiś wewnętrzny strach. – nabrał powietrza w usta, a następnie gwałtownie je wypuścił. Wydawało się, iż będzie kontynuował, jednak tak się nie stało.
- Otworzyłeś się trochę przede mną, prawda? – nie było odpowiedzi. – Michi, popatrz na mnie.
- Tak, można powiedzieć, że wreszcie wyrzuciłem to z siebie. Chociaż w małym stopniu, ale zawsze. Minimalna ulga.
- Przytul mnie. – powiedziała nagle.
- Co? – wydawał się zaskoczony, jak nigdy w swoim życiu.
- To co słyszałeś. Zrób to zanim zmienię zdanie. – blondyn powoli objął jej kruche ciało. Poczuł przyjemne ciepło. Oboje czuli się bezpieczni.
- Dasz się jutro zaprosić na mały spacer? – zapytał szeptem prosto do jej ucha. Odpowiedziała po krótkiej chwili.
- Nie wiem dlaczego, ale się zgadzam. – uśmiechnęła się. - Nie myślisz, że to wszystko dzieje się bardzo szybko?
- Przeciwnie. Myślę, że zanim odzyskam twoje zaufanie, minie wiele czasu.


„Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?”
Phil Bosmans

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś oddaję Wam 14 rozdział, a to oznacza że już za 2 tygodnie odkryjemy to, co od początku kilka z Was nurtuje, czyli co Michael zrobił Markusowi? 
Piszcie jednak co sądzicie o tym. Jestem ciekawa. Pierwszy raz do rozdziału na końcu umieściłam cytat.
Wielkie zmiany się potworzyły, prawda? Oni rozmawiają! :)
Przepraszam, że w ten weekend nie było mnie na Waszych blogach. Nadrobię to już jutro, po szkole.
Nie wiem, co to za moda, ale dostałam kilka pytań na asku odnośnie mojej nazwy na instagramie i snapie. Wszystkie informacje są na jednej z kilku stron, ale już tutaj napiszę.
Snapchat---> evelina515
Do następnego za 2 tygodnie!
Buziaki <3