środa, 30 grudnia 2015

Rozdział XV



„Ta śmieszna szkolna miłość w sercu zostawiła ślad.
Mała ławka nad jeziorem, a na ławce Ty i Ja
Tak biją małe serca dwa!
Patrzę w Twoje oczy, a w nich widzę cały świat,
Na niebie mleczna droga to drogowskaz wspólnych lat.
Mocno trzymasz mnie za rękę, czuję Twego ciała ruch.
Co czujesz teraz do mnie mów!”
- MeGustar  „Malowane Serca”

„Nigdy nie pozwól by strach przed działaniem wykluczył cię z gry.”

Oczywistą sprawą jest, iż oprócz wszystkich pozytywnych emocji w naszym życiu towarzyszą nam także te niekoniecznie dobre.  Lęk, strach, ból, tęsknota, rozpacz – gdybyśmy mogli wykluczyć je ze swojego życia, pewnie niewątpliwie byśmy to zrobili. Wtedy byłoby łatwiej, przyjemniej, ale nie wyciągalibyśmy błędów, czy wniosków, które możemy otrzymać po otrząśnięciu się z nieprzyjemnej sytuacji, do której nie chcemy powrócić. A może i chcemy? Chcemy cofnąć czas i postąpić inaczej. Niektórych rzeczy nie zrobić, czasami ugryźć się w język, nie angażować się, nie zdradzać pewnych sekretów, omijać fałszywe przyjaźnie, nie spotykać wrednych ludzi, którzy niewątpliwie wiedzą więcej o twoim życiu, niż ty sam. I dlaczego bardzo tego pragnąc, nie możemy nic z tym zrobić? Znowu odpowiedź jest jedna. Życie – z milionem złowrogich ludzi, tysiącem różnorodnych sytuacji, setkami nieoczekiwanych zwrotów akcji i dziesiątkami mieszanych uczuć.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Zastanawiała się dokąd zabierze ją Michael. To ogarnęło w tym momencie cały jej umysł. Dziwne, ale tak właśnie było. Gdyby powiedziała o tym wszystkim Markusowi, prawdopodobnie wpadłby w szał. Wczorajsza sytuacja była dla niej nieprawdopodobna. Wydawało jej się, że to tylko sen, niekoniecznie zły, bo przecież przełamali pierwsze lody. Chciała dotrzeć do blondyna, odszyfrować powód jego tajemniczości, dowiedzieć się wszystkiego o jego życiu w przeciągu tych kilkunastu lat. Tylko dlaczego miała taką potrzebę? W głębi siebie czuła, że tak po prostu musi postąpić. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Leżał, opierając głowę na dłoniach. Wreszcie lekko się uśmiechał. Chociaż wiedział, że do jakiejś trwałej więzi jeszcze daleka droga. Może zaczynało coś kiełkować na nowo? Na tym etapie nie można było wysunąć takich wniosków. 

Wreszcie coś mi się udało!
Nie możesz zapeszać.

Ale coś się pojawiło. Jakiś jasny promyk, światełko w tunelu!
Mówisz jakbyś umierał…

Ugh… czy naprawdę część mnie jest aż tak pesymistyczna?
Nie da się ukryć, chociaż to tylko mały procent.

Myślisz, że mi wybaczy?
Pytasz się samego siebie, jesteś nienormalny…

Odpowiedz. Wybaczy?
Jeśli w stu procentach w to uwierzysz, tak.

Mam myśleć pozytywnie?
Masz myśleć przede wszystkim realnie, z nutą pozytywizmu. Jeżeli naprawdę tego chcesz, uda się. Pamiętaj, najtrudniej przekonać samego siebie, kiedy to uczynisz cała reszta staje się błahostką.
 
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kończyła rozczesywać swoje długie włosy, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Tym razem pełna kultura? – uśmiechnęła się w stronę blondyna.
- Kiedyś trzeba się poprawić. – odwzajemnił gest. – Jesteś gotowa?
- Raczej tak. – odłożyła szczotkę. – Trzeba jeszcze powiedzieć Stefanowi.
- Już wie, że wychodzimy. – miała się wtrącić. – Uprzedzając twoje kolejne pytanie, był w wielkim szoku, ale stwierdził, że czuł to gdzieś w kościach. – pokręcił głową. – Niesamowity człowiek.
- Zgadzam się. – przytaknęła. – Idziemy? – w odpowiedzi Michael skinął lekko głową.


 Idąc rozmawiali o różnych nieistotnych sprawach. Chyba tego potrzebowali. Oderwać się od codzienności, problemów, sportu. Dziewczyna nie do końca wiedziała, gdzie prowadzi ją chłopak, aż zobaczyła w oddali pojawiające się drzewa.
- Park? – zapytała lekko zdumiona.
- To nie jest zwykły park. – odparł zupełnie poważnie.
- Nie? – zaśmiała się. – A myślałam, że każdy wygląda podobnie.
- Ten jest wyjątkowy.
Weszli w głąb. Ines zastanawiała się dokąd się kierują. Po drodze było tyle wolnych miejsc, na których już dawno mogliby przysiąść.
- To tutaj. – Michi przystanął przy najstarszej ławce w tym parku, była poniszczona, lecz jeszcze się nie rozpadała.
- Dlaczego zabrałeś mnie tu? – i nagle coś rozbłysło, pamięć zaczynała wracać do sytuacji sprzed parunastu lat. – Czy to tu kiedyś…
- Wyryliśmy serce jako dzieciaki, kiedy przyszliśmy tu z panią Margaret? – dziewczyna powoli skinęła. – To dokładnie to miejsce. – przeszedł do tyłu i przykucnął, postąpiła tak samo. – To jest nasze. – wskazał chyba najgrubsze serce spośród wszystkich. – Pamiętasz, obrysowałaś dodatkową linię, po to…
- Żeby przetrwało do końca świata, a nawet kilka dni dłużej. – zaśmiała się. – Oczywiście, że pamiętam.
- Usiądziemy ? – w odpowiedzi usłyszał szybkie jasne. – To jest ten moment Ines. Teraz oboje musimy wrócić do przeszłości, żeby potem raz na zawsze się od niej odciąć. – westchnął.
- Przecież oboje wiemy co się stało, nie musimy odgrzebywać starych ran. – zaczęła przypominać sobie Markusa sprzed kilku lat.
- Muszę ci to wszystko wyjaśnić, musisz wiedzieć jaki byłem głupi, jak zniszczyłem czyjeś szczęście, które należało do twojego brata, jakim byłem dupkiem! – nie było mu łatwo, załamywał mu się głos.
- Więc dlaczego to zrobiłeś? On był taki szczęśliwy, miał się jej oświadczyć, miał plany, marzenia, a ty to tak po prostu zniszczyłeś! – pojedyncze łzy zaczęły ściekać po jej policzkach.
- Ines, nie umiem sobie tego wybaczyć! Jestem cholernym kretynem. Byłem pijany i się założyłem, że wyrwę jakąś panienkę. Ona ledwo kontaktowała, zainteresowałem ją, nie wiedziała co robi, poddała się. Po prostu to wykorzystałem. Jak ostatni cham. – jego oczy również stawały się mokre. – Nie chciałem by Markus kiedykolwiek cierpiał. Jak wtedy nas nakrył, dowiedziałem się, że to jego dziewczyna, a na dodatek prawie narzeczona….. nawet nie wiesz jakie zażenowanie wtedy czułem. I jak ostatni tchórz nawet nic nie powiedziałem. – popatrzył na Ines, która zaczęła coraz bardziej płakać. – Ostatnią osobą, przez którą powinnaś teraz uronić chociażby jedną łzę, jestem ja. Rozumiem jeżeli po tym co ci powiedziałem znienawidzisz mnie tysiąc razy bardziej i nie będziesz chciała nigdy więcej mnie widzieć. Sam już czasami nie mogę na siebie patrzeć. Ale musiałem ci to wszystko wyjawić. Chciałem, żebyś znała prawdę, nawet najgorszą. – zakrył twarz dłońmi.
- Nie ja powinnam być na ciebie najbardziej zła, ale mój brat. To jemu zawiniłeś, jednak przez to, że jestem z nim tak blisko przelało się także na mnie. Nie wiem, jak uda ci się porozumieć z Markusem, ale dopilnuję żeby to się wydarzyło. – przetarła chusteczką mokre ślady. – Popatrz na mnie. – nie reagował. – Wieczna ucieczka nic ci nie da. Michael! – po kilkunastu sekundach ujrzała zaszklone oczy blondyna. – Pomimo tego, że jestem na ciebie wściekła za to co zrobiłeś, widzę że żałujesz. Szczerze. Najwidoczniej każdy bohater czasem zachowuje się jak dupek. – przysunęła się do niego i mocno przytuliła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Hej!
Na samym początku chciałabym Was bardzo, bardzo przeprosić: za to, iż rozdział miał być kilka tygodni temu, za zaniedbanie Waszych blogów, które już nadrobiłam. Niestety szkoła mnie nie rozpieszczała, a że zaczynam ferie jako pierwsza, dlatego semestr się zamyka i musiałam ogarnąć jakoś 20 przedmiotów, żeby te oceny były całkiem możliwe. Potem nastały Święta i chciałam jej po prostu spędzić poświęcając czas rodzinie. Mam nadzieję, że mnie jakoś zrozumiecie.
Oddaję Wam 15 i to jest ten moment, w którym wszystko się wydało, jednak kilka niespodzianek i niewiadomych jeszcze planuję.
Za nami pierwszy konkurs Turnieju Czterech Skoczni. Jak Wasze odczucia? :) Ja się cieszę szczególnie z 1 i 2 miejsca ^^
Chciałabym Wam również życzyć: Szczęśliwego Nowego Roku 2016! Żeby okazał się lepszy niż ten, żebyście w nim spełniły niektóre cele/marzenia, ale przede wszystkim  byście były zdrowe, bo bez tego ani rusz.
Buziaki ;**

środa, 2 grudnia 2015

Rozdział XIV



„Jak tylko słońce wstanie
I zmieni się pogoda
Zabiorę się na spacer
Pójdę przed sobą schować
Nie wiem gdzie
Prawdopodobnie tam, gdzie chcę
Wymyślę się od nowa
Poskładam się inaczej
Ubiorę w nowe słowa
Najlepiej jak potrafię
Kilka zmian
I będę tym, kim będę chciał”
- Video „Ktoś nowy”

Kolejny dzień, który nie wiadomo co przyniesie. Przecież niejednokrotnie bywa, iż budzimy się jak gdyby nigdy nic, wszystko płynie swoim tempem, jest monotonne i nagle staje się coś nieoczekiwanego, co diametralnie odmienia nasze życie. Czy możemy się przed tym uchronić, czy możemy temu zapobiec? Oczywiście, że nie. Każde pytanie tego rodzaju prowadzi do negatywnej odpowiedzi. Życie to zwrot mnóstwa nieoczekiwanych, nieprzewidzianych sytuacji. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Ku wielkiemu zaskoczeniu Stefana oboje weszli do kuchni w tym samym czasie. On sam wstał najwcześniej, żeby posprzątać cały bałagan po imprezie.
- Siadajcie. – wskazał ręką na krzesła. – Muszę wam coś powiedzieć.
- Mamy się bać? – zaśmiała się Ines. Blondyn natomiast złapał się za głowę, która dawała o sobie znać. Odczuwał skutki nadmiernego picia alkoholu.
- Raczej nie, chociaż… sam nie wiem co może się wydarzyć. – przeczesał ręką włosy. – Muszę was zostawić do wieczora, niby to kilka godzin, ponieważ dochodzi pierwsza, ale chcę prosić o jedno. – nic nie mówili. Kontynuował. – Nie roznieście mi domu, kiedy będę u rodziców. – uniósł kąciki ust.
- Nie jesteśmy dziećmi, Stefan. – odparła dziewczyna z lekkim uśmiechem, chociaż w głębi siebie czuła niepokój.
- Nie? A tak się zachowujecie. Myślicie, że to przede mną ukryjecie. – pokręcił głową. – Ja wychodzę, a wy spróbujcie pogadać. Jak dorośli. – ostrożnie wstał i bezszelestnie wsunął krzesło. Minutę później słychać było przekręcanie zamka od drzwi.
A oni zostali zupełnie sami. Któreś mogło uciec, ale oboje nie mieli na to siły. Michael podniósł wzrok na Ines i popatrzył na nią mętnym wzrokiem.
- Bardzo cię boli? – zapytała nagle. Nie spodziewał się kompletnie tego pytania, zresztą ona również nie podejrzewała, że te słowa z taką łatwością wypłyną z jej ust. Odruch troski? Na pewno.
- Jeżeli pytasz o głowę, to tak. – odparł zakłopotany, lecz z nutą pewności siebie.
- Nie wiesz czy Stefan ma tu jakieś tabletki? – przygryzła dolną wargę, a jemu niemalże stanęło serce.
- Ma półkę, w której trzyma wszystko tego typu. – wskazał palcem. Dziewczyna wstała, podeszła do szafki, po czym wyciągnęła paczkę z lekiem przeciwbólowym. Następnie nalała wody do szklanki.
- Proszę. – podała wszystko chłopakowi. – Nie musisz dziękować.
- Mimo wszytko dziękuję. – lekko uniósł kąciki ust ku górze. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i również się uśmiechnęła, a następnie udała się do łazienki.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Dochodziła godzina dziewiętnasta. Kraft jeszcze nie wrócił. Od popołudniowej sytuacji nic się nie wydarzyło. Podejrzewała, że poszedł się położyć. W końcu źle się czuł. Zastanawiała się czy już mu lepiej, czy chociaż trochę ból ulżył. Tylko dlaczego o tym myślała. Czy chciała poczuć się jak pielęgniarka? Oczywiście, że nie. Troska w jej przypadku nie była związana z medycyną. Ona po prostu czuła, że musi tak postąpić. Ten głos był w jej wnętrzu. Leżała i wpatrywała się w sufit, kiedy usłyszała naciskaną klamkę. Jednak nie chciała zmieniać pozycji.
- Mogę? – usłyszała cichy głos blondyna.
- I tak już wszedłeś.
- Fakt, nie było to do końca kulturalne. – potarł ręką czoło. – Musimy porozmawiać.
- Zawsze takie słowa nie zwiastują niczego dobrego. – Usiadła. – Jednak masz rację, musimy. – poklepała miejsce koło siebie, a on po chwili znalazł się koło niej.
- Nie wiem od czego zacząć, bo to co się dziś dzieje jest niewątpliwie dziwne, a tym bardziej niespotykane. Ines, my rozmawiamy. Bez kłótni.
- Chyba dzisiejszym dniem udowodniliśmy, że już dorośliśmy. Pewne sprawy, które się wydarzyły, już się nie odstaną. Nawet jakbyśmy bardzo chcieli. – powoli załamywał jej się głos. Pomimo, iż to dotknęło jej brata, ona przeżywała to z nim.
- Pamiętasz, dziś zapytałaś, czy bardzo boli. – skinęła. – Nie tylko głowa mnie bolała. To – dotknął ręką w okolice serca. – Boli mnie już od paru lat, a od kilku miesięcy jeszcze bardziej.
- Żałujesz? – zapytała ze smutkiem w oczach.
- Jak cholera. Niczego nigdy tak nie żałowałem. Jestem chamem, a do tego tchórzem. Markus miał rację. Nie mam krztyny odwagi do tego, żeby powiedzieć głupie przepraszam. Czuję jakąś blokadę, jakiś wewnętrzny strach. – nabrał powietrza w usta, a następnie gwałtownie je wypuścił. Wydawało się, iż będzie kontynuował, jednak tak się nie stało.
- Otworzyłeś się trochę przede mną, prawda? – nie było odpowiedzi. – Michi, popatrz na mnie.
- Tak, można powiedzieć, że wreszcie wyrzuciłem to z siebie. Chociaż w małym stopniu, ale zawsze. Minimalna ulga.
- Przytul mnie. – powiedziała nagle.
- Co? – wydawał się zaskoczony, jak nigdy w swoim życiu.
- To co słyszałeś. Zrób to zanim zmienię zdanie. – blondyn powoli objął jej kruche ciało. Poczuł przyjemne ciepło. Oboje czuli się bezpieczni.
- Dasz się jutro zaprosić na mały spacer? – zapytał szeptem prosto do jej ucha. Odpowiedziała po krótkiej chwili.
- Nie wiem dlaczego, ale się zgadzam. – uśmiechnęła się. - Nie myślisz, że to wszystko dzieje się bardzo szybko?
- Przeciwnie. Myślę, że zanim odzyskam twoje zaufanie, minie wiele czasu.


„Nie ma zbyt wiele cza­su, by być szczęśli­wym. Dni prze­mijają szyb­ko. Życie jest krótkie. W księdze naszej przyszłości wpi­suje­my marze­nia, a ja­kaś niewidzial­na ręka nam je przek­reśla. Nie ma­my wte­dy żad­ne­go wy­boru. Jeżeli nie jes­teśmy szczęśli­wi dziś, jak pot­ra­fimy być ni­mi jutro?”
Phil Bosmans

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś oddaję Wam 14 rozdział, a to oznacza że już za 2 tygodnie odkryjemy to, co od początku kilka z Was nurtuje, czyli co Michael zrobił Markusowi? 
Piszcie jednak co sądzicie o tym. Jestem ciekawa. Pierwszy raz do rozdziału na końcu umieściłam cytat.
Wielkie zmiany się potworzyły, prawda? Oni rozmawiają! :)
Przepraszam, że w ten weekend nie było mnie na Waszych blogach. Nadrobię to już jutro, po szkole.
Nie wiem, co to za moda, ale dostałam kilka pytań na asku odnośnie mojej nazwy na instagramie i snapie. Wszystkie informacje są na jednej z kilku stron, ale już tutaj napiszę.
Snapchat---> evelina515
Do następnego za 2 tygodnie!
Buziaki <3

środa, 18 listopada 2015

Rozdział XIII



„Uśmiech rzuć na usta i do góry kciuk
Więcej kolorów ma dookoła świat
Pozdrowienia z raju, blisko stąd do gwiazd
Dziś każda droga, ma na końcu bar
Dziś damy ognia na bank”
- Weekend „Wypijemy Popłyniemy”

Od rana rozmyślała o swoim życiu, a głównie o sprawach, które już się wydarzyły. Nie wiedziała dlaczego w nocy, przyśniła jej się sytuacja sprzed kilkunastu lat. Czy teraz te słowa miały jakiekolwiek znaczenie? Przecież nie są już mali. Czas pokazał, iż w życiu nie zawsze jest tak, jak wyobrażaliśmy sobie jako dzieci. Nie każda mała dziewczynka została piosenkarką. Nie wszystkie nastoletnie pary dotrwały do ślubnego kobierca. Nie można powtarzać: Ciekawe, co by było gdyby. To  bez sensu. Z drugiej strony myślała o dzisiejszym dniu. Impreza. Czekała na nią, pragnęła wreszcie się rozerwać i nie myśleć o zbliżającym się sezonie, który niewątpliwie nie będzie należał do najłatwiejszych. Przeczesała rękami swoje czarne włosy, a następnie szybkim ruchem podniosła się z łóżka. Czas zacząć nowy dzień. Nieważne jaki będzie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie mógł spać całą noc. Bez przerwy pojawiały się nowe myśli. Potrzebował kogoś, komu naprawdę mógłby się wygadać. Niestety, nie nasuwały mu się żadne propozycje. Stefan, bracia, mama, koledzy odpadali. Obca osoba również nie była dobrym wyborem. Został sam i monotonna rozmowa z podświadomością.

Spieprzyłem.
Michael, skoncentruj się, nie możesz tyle o tym myśleć.

Kim jesteś żeby mnie przywoływać do porządku?
Hmm, być może częścią ciebie.

Albo głupim głosem w mojej głowie.
Możliwe..  Żałujesz?

Czego? Trochę się tego nazbierało.
Dobrze wiesz, o co chodzi.

Tego, że teraz nie mogę normalnie spojrzeć w jej oczy? Że kilka lat temu zachowałem się jak ostatni dupek? Tego, że zmarnowałem życie Markusowi, który paradoksalnie okazał się jej bratem? Cholernie tego żałuję.
Zrób coś z tym, nie zostawiaj tak tego.

Mam dosyć, tracę na to wszystko siły. Teraz, kiedy jest tak blisko mam wielką ochotę ją przytulić.
Dlaczego tego nie zrobisz?

Może nie chcę, żeby jej dłoń odcisnęła się na moim policzku.
Myślisz, że ci się nie należy?

To nie o to chodzi, po prostu…
Po prostu jesteś tchórzem, Michael. Dopóki nie przetłumaczysz sobie, że możesz, nie zyskasz niczego. Niczego.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Zbliżała się godzina, w której mieli pojawiać się goście. Powoli nałożyła ciemną sukienkę. Była raczej skromna, w sam raz na tego rodzaju okazję. Włosy postanowiła związać w wysokiego kucyka, a oczy pomalować dość stonowanie. Kiedy przeglądnęła się  w lustrze, uznała że może być. Wyszła z pokoju i właśnie w tej chwili zobaczyła przed sobą sylwetkę blondyna. Miał na sobie czarne spodnie oraz ciemnoniebieską koszulę, która doskonale opinała jego chudy, ale umięśniony tors. Popatrzyli na siebie. Chłopak lekko się uśmiechnął, a Ines nie wiadomo dlaczego odwzajemniła to. Michael był w szoku. Pierwszy raz się do niego uśmiechnęła, sama z siebie. Czy to był jakiś progres? Oboje w tym momencie nie umieli odpowiedzieć na to proste pytanie.

Godziny mijały, a wszyscy byli coraz bardziej pod wpływem alkoholu.
- Ines, a ty właściwie masz kogoś? – zapytał niespodziewanie Gregor.
- Aż tak bardzo cię to interesuje? – odparła zaskoczona pytaniem chłopaka.
- Tylko tak pytam. Wiesz, jakbym miał taką śliczną dziewczynę nie pozwoliłbym jej jechać do innego państwa na imprezę z samymi chłopakami. – zaśmiał się. Ines z rozbawieniem pokręciła głową.
- Mam to uznać za komplement? – uniosła brew.
- Poniekąd. – puścił jej oczko.  – Zróbmy jakiś konkurs. – dodał. – Nie jesteśmy do końca trzeźwi, więc będzie ciekawiej.
- Co proponujesz? – zagadnął Stefan
- Masz Fifę? – Kraft skinął głową. – Podzielimy się na cztery zespoły dwuosobowe. Ja ze Stefanem, Manuel z Manuelem, Andreas i Didl, no i Michi z Ines. – ostatnia dwójka spojrzała na siebie z mieszanymi emocjami. – Nie widzę sprzeciwu, to zaczynamy. – klasnął w dłonie.
Każda ekipa musiała wybrać własną drużynę. W tej właśnie chwili zaczęły się kłótnie. Nie mogli dojść do porozumienia.
- Bierzemy Barcelonę. – szepnął jej na ucho blondyn.
- Nie, gramy Realem. – odparła ostro.
- Ty nawet nie wiesz, o co dokładnie chodzi w tej grze, dlatego.. – przerwała mu.
- Mówiłam ci kiedyś, iż o wielu rzeczach i faktach z mojego życia nie masz pojęcia. Znowu chcesz się kłócić? – popatrzyła prosto w jego tęczówki.
- Michael, wasza drużyna to? – zapytał Gregor. Chłopak w odpowiedzi chwycił pada i wybrał białą koszulkę Królewskich.  Wszyscy byli w dużym szoku.

Gra toczyła się od godziny. Każdy był pod wrażeniem, kiedy drobna dziewczyna zaczęła sprytnie ogrywać przeciwników. W ostateczności na pierwszym miejscu widniała nazwa Real Madrid.
- Gratuluję Wam. – odparł Schlieri, który nie krył zaskoczenia, a Ines na znak triumfu szeroko się uśmiechnęła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Goście trochę w lepszym, bądź gorszym stanie opuścili dom Stefana. Dziewczyna nie miała kompletnie siły. Zmęczenie dawało o sobie znać, tym bardziej że dochodziła 5 nad ranem. Ostatkami energii zmyła makijaż i przebrała się w pidżamy. Wyszła z łazienki i wpadła prosto na coś, a raczej na kogoś.
- Przepraszam. – wyszeptała, gdy oboje znaleźli się niebezpiecznie blisko. Blondyn objął dziewczynę, był pijany. – Michael, możesz się odsunąć?
- Nie. Chcę podziękować ci za grę. Nie sądziłem, że wygramy. Jesteś fenomenalna. – wyszeptał jej do ucha. Nie wiedziała dlaczego, ale dobrze czuła się, kiedy był koło niej.
- To wszystko? – chciała aby jej głos brzmiał normalnie.
- Gregor miał rację. – nie domyśliła się o co chodzi. – Jesteś śliczna.

 *  *  *  *  *  *  *  *  *  *

Hej!
Dziś środa, a więc oddaję Wam kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba, chociaż ja mam wobec niego mieszane uczucia.
Pogoda jest okropna, ciągle pada, brrr.
Bardzo się cieszę, że akurat w tym tygodniu dodaję ten rozdział, ponieważ przy okazji mogę Wam życzyć miłego oglądania inauguracyjnych konkursów już w ten weekend! Po tylu miesiącach przerwy PŚ powraca, a ja się ogromnie cieszę! To już za 3 dni ^^
Także do kolejnego!
Buziaki <3

środa, 4 listopada 2015

Rozdział XII



„Gdyby tak zapomnieć o...
zasadach co...
trzymają w klatce nas.
Gdyby tak jak w stereo
usłyszeć głos
co ciągle woła...”
- Mrozu „1000 m nad ziemią”

Ile czasu potrafimy się na kogoś gniewać? Nie jest to określone jednym terminem. Przecież to zależy od nas. Jedni są źli na drugich tylko tydzień, inni nawet kilka lat. Wszystko jest uwarunkowane od powagi sytuacji. Jeśli jest to błahostka zwykłą głupotą byłoby się obrażać długi okres czasu. Sprawa poważniejsza? Jak najbardziej wiele wyjaśnia.  Jednak istnieje jeszcze jeden rodzaj. Pomimo tego, że dana osoba czymś nas zraniła i tak nas do niej ciągnie. W pewnych momentach mamy chęć tak po prostu ją uścisnąć. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego wtedy kierują nami zbieżne emocje? Najprawdopodobniej to wszystko powodują jakieś uczucia, które posiadamy względem innej osoby. Nie wygramy z tym, nawet jeżeli byśmy bardzo chcieli. Jesteśmy na straconej pozycji. Zawsze. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Po obiedzie cała trójka była gotowa na stosunkowo duże zakupy. Ines dziwnie czuła się, kiedy siedziała w samochodzie na tylnym siedzeniu i widziała jak blondyn ukradkowo na nią zerka. Denerwowało ją to, ale ze względu na Stefana nie mogła nic powiedzieć.
Produkty znajdowali w miarę szybko, szło sprawnie. Dotarli  do działu z owocami.
- Co powiecie na to, żeby zrobić na kolację sałatkę owocową? – zagadnął Stefan. Dziewczyna od razu skinęła głową.
- Uwielbiam takie rzeczy. – uśmiechnęła się.
- To chodźcie wybierzemy, z czego ją zrobimy. – przystanął. – Proponuję jabłko, ananas, pomarańcz i kiwi. – blondyn się skrzywił. – Nie pasuje ci?
- Mam uczulenie na kiwi. Możemy je czymś zastąpić? – podniósł brzoskwinie.
- Co o tym sądzisz Ines, która wersja ci bardziej odpowiada? – zapytał Kraft.
- W zasadzie to… - nie chciała tego mówić. – też mam uczulenie na kiwi, więc chyba wersja Michaela jest lepsza. – blondyn szeroko się uśmiechnął.
- Jesteście spokrewnieni? – Stefan uniósł brew.
- Dlaczego? – spytali jednocześnie.
- Macie te same nawyki, uczulenia, mówicie w jednym momencie. Jesteście tak cholernie podobni. – zaśmiał się. Popatrzyli się na niego z dziwnym wyrazem twarzy. – Nawet teraz tak samo marszczycie czoło. – milczeli. – Chodźcie dalej.

Udali się jeszcze do innego sklepu, ponieważ Kraft zapomniał o żarówkach. Jak się okazało, było tam jeszcze sporo innych rzeczy. Ines uwielbiała chodzić i oglądać rozmaite przedmioty do urządzania wnętrz. Postanowiła trochę się rozejrzeć. Jej uwagę przykuł dział z ogromnymi łożami małżeńskimi. Zawsze chciała takie posiadać. Duże, wygodne, rozmarzyła się. Nagle koło niej ktoś się pojawił.
- Dlaczego za mną chodzisz? – spytała, kiedy odkryła, że to blondyn.
- Lubię oglądać łóżka. – wzruszył ramionami. Znów wspólna cecha.
Dziewczyna chciała się trochę odsunąć, ale niestety potknęła się. Wszystko działo się w ułamku sekundy. Michael zareagował, chciał ją złapać. Na marne. Oboje runęli na pobliski mebel. Lekko się podparł, aby jej nie przygnieść. Oboje spojrzeli na siebie, byli zdezorientowani, ale dziwnie żadne z nich nie zmieniło pozycji. Nagle oboje usłyszeli dość głośne chrząknięcie.
- Przepraszam państwa, ale taki test łóżka najlepiej przeprowadzać w domu, a nie tu. – pracownik sklepu popatrzył na nich i odszedł. Ines lekko się zarumieniła. Blondynowi również zrobiło się wstyd. W popłochu wstali, a potem rozeszli się w różne strony.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Przeglądała portal na telefonie, kiedy usłyszała pukanie do drzwi.
- Proszę! – krzyknęła.
- Nie chciałbym przeszkadzać, ale chyba musimy porozmawiać. – ujrzała Stefana.
- Jasne, wchodź. – poklepała miejsce obok siebie. – Tak właściwie, to o czym?
- Pamiętasz co niemal się wydarzyło przed dzwonkiem Michaela? – skinęła głową. Pamiętała. – Nie chcę, żebyś mnie źle zrozumiała, ale nie chce psuć tej przyjacielskiej relacji, która gdzieś powoli kiełkuje. Dobrze, że Michi wtedy nam przeszkodził.
- Masz rację Stefan. Całkowitą rację. – odrzekła, a następnie lekko go przytuliła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kręciła się z boku na bok. Była druga w nocy, gdy udało jej się porządnie zasnąć.
Był piękny, letni dzień. Słońce unosiło się wysoko nad horyzontem. Oboje bawili się w różne dziecinne zabawy. Wtedy żadne z nich nie myślało co będzie jutro, za tydzień, miesiąc, czy rok. Na tym polega dzieciństwo. Wielka beztroska.
- Fajnie, że się poznaliśmy. – powiedział mały blondyn do ślicznej dziewczynki.
- Ja też się cieszę. – szeroko się uśmiechnęli.
- Idziemy się pobawić? – niepewnie zaproponował. Chętnie i szybko skinęła główką, a tym samym uwolniła wiele czarnych, pojedynczych włosów. – Chodźmy.
Przeszli za dom i znaleźli się w ogrodzie. Była tam zrobiona piaskownica i jedna huśtawka.
- Pohuśtać cię? – zapytał ją. Znowu przytaknęła. Usadowiła się na siedzeniu. Chłopczyk stanął za nią i powoli zaczął ją bujać.
W pewnym momencie nie zdążył odskoczyć, a lekko rozpędzona huśtawka go uderzyła. Od razu zsiadła i podbiegła do chłopaka. Domyśliła się, że bardzo go bolało, chociaż całkowicie tego nie pokazywał, z jego oczu nie uroniła się żadna łza. Podeszła bliżej i tak po prostu go objęła, z całej siły.
- Jesteś moim bohaterem, Michael.
- Zawsze będę, Ines.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Kochane, ogromnie Was przepraszam, ponieważ rozdział powinien być tydzień temu. Wiem.. Niestety musiałam pozaliczać wszystko w szkole, a już nie chcę przerywać tego, że rozdziały są dodawane w środy, więc dlatego takie opóźnienie. 
Rozdział według mnie jest taki sobie, ale to już same oceńcie! 
Każdy myślał, że ze Stefanem będzie jakiś poboczny romans, a tu nici. Mam zupełnie inny pomysł na perypetie naszej dwójki :)
No i najważniejsza informacja: 17 dni do inauguracyjnego konkursu! Coraz bliżej! Ja jestem bardzo zadowolona i jednocześnie nie mogę się już doczekać.
To tyle. Do następnego, mam nadzieję normalnie za 2 tygodnie.
Buziaki <3