środa, 19 października 2016

Rozdział XXVII



„Jedna chwila
Wystarczy, by bez końca biec pod wiatr
Żadna siła
Nie będzie w stanie dziś zatrzymać nas

Neonu blask gaśnie we mgle
Tylko gest i ruszę znów
Taka noc nie powtórzy się już
Jak sen”
- Grzegorz Hyży „Pod wiatr”

18 maj – to właśnie data urodzin dziewczyny. Zaraz po przebudzeniu zaczęła czytać życzenia, które wysłało jej mnóstwo osób. Ogromnie się ucieszyła. Co prawda nie była już w wieku, kiedy była zadowolona z tego, iż jest coraz starsza, jednak była wdzięczna innym za pamięć. Przymknęła na chwile powieki. Zastanawiała się dlaczego czas tak szybko leci. Niedawno obchodziła 17 urodziny.  Życie było wtedy inne, nie było Michaela, który przecież wprowadzał tyle ciepła. Leżała na łóżku, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
- Stoooo lat, stooo lat niech żyje, żyje nam. – śpiewał Markus, któremu nie do końca udawało się wkroczyć na właściwy rytm. – Kochana Ines… – zaczął, stając przed nią. Podniosła się i szeroko uśmiechnęła. – Życzę ci przede wszystkim zdrówka, szczęścia, byś wreszcie znalazła tego jedynego,  żebyś w  pełni zrealizowała swoje cele, spełnienia najskrytszych marzeń, no i czego sobie tylko zapragniesz.
- Dziękuję. – odparła uradowana, dając mu buziaki w oba policzki.
- A tu masz prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. – wręczył jej paczkę, w której umiejscowiona była przepiękna torebka z najnowszej kolekcji Michaela Korsa.
- Skąd wiedziałeś, że miałam sobie taką zamówić? – była niesamowicie szczęśliwa.
- Czyli trafiłem? – zaśmiał się.
- W stu procentach. Dziękuję, Markus! – rzuciła się w objęcia chłopakowi. – Jesteś najlepszym bratem, jakiegokolwiek miałam.
- Wydaję mi się, że nie mamy więcej rodzeństwa. – uśmiechnął się.
- Nie łap mnie za słówka. – upomniała go. – Kocham cię. – szepnęła.
- Ja ciebie też, siostra. – pogładził jej ramiona.  

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
To chyba były jej najlepsze urodziny. Nigdy nie dostała tylu pięknych życzeń, prezentów, pół dnia spędziła rozmawiając z kimś przez telefon. Była zmartwiona tylko jednym. Dlaczego blondyn w ogóle się do niej nie odezwał? Czyżby zapomniał?  Po południu mama zawołała ją do salonu. Zdmuchnęła świeczki na przepięknym torcie, który wyglądał niesamowicie apetycznie, po czym przysiedli wspólnie do stołu.
Tuż przed dziewiętnastą rozległ się odgłos dzwonka do drzwi wejściowych. Ines była zbyt pochłonięta odpisywaniem na życzenia, by zobaczyć, kto ich odwiedził. Markus wyszedł, więc jak zawsze rodzicielka przywitała gościa.
- Kochanie, zejdź na dół. – usłyszała wołanie.
- Za chwilę. – krzyknęła. – Nie wiedziała kto przyszedł. Przypuszczała, że może ktoś z jej znajomych.
Kierując się na dół była ciekawa. Nie spodziewała się nikogo. Dochodząc do korytarza zobaczyła mamę, a zaraz za nią znajome blond włosy. Nie mogła w to uwierzyć. Jej usta lekko się rozchyliły. Była w kompletnym szoku. Kobieta widziała zmieszanie córki, ale również wykryła swego rodzaju radość, którą zakrywała wyrazem twarzy.
- Zostawię was samych. – rzekła krótko, a następnie skierowała się do kuchni.
Ines podeszła bliżej chłopaka, a ten natychmiast ją objął. Stawało się to powoli normą. Praktycznie nie umieli się od siebie odrywać. Jakaś niewidoczna siła ciągle ciągnęła ich ku sobie. Złapała Austriaka za rękę i poprowadziła do jej pokoju. Wolała, by nikt nie był świadkiem ich rozmowy. Ceniła prywatność.
- Co tu robisz? – zapytała go od razu po zamknięciu drzwi.
- Masz urodziny, chciałem złożyć ci życzenia. – uśmiechnął się w  jej stronę.
- Mogłeś zadzwonić, napisać. Nie musiałeś się fatygować. – stwierdziła.
- Nie przesadzaj, nie zjechałem pół świata. – chwycił jej dłoń. – Nie cieszysz się? – spojrzał na nią.
- Jestem ogromnie zadowolona! Martwiłam się od rana, ponieważ nie dawałeś oznak życia. – rzekła poważnie.
- Bałem się, że wydam niespodziankę. Stwierdziłem, że milczenie będzie lepsze, ale uwierz nie mogłem już wytrzymać bez żadnego kontaktu z tobą. A teraz proszę wysłuchaj mnie i nie przerywaj. – teatralnie pogroził jej palcem.
- Nie będę. – szepnęła.
- Chciałbym ci życzyć wszystkiego co tylko najlepsze. Przede wszystkim zdrowia, bo wiesz, że ogromnie go potrzebujesz. Zero smutku, bym na twojej twarzy zawsze widział tylko i wyłącznie uśmiech. Jak najwięcej radosnych chwil. Abyś znalazła chłopaka, który pokocha cię całym sercem i razem stworzycie kochającą się rodzinę. – przy tym zdaniu zadrżał mu głos. – Żebyś możliwie jak najwięcej zwiedziła oraz by twoje wszystkie marzenia się spełniły. Zarówno te błahe, jak i te najgłębsze. Żyj jak najdłużej, Ines! – słuchała go kompletnie oczarowana. Chłopak sięgnął ręką do kieszeni. Dziewczyna zobaczyła owalne, granatowe pudełeczko. – To dla ciebie. Chciałbym, żebyś cały czas ją przy sobie miała. – wręczył jej podarunek. Powoli otworzyła wieko. Jej oczom ukazała się złota bransoletka, z przewieszką w kształcie serduszka, które miało wygrawerowane pierwsze litery ich imion, połączone znakiem nieskończoności.
- Michael, jest prześliczna. Dziękuję. – pocałowała go w policzek, a potem objęła.
- Chcę, byś patrząc na nią, widziała tylko te dobre wspomnienia związane z nami. Wymaż złe. – skinęła głową.
- Już dawno to zrobiłam. – uniósł brwi.
- Naprawdę? Przecież wyrządziłem bliskiej ci osobie tyle złego…
- Nie rozdrapuj tego. To było kiedyś. Wiem, że się zmieniłeś. Udowadniasz mi to na każdym kroku. – wyjęła powoli prezent, a pudełeczko odłożyła na bok. – Pomożesz? – chłopak wziął od niej bransoletkę, po czym sprawnym ruchem zapiął ją na nadgarstku dziewczyny.
- Pasuje ci idealnie. – uśmiechnął się szeroko. Popatrzyła w jego oczy.
- Teraz to ja zwariowałam. – nie wiedział o co chodzi, do chwili kiedy jej wargi zaatakowały jego. Nie spodziewał się tego z jej strony, ale pod żadnym pozorem nie protestował. Przecież marzył o takim momencie.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej :)
Zjawiam się z kolejnym rozdziałem. Szczerze powiem, że zapomniałam o dzisiejszej publikacji, dlatego ukazuje się on dopiero teraz.
Oceńcie go same. Nie jest świetny, nawet nie mam jak go poprawić, ponieważ mój nastrój dziś jest bardzo zły.
Życzcie mi wytrwałości, bo chyba to przyda mi się najbardziej.
Trzymajcie się i buziaki <3

środa, 5 października 2016

Rozdział XXVI



„To jest ten dzień - dzień
To jest ta chwila - chwila
Głęboki wdech - wdech
To niepowodzenie już przemija
Odparty lęk - lęk
Przecież potrafisz wygrywać
Dawaj do przodu
Wyciągnij dłonie i to zdobywaj
Nieprawdą jest to, że mówili nie dasz rady
Nieprawdą jest to, że nie możesz zostać wygranym taa
Nieprawdą jest mówienie marzeń nie osiągniemy
Bo to jest w twojej głowie
To od Ciebie zależy”

- Najlepszy Przekaz W Mieście  „Zawsze Do Celu”
Co jest najbardziej potrzebne przy realizacji własnego celu? Niewątpliwie motywacja. Wbrew wielu pozorom znalezienie jej, nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Musimy szukać różnych opcji. Czasem motywujące okażą się jakieś słowa, cytaty, kiedy indziej są to ludzie, czy chęć zmiany. Jednak ważne w tym wszystkim jest, by nie działać za szybko. Trzeba realizować opracowany plan powoli i sumiennie. Tylko wtedy odniesiemy pożądane korzyści.  Każdy z nas ma swojego indywidualnego motywatora. Bliskie osoby potrafią jak nikt inny potrząsnąć nami porządnie i wskazać do czego mamy dojść. Kompletnie abstrakcyjną formą motywacji jest nienawiść, czy negatywne komentarze ze strony otoczenia. Jednak często te bodźce skłaniają nas do zmiany. Tak już jest, iż chcemy zrobić coś na przekór innym, tak by udowodnić im, że się mylą. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Nie pojmował, czego dokonał.  A to właśnie on – Michael Hayböck zdobył upragnioną Kryształową Kulę. Wygrał cały cykl Pucharu Świata z przewagą 340 punktów nad drugim Peterem. Czekał na to wiele lat. Nie sądził, że to marzenie się spełni. To było coś wspaniałego. Każdy zatrzymywał go i gratulował. Natomiast on chciał znaleźć tylko jedną osobę, która w tym momencie jakby specjalnie się przed nim chowała.
- Czy możemy zadać ci parę pytać? – zapytał austriacki dziennikarz.
- Oczywiście. – blondyn uśmiechnął się serdecznie w kierunku mężczyzny.
- Na początku chcieliśmy serdecznie pogratulować zwycięstwa, chociaż od paru tygodni znamy tegorocznego triumfatora, jednak teraz masz już przy sobie Kryształową Kulę. Jakie to uczucie?
- Chyba nie da się opisać tego słowami. To niewątpliwie spełnienie najskrytszych marzeń. Wreszcie jest moja! – cmoknął górę trofeum.
- Cały naród ogromnie cieszy się razem z tobą. Czułeś wsparcie tysięcy kibiców, którzy mocno zaciskali za ciebie kciuki? – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Oczywiście! Każde zawody niosły ze sobą setki ludzi, którzy mnie wspierali. Dziękuję za to.
- A czy jest coś, co w tym roku szczególnie dodało ci skrzydeł? – zapytał ze skupieniem.
- Nie coś, a ktoś. Pewna bliska mi osoba niejednokrotnie powtarzała, że mi się uda. Nawet w najgorszych chwilach, kiedy miałem ochotę rzucić tym wszystkim, była stanowcza i powtarzała : Udowodnij, że potrafisz. Nie innym, a sobie. Nie wiń siebie, gdy się nie uda. Do wszystkiego potrzebny jest czas. – uśmiechnął się. Przypomniał sobie ją, wypowiadającą te słowa.
- Czy chodzi o dziewczynę, z którą tak często jesteś widywany? – wyraźnie drążył temat.
- Myślę, że to sprawa prywatna i niech tak pozostanie. – starał się brzmieć jak najbardziej pewnie.
- W takim razie nie będę cię dłużej zatrzymywał. Dziękujemy za wywiad, Michael. Życzymy dalszych sukcesów!
- Dziękuję bardzo! – rzekł Austriak, a następnie udał się w kierunku domku swojej kadry.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Była dumna z chłopaka. Chciała przytulić go zaraz przy zejściu z podium, jednak musiała pilnie powrócić do hotelu. Była wściekła, widząc moment dekoracji z daleka. Nie tego oczekiwała. Z okna zobaczyła powracające ekipy. Wyczekiwała jednego punktu, jednak nie dostrzegła go. Położyła się na łóżko i nie zdając sobie sprawy kiedy, zasnęła.
Obudził ją dopiero odgłos pukania do drzwi. Otworzyła senne powieki, wstała, pogładziła swoje włosy, a następnie powoli udała się w kierunku hałasu. Naciskając na klamkę, przeczuwała kto może chcieć się z nią widzieć. Ogromnie się ucieszyła, kiedy jej przeczucia okazały się słuszne. Czując znajome perfumy Michaela była niesamowicie szczęśliwa. Zaprosiła blondyna do środka, po czym od razu go uściskała.
- Gratuluję! W pełni na to zasłużyłeś! – gładziła ręką jego plecy.
- Gdyby nie ty, nie udałoby mi się. – wyszeptał jej.
- Oj nie pleć głupstw! – zapierała się. – Nic takiego nie zrobiłam.
- Wspierałaś mnie, byłaś ze mną, dawałaś motywację. Naprawdę mam wymieniać dalej? – pokręciła głową.
- Jesteś niemożliwy. – westchnęła.
Siadając na łóżku czuli jakieś dziwne napięcie, które panowało między nimi.
- A dlaczego jej nie przyniosłeś i się nie pochwaliłeś? – zapytała dość nieoczekiwanie dziewczyna.
- Fakt, powinienem ją przynieś, ale zobaczysz ją jeszcze nie raz. Gwarantuję ci to.  W końcu to nasz sukces. – wyraźnie podkreślił przedostatnie słowo.
- Powtarzam, to tylko twoja zasługa. – złapał jej dłoń.
- To dlaczego nie przypominałem sobie swoich słów, tylko twoje? Nie myślałem, że zawiodę siebie. Miałem w głowie tylko ciebie.
- Michi…. – nie dokończyła.
- Ines, oswój się z tą myślą, że zawsze będę postrzegał to w takiej kwestii. – w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła, a on wykonał całkiem nieoczekiwany ruch. Powoli zbliżył się do dziewczyny i musnął jej usta. Delikatnie, jakby nie chciał jej skrzywdzić. Pogładził kciukiem policzek dziewczyny, a następnie pogłębił pocałunek. Po chwili oderwał się całkowicie speszony. – Przepraszam. Nie powinienem, miałem trzymać…. – plątał się we własnych słowach.
- Ciii….. nic nie mów. – spojrzała mu głęboko w oczy i zatopiła się w smaku jego ust.

„Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" - tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Hej!
Minęły 2 tygodnie, więc zjawiam się z kolejnym.
Dziś krótko, wiem. Jednak musicie wiedzieć, że następne wcale nie będą dużo dłuższe.
Co do mojej nieobecności u Was... przepraszam :( Aktualnie nie mam kompletnie czasu, ale obiecuję, że zajmę się tym od piątku.
Nie będę przedłużać.
Buziaki <3