środa, 22 czerwca 2016

Rozdział XXIII - koniec części I



“Shout it from the top
Swim under water until my lungs exploded
Walk into the fire
If I were sorry

I’d run a thousand miles
Wouldn’t stop until I dropped
Wouldn’t take a break to breathe until I got close
Enough

Then I’d do it all again
If I really had the chance
But I know deep inside for you it’s just another
dance”
„Wykrzyczałbym to z góry
Płynąłbym pod wodą, aż moje płuca eksplodują
Wszedłbym w ogień
Jeśli byłoby mi przykro

Biegłbym przez tysiąc mil
Nie zatrzymałbym się, dopóki bym nie upadł
Nie zrobiłbym sobie przerwy na oddech, dopóki nie zbliżyłbym się
Wystarczająco

Następnie zrobiłbym to jeszcze raz
Gdybym rzeczywiście miał szansę
Ale wiem, że w głębi duszy dla ciebie to tylko kolejny
taniec”
- Frans „If I were sorry”

Po ostatnich wydarzeniach ciągle chodził smutny i nieobecny. Sprawę pogorszył przegrany Turniej Czterech Skoczni. Walka toczyła się do ostatniego konkursu, jednak to Markus okazał się lepszy. Kolejne przygnębienie. A co było tym najgorszym? Ines. Myślał, że oboje byli na tyle świadomi, żeby wiedzieć co robią. Byli pijani, jednak nie na tyle. Rano, kiedy się obudził, nie było obok dziewczyny. Została jedynie karteczka z prośbą, by opuścił pokój. Potem nawet na niego nie spojrzała, omijała szerokim łukiem. Poczuł się jakby dostał w twarz, albo nawet gorzej. Odczuwał pustkę, porzucenie. Przecież zależało mu na niej. Nie wykorzystał jej. Dlaczego to wszystko musiało być tak cholernie trudne? Musiał to wyjaśnić. Nie było innej możliwej opcji. Kolejny konkurs miał się odbyć w Willingen. Postanowił, że z za wszelką cenę musi z nią porozmawiać.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Tym razem nie poszedł do domku niemieckiej kadry. Nie musiał. Zobaczył ciemnowłosą dziewczynę na treningu. Stała przygnębiona z boku.
- Dlaczego mnie unikasz? – drgnęła. – Dlaczego mi to robisz? – wyszeptał. – Ranisz mnie w ten sposób, Ines. – mówił słabym głosem, lecz dziewczyna dalej się nie odwróciła.
- To dla mnie też nie jest łatwa sytuacja. – wychrypiała.
- Odwróć się. – poprosił. Po upływie kilku sekund spełnia jego prośbę. Od razu intensywnie zaczął patrzeć w jej oczy. – Powiedz mi tylko jedno. – przełknął ślinę. – Żałujesz? – głos łamał mu się, co najmniej, jakby miał siedem lat i występował w szkolnym przedstawieniu.  Bał się odpowiedzi.
- A ty żałujesz? – zapytała.
- Pierwszy zadałem to pytanie. Bądź odważna i powiedz prawdę. – podszedł bliżej niej.
- Nie żałuję, Michael. – wzięła głęboki wdech. – Wiedziałam co robię i chciałam tego.
- Ja też nie żałuję, więc po co te szopki, Ines? Dlaczego nie mogło być tej rozmowy wcześniej, czy nie byłoby o wiele łatwiej? – westchnął. – Skoro nie czujemy winy, to oznacza, że nie zdarzyło się to przypadkowo. Musiał być jakiś bodziec. – zobaczył grymas bólu na jej twarzy, przymknęła na chwilę oczy. – Źle się czujesz?
- Trochę zakręciło mi się w głowie. – rzekła słabo. Podszedł do niej.
- Od dawna masz te zawroty? – zaczął się denerwować.
- Zaczęło się parę dni temu.
- I nie poszłaś z tym do lekarza? – uniósł głos. Był zły, że to zbagatelizowała. – Jedziemy do szpitala.
- Nie ma potrzeby. – szybko pokręcił głową. – Masz treningi, konkurs, Michael!
- Naprawdę nie dostrzegasz tego, że jesteś ważniejsza od skoków? – mocno ją przytulił. Oboje potrzebowali tej chwili. Nie wiedzieli co jest pomiędzy nimi, ale z drugiej strony ogromnie ich do siebie ciągnęło. – Jedziemy. – złapał jej rękę.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Do południa zrobili jej kilka najpotrzebniejszych badań. Czuła się bardzo słabo, okazało się, że nic nie jadła, więc podpięli ją pod kroplówkę. Cały czas przy niej był, nie wyobrażał sobie jej zostawić. Zaczęła dzwonić jej komórka w momencie, kiedy spała. Spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił brat dziewczyny. Długo się wahał, ale w końcu odebrał.
- Halo Ines, gdzie ty jesteś? – zapytał zaniepokojony.
- Markus, z tej strony Michael. – nie zdążył nic więcej powiedzieć.
- Dlaczego odbierasz telefon mojej siostry? – coraz bardziej się niepokoił.
- Jesteśmy w szpitalu. Ines źle się czuła, kręciło jej się w głowie, więc ją tu zabrałem. Teraz usnęła. – wyjaśniał szybko.
- Zaraz tam będę. – odparł nerwowo.
- Nie ma potrzeby. Zaraz masz kwalifikacje. Jeśli coś będzie wiadomo, od razu cię powiadomię. Uspokój się. Wiem, że będzie trudno, ale spróbuj.
- Jak tylko się skończą, przyjadę. Michael, mam prośbę. – był zmieszany.
- Słucham? – zapytał spokojnie.
- Bądź przy niej, nie zostawiaj jej samej.
- Możesz być spokojny. – pożegnali się i rozłączyli.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Badania potwierdziły moje przypuszczenia. – lekarz wszedł do sali, po czym podszedł do łóżka dziewczyny.
- Panie doktorze, co mi jest? To coś groźnego? – bała się, blondyn wstał z krzesła. Jego serce biło w szybkim tempie.
- Już kiedyś zmagała się pani z tą chorobą. – wiedziała już co jej jest, gdzieś w głębi ulżyło jej, że jednak nie jest to coś bardziej poważniejszego, jednak i tego nie należało bagatelizować. Michael dalej stał jak sparaliżowany. Nie wiedział nic. Bał się o nią. Była mu bliska. Czas miał pokazać, czy nie stanie się najbliższa. 

“Thunder and lightning,
It’s getting exciting.
Lights up the skyline
To show where you are.
My love is rising,
The story’s unwinding.
Together we’ll make it
And reach for the stars.”

“Grzmot i piorun,
staje się ekscytujący.
Rozświetla niebo,
aby pokazać gdzie jesteś.
Moja miłość wzrasta,
historia się rozkręca.
Razem to zrobimy,
i dotrzemy do gwiazd.”
Sergey Lazarev –“You are the only one”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Tak jak mogłyście zobaczyć w tytule, tym przełomem okazał się koniec. Tak, podzieliłam opowiadanie. Dlaczego? Myślę, że głównym powodem są wakacje. Nie chcę dodawać nieregularnie, ponieważ przez wyjazdy mogłoby się tak stać. Wrócę na spokojnie we wrześniu, mam nadzieję, że wrócę. Jeśli tylko będziecie mnie chciały :)
Trochę się rozpiszę. Wybaczcie :)
Do tej pory jest 31 916 wyświetleń oraz 287 Waszych komentarzy pod rozdziałami! Ogromnie DZIĘKUJĘ! To jakieś kosmiczne liczby.
Dodałam nowe piosenki. Tak, jestem fanką Eurowizji, chociaż w tym roku wygraną zostawię bez komentarza...
1 lipca blog będzie obchodził rok istnienia... jak to szybko leci....
To, iż odchodzę od swojego bloga nie oznacza,  że rezygnuję z Waszych. Jak tylko czas pozwoli obiecuję się zjawiać regularnie. Jak do tej pory. Naprawdę. Mam nadzieję, że być może spotkam którąś z Was na LGP w Wiśle :)
Piszcie komentarze i głosujcie w ankiecie. Jeśli faktycznie nie macie dość tej historii, wrócę!
Do zobaczenia..... kiedyś ;)
Buziaki i miłych wakacji (dla tych, które już je mają oraz dla tych, które jak ja dopiero oficjalnie je zaczną) <3 <3


środa, 15 czerwca 2016

Rozdział XXII



„Że kiedy przyjdzie noc i wyłączy sumienie
I kiedy spadnie gwiazda, co świeciła nam
To wtedy przyjdę ja i nauczę się ciebie
I głośno to powiesz: "Dzisiaj będę ja"”
-Enej „Dzisiaj będę ja”

Pożegnanie starego roku, a zarazem przywitanie nowego to dla każdego z nas następny etap w swoim życiu. Fakt, stajemy się starsi, ale czy poza tym coś to zmienia? Dlaczego istnieje coś takiego jak postanowienie noworoczne? Równie dobrze mogłoby powstać postanowienie majowe, czy jakiekolwiek podobne. Niektórzy tłumaczą to w ten sposób, że nadchodzi nowy rok i zaczynamy jakby z czystą kartą. Jednak w życiu nie ma czegoś takiego jak ucieczka od problemu i zaczęcie wszystkiego od nowa. Trzeba stawić czoła przeszłości, pogodzić się z nią, ustabilizować i dopiero potem rozpoczynać coś kompletnie innego.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kończyła przygotowywać się do zabawy sylwestrowej. Oczywiście nie mogła ona być długo, ani z żadnym alkoholem. W grę wchodziła tylko skromna lampka szampana. Noworoczny konkurs Turnieju Czterech Skoczni czekał, nie można było tego bagatelizować.
- Mógłbyś mi pomóc z tym zamkiem? – zagadnęła do brata, który czekał, aż dziewczyna  się wyszykuje.
- Dla kogo tak się wystroiłaś? – zapytał,  dotykając mały metalowy zamek.
- Ubrałam się normalnie. Przecież będzie tam mnóstwo osób. W czym miałam iść? Pidżamie? – zaśmiała się.
- Zawsze byłoby oryginalnie. – puścił jej oczko. – I tak wiem, że ten ktoś ma blond włosy, jest Austriakiem, a na imię ma Michael.
- Od kiedy wpychasz mnie w jego ramiona, Markus? – spojrzała na chłopaka.
- Nie wpycham, tylko… - przerwała mu.
- Tylko stwierdzasz fakty. Słyszałam to już kiedyś. Uwierz mi, że prawda jest inna.
- Jakoś mi się nie wydaję. – zobaczył jej groźne spojrzenie. – Ale niech ci będzie. Ostatecznie chciałbym dojść na dół całkiem żywy. – pokręciła głową. – Idziemy?
- Tak, już wychodzimy. – wzięła w dłoń małą kopertówkę, po czym oboje opuścili pomieszczenie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Siedział przy stole Austriaków. Prawie wszyscy już przyszli. Miała być niewinna impreza, jednak jego koledzy postanowili się zabawić i po kwalifikacjach poszli do pobliskiego baru. Sam nie był święty, ponieważ im towarzyszył. Wiedział, że ich stan nie spodoba się trenerowi. Przecież jutro były zawody, a ich będzie mordował kac.
- Patrzcie, ta dziewczyna jest niczego sobie. Skąd ona w ogóle się tu wzięła? – zapytał Gregor.
- Przecież to pracownica tego hotelu, głąbie. – zaśmiał się Manuel.
- Grzeczniej. – czknął. – Skąd miałem wiedzieć, że tu pracuje?
- Jakbyś się przyjrzał zobaczyłbyś naszywkę na plecach. – poklepał kolegę po ramieniu.
- Rzeczywiście. – zmrużył oczy. – A ty co siedzisz taki skupiony, Michi? Zobacz ile tu fajnych panienek. Bierz się za którąś. – uśmiechnął się do blondyna, jednak ten nie odwzajemnił gestu.
- Przygody na jedną noc nie są mi potrzebne. – stwierdził, a pozostali wybuchli śmiechem.
- Skoro chciałeś utrzymać czystość aż do ślubu, było myśleć o tym wcześniej. To nie bumerang, już nie powróci. – tym razem odezwał się Didl.
- Bardzo śmieszne, dorośnijcie wreszcie! Macie ponad 20 lat. Trochę dorosłości!  - podniósł głos, a następnie wstał i szybkim krokiem oddalił się od kolegów.
W drodze na świeże powietrze zobaczył, że do loży Niemców doszły dwie osoby. Kiedy dziewczyna witała się z każdym z drużyny całusem w policzek, coś zakuło go od środka. Ta ich dziecinna zabawa w dwadzieścia pytań nie była wcale formą rozrywki. Dowiedzieli się o rzeczach, które chcieli znać, które nie były oczywiste, a które wydawały się cholernie dziwne i skomplikowane.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie wiedziała skąd pojawił się alkohol, którego miało nie być. Postanowiła, że się nie opije, a jedynie wypije symbolicznie. Jednak wraz z upływem czasu zaczynało coraz bardziej zawracać jej się w głowie, a bariera w piciu została złamana. Nie wiedziała kiedy znikąd pojawił się blondyn i poprosił ją do tańca. Nie mogła odmówić, a już szczególnie jemu. Złapała jego dłoń i poszli na parkiet. Przetańczyli dwie szybkie piosenki, robiąc przy tym dziwne figury i pozycje. Wreszcie przyszedł czas na coś innego, wolniejszego. Każdy zaczął się obejmować. Popatrzyli na siebie i przysunęli. Michael delikatnie ulokował dłonie z tyłu dziewczyny, a Ines oplotła ręce wokół jego szyi. Zaczęli się delikatnie poruszać. Po chwili jednak żadne z nich nie słyszało piosenki. Dla nich wszystko zwolniło. Liczyli się tylko oni, ich spojrzenia, ich gesty. Nic poza tym. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Pomimo tego, iż zegar nie wskazywał jeszcze północy dziewczyna miała wielką ochotę na powrót do pokoju. Czuła, że alkohol coraz bardziej dawał o sobie znać, więc zaczęła żegnać się ze wszystkimi, życzyć im szczęśliwego nowego roku i skierowała się w stronę wyjścia.
- Gdzie się wybierasz? -  blondyn złapał ją za ramię.
- Czuję, że już mi starczy. Chcę się położyć. – uśmiechnęła się.
- Źle się czujesz, coś ci dolega? – zaczął się martwić.
- Nie, wszystko jest w porządku. Spokojnie. – poklepała go. – Odprowadzisz mnie? – nie wiedziała dlaczego to pytanie zadała na głos. Zaczęła się za to karcić.
- Oczywiście, sam miałem ci to zaproponować. – zaśmiał się. – Chodź. – wyciągnął dłoń w jej kierunku. Dziewczyna chwile na nią popatrzyła, a następnie mocno ścisnęła.
Zbliżali się pod docelowe drzwi, jednak oboje najchętniej przedłużyliby chwilę i szli jak najdłużej. Znakomicie czuli się w swoim towarzystwie.
-To tutaj. – zaczęła szukać karty w torebce. - Dziękuję. – stanęła przodem do blondyna, tak że plecami opierała się o drewnianą płytę.
- To dla mnie była przyjemność. – uśmiechnął się. Zaczęli się sobie przypatrywać, lecz nie tak jak wcześniej. Teraz było coś więcej, ale żadne z nich nie chciało wykonać tego jednego pierwszego kroku.
- Pieprzyć to. Najwyżej dostanę po buzi. – złapał ją za biodra i przysunął w swoją stronę, po czym złączył ich usta w pocałunek. Na początku się opierała, jednak po kilku sekundach dała mu upragniony dostęp. Wtedy oboje oszaleli. Ich języki zaczęły toczyć namiętną walkę. Wyrwał kartę z jej ręki, a następnie szybko przyłożył do czujnika.  Znaleźli się w pomieszczeniu, a żadne z nich nie chciało przerwać pocałunku, wręcz przeciwnie. Ines zaczęła błądzić dłońmi po jego koszuli i bawić się guzikami. Blondyn nie pozostawał dłużny. Szukał zamka, który umożliwiał zdjęcie sukienki. Coraz szybciej wszystkie części garderoby zaczynały opadać po różnych częściach pokoju. Kiedy znaleźli się na łóżku chłopak zawisł nad nią i spojrzał głęboko w jej oczy.
- Sądzisz, że możemy? Przecież my… - przerwała mu zachłannym pocałunkiem, wtapiając przy tym  swoje palce w jego blond czuprynę.
Wtedy był już pewny, nie miał żadnych innych pytań. Zaczął całować jej obojczyki, szyję, na której  zostawił bordowy ślad, następnie sunął w dół , w stronę piersi, brzucha. Czuli się cudownie, a  ich pożądanie wciąż wzrastało. Ujęła jego twarz, chciała, by popatrzył jej prosto w oczy.
- Już jestem gotowa, Michael. – sapnęła.
Sam ledwo mógł się oprzeć, więc szybkim i zdecydowanym ruchem w nią wszedł, a następnie zaczął wykonywać powolne ruchy.  Już po chwili oboje płynnie się uzupełniali i współpracowali ze sobą.
Po kilku minutach czuli, że zbliża się koniec. Z zewnątrz dobiegały odgłosy puszczanych petard, pokój zaczął się podświetlać, a ludzie odliczać. W momencie tej magicznej jedynki, blondyn opadł koło ramiona dziewczyny. Byli cholernie zmęczeni, ale również niesamowicie zadowoleni.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Ines. – przekręcił twarz w jej stronę, a dłonią pogłaskał jej policzek.
- Szczęśliwego Nowego Roku, Michael. – uśmiechnęła się do niego.
- Nie mógł zacząć się lepiej. – znów wtopił się w jej usta.

„Prawie do nieba wzięłaś mnie
a wtedy padał śnieg
Prawie do nieba wzięłaś mnie
w zimny ciemny dzień”
Robert Chojnacki & Andrzej Piaseczny – „Prawie do nieba”


*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś środa, więc zjawiam się z następnym, tak jak mówiłam.
Jesteście zaskoczone tym rozdziałem? Powiem Wam szczerze, że ja tak. Nie sądziłam, że tak to rozplanuję i w tym rozdziale coś takiego się wydarzy.
Następny będzie za tydzień. Przełom (tak Wam zdradzę). Dlaczego wstawię go z takim przyspieszeniem, wyjaśnię wszystko w następnym tygodniu!
Do kolejnego!
Buziaki Kochane i dziękuję za tak miłe słowa! <3

środa, 1 czerwca 2016

Rozdział XXI



„Ja potrafię wierzyć w dobro, nienawidzić, mocno kochać,
nie potrafię ufać ludziom, wciąż się uczę ich szanować,
chciałbym umieć trzymać dystans, kiedy serce mówi zrób to!
nie potrafię się powstrzymać w obawie co będzie jutro.”
-3J feat. Nizioł „Polska wersja”

Zapewne każdy z nas miał sytuację w swoim życiu, kiedy nie wiedział czym się kierować. Serce i rozum to zawsze były dwie sprzeczności, prawda? Jeśli chodzi o miłość większość pewnie pójdzie za głosem serca. Pytanie kolejne brzmi następująco: czy narząd może zdecydować o ważnych sprawach, uczuciach? Czy to wszystko nie zależy od naszej głowy, od naszych pragnień, czy wewnętrznych wydarzeń, które wszyscy tak świetnie sobie układamy? To zawsze był bardzo trudny temat. Nigdy nie można było dać jednoznacznej i dobitnej odpowiedzi. Rozum też poniekąd płata figle. Dlaczego? Po prostu umiemy się bardzo mocno do kogoś przywiązać. W pewnych sytuacjach za bardzo. Potem nie wyobrażamy sobie bez tej osoby życia i jest to skutek różnych samookaleczań, depresji. Spróbujmy więc jeszcze raz. Serce i rozum. Wszyscy je posiadamy. Są wewnątrz nas. Dwa proste słowa. Jednak jeśli mielibyśmy się dokładnie nad tym zastanowić, to coś o wiele bardziej skomplikowanego, niż nam się wydaje. Czasem dając odpowiedź na jedno pytanie, otrzymujemy w zamian kilka innych, które nie są tak proste i oczywiste. Mają jakiś ukryty sens. Zupełnie jak nasze życie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Miesiąc później:

Kolejne zawody pokazywały inne oblicza zawodników. Sezon zapowiadał się niezwykle emocjonująco zważywszy na fakt, że już niedługo miał się odbyć Turniej Czterech Skoczni. Prestiżowe konkursy, o których wygraniu marzy każdy skoczek. Faworytów było kilkunastu, a skoczni tylko cztery.

Szwajcarię uwielbiał od zawsze, więc z ogromną niecierpliwością czekał na zawody w tym kraju. Tym bardziej, iż przypominały one o nadchodzących świętach, o czasie spędzonym w rodzinnym gronie, o chwili odpoczynku. Czuł jednak wewnątrz siebie, że pewna sprawa, która nie daje mu spokoju od długiego czasu warta jest wyjaśnienia. Czas zebrać całą swoją odwagę i rozwiązać problem. Nie można wiecznie chować głowy i pozostawać tchórzem.

Udał się w stronę domku niemieckiej drużyny. Wewnątrz spotkał kilku skoczków, ale tego, którego szukał nie. Poprosił kolegów, o to, by nie wspominali Markusowi, że tu  jest. Kiedy został sam, nie wiedział co ma robić. Lepiej byłoby gdyby stał, czy siedział? Niby głupi szczegół w tej chwili miał jakieś znaczenie. Po upływie trzydziestu minut ujrzał sylwetkę, na którą tak czekał. Widział jednak w jego oczach, że Niemiec nie był zadowolony z jego obecności.
- Co znowu chcesz? – warknął na blondyna, wchodząc do pomieszczenia.
- Porozmawiać. – starał się brzmieć naturalnie, jednak cała ta sytuacja zaczynała go coraz bardziej przytłaczać.
- O czym? – prychnął. – Nie sądzisz, że my nie mamy o czym rozmawiać. – podkreślił ostatnie słowa.
- Owszem, mamy. – stwierdził dobitnie. - Kiedyś wydarzyło się coś, co absolutnie nie powinno mieć miejsca.
- Zabawne, że dopiero teraz to mówisz. – pokręcił głową. – Powiedz tylko, dlaczego? Ines ci kazała, czy faktycznie wyrzuty sumienia zaczęły cię strasznie dręczyć?
- Twoja siostra nie ma z tym nic wspólnego. – zaprzeczył pośpiesznie. – Jednak miałeś rację. Jestem zwykłym tchórzem, który wiecznie się oprawdza, zamiast przyznać się do winy. Tak po prostu, bez tłumaczenia o okolicznościach. Masz rację, kiedy mówisz, że jestem dupkiem. Zrobiłem naprawdę coś strasznego, bez względu na to w jakim stanie byłem. Nie myślałem racjonalnie, ale przecież nikt też nie zmuszał mnie do wlania w siebie prawie butelki wódki. To ja spieprzyłem, dlatego chcę naprawić. Nie oczekuję, byśmy stali się przyjaciółmi, bo byłoby to co najmniej śmieszne. Chciałbym, abyś wiedział, że cholernie jest mi przykro i wbrew pozorom, zdaję sobie sprawę z tego co zrobiłem. Jeszcze raz bardzo cię przepraszam, chociaż pewnie niewiele to da. – wziął głęboki wdech i wydech.
- Jestem w szoku. – ręką zmierzwił swoje włosy. – Nie spodziewałem się nigdy, że powiesz coś takiego, a w dodatku mam głupie wrażenie, iż mówisz to szczerze.
- To jest w stu procentach szczere. Nie przyszedłem rozgrywać przedstawienia.
- Chociaż ogromnie jest mi trudno w to uwierzyć, powiedzmy, że w jakimś małym stopniu będę próbował starać się o tym zapomnieć. Jednak będzie to długa i kręta droga. – westchnął po dłuższym czasie.
- Podasz mi chociaż rękę? – wystawił dłoń i spojrzał na Markusa. Ten dopiero po upływie minuty z małą siłą oddał gest. – To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
- Chyba nie mogę żyć w negatywnych relacjach ze swoim przyszłym szwagrem przez cały czas? – zaśmiał się.
- Kim? – Michael z niedowierzaniem uniósł swoją brew. – Przecież my z Ines nic… - nie dokończył.
- Jeszcze nie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Niekiedy zaraz po przebudzeniu się mamy wrażenie, że dzisiejszy dzień zaliczymy do udanych. Chyba sami nie wiemy skąd mamy takie przypuszczenia. Po prostu czujemy to wewnątrz siebie.
Zaraz po porannych czynnościach postanowiła zejść na śniadanie. Pomimo dość wczesnej pory cały czas chodziła zadowolona. Uśmiechała się do wszystkiego i do wszystkich. Kiedy usiadła koło członków z niemieckiej kadry od razu szturchnął ją Markus.
- Musimy pogadać po śniadaniu. Przyjdę do ciebie. – nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ chłopak szybko wstał i wyszedł.
Zaczęła się zastanawiać czego będzie dotyczyć ta rozmowa. Nie miała absolutnie żadnego pomysłu.
Po skończonym posiłku prędko udała się do swojego pokoju. Usiadła i nerwowo potakiwała nogą. Po kilkunastu minutach usłyszała pukanie do drzwi.
- Wchodź. – powiedziała do brata, po czym zaprosiła go do środka.
- Nie stresuj się tak, siostra. – przysiadł na brzegu łóżka.
- Po prostu nie wiem, dlaczego tak nagle musimy porozmawiać. – spojrzała na chłopaka.
- Uznałem,  że powinnaś wiedzieć.
- Mianowicie, co? – zapytała całkiem zdziwiona.
- Wczoraj odbyłem pewną konfrontację. – przeciągał.
- Mów dalej. – nalegała. Zrobił jakby chwilę przerwy.
- Rozmawiałem z Michaelem. – dostrzegł jej ogromne zdziwienie.
- Rozmawiałeś? Wy potraficie się dogadać?
- Jak widzisz nie pozabijaliśmy się, więc nastąpił sukces. – zaśmiał się. – Przeprosił mnie. Można powiedzieć, że po części pogodziliśmy się.
- Żartujesz? – pokręciła głową.
- Z takiej sytuacji akurat bym się nie śmiał. Nie chcę żebyś wiecznie była świadkiem naszych zgrzytów. Nie warto. To nie oznacza, że zapomniałem. Minie bardzo dużo czasu, zanim zaczniemy się dogadywać. Jednak mam nadzieję, że mimo wszystko kiedyś to nastąpi. – lekki uśmiech zagościł na jego twarzy. Dziewczyna podbiegła do niego i mocno go objęła.
- Dziękuję. – wyszeptała. – To dla mnie bardzo ważny gest.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Ines, jesteś dziewczyną, ale bardzo cię lubię. – blondyn podszedł do malutkiej dziewczynki.
- Ja ciebie też bardzo lubię. – zaśmiała się. – Nawet bardziej niż swoje niektóre koleżanki. – przybliżyła rączkę, a chłopak delikatnie ją objął.
- Dlaczego jest widno, a na niebie są gwiazdy? 

„By nasze życie miało wreszcie jakiś smak.
Wracam chętnie do chwili i pamiętam pierwszy raz.
Pierwsze spotkanie jak podróż w nieznane.
Siedzieliśmy wpatrzeni tak jak dzieci, które jeszcze nic nie wiedzą.”
- IRA „Ona jest ze snu”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Tak jak obiecałam zjawiam się z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że od teraz wszystko będzie w pełnej regularności.
Dziękuję Wam, że czekałyście na nowość i dalsze perypetie Michaela, Ines i spółki!
Dawno mnie tu nie było, więc trochę sobie popiszę... :)
Ostatni weekend maja oraz ostatni dzień maja zapamiętam do końca życia. Naprawdę! To cudowne dla mnie chwile. W sobotę Ligę Mistrzów wygrał mój ukochany klub, czyli Real, natomiast w niedzielę Vive Tauron Kielce, czyli klub z mojego miasta, który również kocham wygrał historycznie Ligę Mistrzów! Z tej okazji właśnie wczoraj na Rynku odbyła się feta. Było wspaniale! Absolutnie nie da się tego wyrazić słowami, to trzeba po prostu przeżyć. Zmierzam do tego, aby właśnie życzyć Wam tak wspaniałych momentów w życiu. Wprowadzają wiele pozytywnego do naszego życia i bardzo nam pomagają.
Jeszcze raz dziękuję, że czekałyście!
Buziaki <3