środa, 19 lipca 2017

Rozdział XXXI

Próbujesz zmieniać mnie, czy chcesz, bym udawał?
Z dnia na dzień był innym kimś?
Skąd nagle pomysł twój na ten cały dramat,
Ten cały bunt i łzy?
Czy jest jeszcze coś, co mogłoby dziś...

Na czas zawrócić nas,
zmienić zdarzeń bieg,
Gdy rozpędzeni gnamy wbrew przestrogom?
A jeśli dzieli nas od przepaści krok,
chcę tylko czuć, że cię mam przy sobie.
- Bracia „Nad przepaścią”
Styczeń, następnego roku:

Prowadził w Turnieju Czterech Skoczni. Czekał na ten moment wiele lat. Wiedział jednak, że wszystko zależy od Bischofshofen. Nad drugim zawodnikiem miał niedużą przewagę. Musiał dać     z siebie wszystko, postarać się w stu procentach! Tym bardziej, iż rywalizacja odbywała się przed własną publicznością.

Wygrasz to, tylko uwierz.
Wierzę, Ines też wierzy.

Bez tej dziewczyny nic nie wyglądałoby tak samo, prawda?
Zdecydowanie. To ona daje mi energię do życia. Ona jest moim wczorajszym, dzisiejszym i jutrzejszym dniem. Jest całym moim światem.

Ogromnie ją kochasz….
Jak nikogo innego.

A gdyby tak nagle odwróciłoby się to?
Co masz na myśli?

Kryzys, kłótnia….
Nic takiego się nie stanie.

Jesteś o tym przekonany?
Tak…

A jednak życie jest nieprzewidywalne i potrafi wywrócić wszystko do góry nogami.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Od rana miała złe przeczucie, nic jej nie wychodziło, nie mogła się na niczym skupić. Wszystko rysowało się w złych barwach. Nigdy nie wierzyła w żadne przesądy, ale kiedy przebiegł czarny kot, spojrzała na to z innej strony. Zaczynała wariować.
- Ines, dobrze się czujesz? – spytał zmartwiony Wank.
- Tak, wszystko jest w porządku. – wysiliła się na udawany uśmiech.
- Jesteś jakaś nieobecna. – ciągnął.
- To chyba przez stres. – próbowała brzmieć rozsądnie.
- Nie martw się, Michael był najlepszy na treningach, wygrał kwalifikacje, nic nie pokrzyżuje mu planów. – przysiadł koło niej.
- Oby. – odparła krótko.
*
Za piętnaście minut miała rozpocząć się pierwsza seria konkursu. Chciała się z nim zobaczyć, chociaż nie miała zbyt dużo czasu. Udała się w stronę kadry Austrii i zobaczyła coś, co kompletnie zwaliło ją z nóg. Michael stał w objęciach jakiejś blondynki koło wejścia. Zacisnęła zęby i pewnie podeszła w ich stronę. Nawet nie zwrócili uwagi, na to iż pojawił się ktoś trzeci. Chrząknęła.
- Hej. – odparł zmieszany, kiedy ujrzał Niemkę. Od razu puścił swoją towarzyszkę.
- Ja już pójdę, trzymaj się Michi. – odpowiedziała tamta, po czym oddaliła się w prawą stronę.
- Kto to był? – nie owijała w bawełnę. Oczekiwała wyjaśnień.
- To była dziewczyna mojego brata. – uniosła brew.
- A przytulałeś ją, bo…? – chciała jak najszybciej poznać całą prawdę, jaka by miała ona nie być.
- Stefan dość mocno ją zranił, chciała się wygadać. – odpowiedział od razu. – Chyba mi wierzysz, prawda? – zaczynał się obawiać.
- Niekoniecznie. – wyszeptała.
- Słucham? Chcesz się kłócić o taką głupią sytuację? – prychnął. – Kochanie, jesteś najważniejsza. Nie istnieje nikt inny. – próbował do niej podejść, lecz ona się oddalała.
- Idę już. – jej głos był ściśnięty.
- Czyli chcesz robić niepotrzebne konflikty? – pokręcił głową.
- Powodzenia w konkursie. – nie czekała na odpowiedź. Jak najszybciej odeszła.
*
Spiker zapowiedział najbardziej oczekiwanego zawodnika.  Miała wspaniały widok na całą skocznię. Spojrzała na górę, a w telebimie ujrzała jego skupioną twarz. Odbił się z progu i szybował. To był długi skok, a przypieczętować wszystko miał nienaganny telemark. Niestety nie poszło jak zamierzał. Po zatknięciu się z podłożem mocno się zachwiał, tracąc równowagę. Niefortunnie upadł, uderzając z dłużą siła w głowę. Potem bezwładny zaczął się osuwać. Każdy był skupiony na nim. Od razu podbiegły służby medyczne, razem z noszami. Ines nie wytrzymała, łzy zaczęły ulatywać z jej oczu. Nie wiedziała co z nim jest, a przecież nie mogła podejść. Po chwili usłyszała rozmowę kibiców.
- Chyba stracił przytomność. – rzekł jeden z nich, a wtedy niemal stanęło jej serce.

„Cały mój świat, znika za szkłem, gdy nie ma Ciebie.
Niewiele wart każdy mój dzień, gdy nie ma Ciebie.”
- Bracia „Za szkłem”
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej! 
Nie było mnie tu dawno, sama chyba nie spodziewałam się, że wrócę. Chciałabym jednak dokończyć, więc wrzucam dziś ostatni rozdział, został jeszcze epilog i szczerze powiem nie wiem, kiedy będzie. Ostatnio byłam w Wiśle, dla mnie był to najlepszy czas spędzony w całym moim życiu, naprawdę. Kiedyś miałam kilka pytań w związku z kontaktem do mnie, więc jeśli chcecie śmiało piszcie tu: evelinaa25@wp.pl na każdy możliwy temat, zawsze odpiszę!
Do kolejnego! ;*



środa, 8 lutego 2017

Rozdział XXX



„Kocham cię, uciekają myśli złe
Zamiast róż magia słów...
Kocham cię, czasem zapominam, że
Tylko to liczy się...

Widziałam w twoich oczach tamten blask
Kiedy mówiłeś kocham pierwszy raz

Myśli i słowa by znowu budować nowy dzień, nowy, nowy dzień
Wichry i burze, to wszystko by znów wiedzieć, że...

Kocham cię, nasza miłość zmienia się
Tak jak my, z każdym dniem...
Tak bardzo kocham cię i wierzę w każde słowo twe
Gdy jesteś tuż obok mnie...”
- Bajm „Myśli i słowa”

Chociaż minęły dopiero dwa tygodnie, odkąd byli razem nic tak naprawdę się nie zmieniło. Tak jak do tej pory pisali ze sobą, rozmawiali, kiedy tylko pozwolił im na to czas. Jak zareagowali ich znajomi, na to, iż są razem? Całkiem normalnie, ponieważ spodziewali się tego.  Nie trzeba było być wróżką, żeby domyślić się, że jest coś pomiędzy nimi. Pasowali do siebie, byli pod wieloma względami tacy sami. Oboje mieli swoje wady, ale nie dostrzegali ich.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Tęsknię za tobą. – Michael nie krył tego. Zachowywał się trochę jak nastolatek, ale nie przeszkadzało mu to.
- Ja też. – westchnęła. – Kiedyś powtarzałam, że nie wplączę się w związek na odległość.
- Chyba nie żałujesz? – spytał z nadzieją.
- Oczywiście, że nie! Nawet tak nie myśl. – zaśmiała się. – Stwierdzam tylko, że dużo rzeczy nam się wydaje, a potem życie i tak wyznacza swój tor.
- Racja. – zgodził się z nią. – Mam bardzo mądrą dziewczynę.
- Powinieneś być zadowolony. – wstała i popatrzyła za okno.
- Jestem najszczęśliwszy na świecie. – odparł pewnie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Siedziała przy komputerze, przeglądając stronę z ubraniami. Nagle pojawiła się wielka reklama. Już miała nacisnąć krzyżyk, gdy coś przykuło jej uwagę. Młody Austriacki skoczek  - Michael Hayböck i siostra niemieckiego zawodnika w związku?  Zaciekawiona kliknęła na nagłówek. Po chwili otworzyła się strona, na której był dokładny opis i kilka zdjęć, które jednak nic konkretnego nie przedstawiały. W artykule część się zgadzała, a reszta była kompletną fikcją. Przecież nie spotykali się ze sobą od kilku miesięcy, czy nie zapoznał ich Markus. Dziwnie czytało się o sobie na portalu plotkarskim. Miała nadzieję, że była to ostatnia tego typu publikacja.
- Ines, mam pomysł. – jej brat wszedł oczywiście bez pukania. Odruchowo zamknęła kartę przeglądania.
- Jaki? – popatrzyła w jego stronę.
- Pomyślałem, że moglibyśmy odwiedzić ciotkę w Innsbrucku. Ucieszyłaby się, a ty przy okazji pójdziesz do Michaela. – dokładnie analizowała każde słowo.
- Dobrze. Jeżeli chodzi o mnie, nie mam nic przeciwko. -  zaśmiał się.
- Tak myślałem, ale wolałem się upewnić. Wyruszamy w czwartek. – dodał, a potem poszedł do swojego pokoju.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie wspominała nic blondynowi o nieoczekiwanej wizycie. Chciała zrobić mu niespodziankę.
Podróż minęła zaskakująco szybko. Prawie cały czas się wygłupiali, rozmawiali albo słuchali głośno muzyki. Wyglądali jak dzieci, wykonując różne ruchy głowami. Byli bardzo zgranym rodzeństwem i dużo ludzi im tego zazdrościło.
U cioci posiedziała dwie godziny, jednak słuchając jej opowieści myślami była zupełnie gdzie indziej. W końcu się wyrwała i poszła w kierunku mieszkania chłopaka. Była ciekawa jak zareaguje na jej obecność. Jednak gdzieś w głębi miała nadzieję, że się ucieszy. Dochodząc pod odpowiednią klatkę napotkała kolejny problem. Aby dostać się do środka, musiała zadzwonić. Odczekała pięć minut i na szczęście los się do niej uśmiechnął. Starszy pan udawał się na spacer z psem, a ona szybko złapała drzwi. Pobiegła na górę i zatrzymała się przed jego mieszkaniem. Wzięła dwa wdechy. Denerwowała się, ale nie wiedziała dlaczego. Nacisnęła dzwonek i stanęła z boku, tak by wizjer jej nie ujął.
- Już idę. – krzyknął po dłuższej chwili ze środka. Usłyszała dźwięk przekręcanego zamka. Chłopak myślał, że to jakiś głupi żart, aż nagle ktoś szczelnie go ujął. Rozpoznałby te perfumy nawet na końcu świata. – Kochanie, co ty tu robisz? – był w ogromnym szoku.
- Nie wpuścisz mnie? – zaśmiała się. Złapał jej dłoń i zaprowadził do salonu.
- Ponawiam pytanie. Jak się tu znalazłaś? – jego oczy błyszczały.
- Przyjechałam. – wzruszyła ramionami. – Nie cieszysz się?
- Nawet tak nie mów. – przybliżył się i delikatnie ją pocałował. – Tęskniłem jak cholera. – uśmiechnęła się. – Jesteś głodna?
- Nie, raczej przejedzona. Ciotka wyprawiła nam ucztę.
- Więc przyjechałaś do niej? – posmutniał, lecz całkowicie udawał. – Już myślałem, że to ja jestem głównym powodem.
- Markus chciał ją odwiedzić i stwierdził, że ja mogłabym iść do ciebie. – musnęła jego policzek.
- Więc to jego inicjatywa? – przytaknęła.

*

Spędzili wspólnie razem całe popołudnie. Nie chcieli się rozstawać chociaż na chwilę. Myśl, że są w tym samym mieście, blisko siebie, niczego nie ułatwiała.
- Może zostaniesz na noc? Jest już późno. – zaproponował chłopak. Spojrzała w jego stronę.
- Nie mam przy sobie rzeczy. – machnął ręką.
- To nie jest problem. Dam ci jakieś swoje bokserki i koszulkę. Proszę. – nie mogła mu odmówić.
- Dobrze. Napiszę do Markusa, żeby się nie martwił. – westchnęła.
- Przecież jesteś ze mną. Wiadomo, że nic ci się nie stanie. Nie pozwoliłbym na to. – poczochrała jego włosy.
- Wiem.
Po obejrzeniu filmu postanowiła wziąć prysznic, korzystając z rzeczy, które przygotował jej blondyn. Wychodząc z łazienki napotkała jego wzrok.
- Pasuje ci ten strój. – puścił jej oczko, a następnie on udał się do pomieszczenia, które jeszcze przed chwilą zajmowała.
Położyła się na dużym łóżku. Nawet nie wiedziała, że jest takie wygodne. Miał piękne mieszkanie, ale sypialnia zdecydowanie ją urzekła. Dominującymi kolorami była szarość i biel. Wszystko wzajemnie idealnie się dopełniało. Było minimalistycznie, ale cudownie.
- Zadomowiłaś się już? – spojrzała na chłopaka, którego oświetlała jedynie mała lampka. Lubiła patrzeć na jego wyrzeźbiony tors.
- Chyba tak. – odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie.
- To dobrze. – układając się na łóżku, wyłączył światło. Wtuliła się w niego. Czuli się wspaniale. – Zapomniałem! – uniosła brwi.
- O czym? – zapytała zaskoczona. Nachylił się nad nią.
- Jest jedna bardzo ważna sprawa. Nie wiem dlaczego, nie powiedziałem ci tego wcześniej. – zawahał się.
- Śmiało. Możesz mi wyjawić wszystko. – ciekawiło ją to.
- Kocham cię, Ines. – ujęła w dłonie jego twarz.
- Też cię kocham, Michael. – znowu go pocałowała, tym razem długo i namiętnie.

„Zwy­cięzca­mi w miłości są po­kona­ni przez miłość.”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej! 
Znów długo mnie tutaj nie było, ale teraz mam ferie i postanowiłam coś dodać. To już 30! Świętujemy! Został jeszcze jeden rozdział oraz epilog. 
Jestem w szoku, iż pomimo mojego zaniedbania bloga, dalej przybywa wyświetleń oraz nowych czytelników! Dziękuję, że jesteście <3
Do kolejnego.... kiedyś! 

niedziela, 1 stycznia 2017

Rozdział XXIX



„Jeśli to tylko sen
Nie chcę budzić się
I już na zawsze zostać tu
Niech zginie cały strach
Dzisiaj stało się, nie wiedziałem że też chcesz
A gdy w końcu jesteś blisko mnie, czuję że
Staje nagle w miejscu świat
Gwiazdy tańczą wokół nas
Kiedy ty, kiedy ja, kiedy my
Oprócz nas już nikt
Z tobą świat zyskuje treść
Z tobą wiem że mogę biec
Nawet gdy brak już sił
Wszystko nic, byle z tobą być”
- Antek Smykiewicz „Jak sen”

Dlaczego każdy uważał, że są dla siebie stworzeni i jak najbardziej powinni być razem? Czy to nie oni decydowali o tym? Oczywiście, poniekąd było to miłe, ale czasem bardzo uciążliwe. Nawet w gazetach pojawiały się ich wspólne zdjęcia. Czy prywatność dziś jest dla ludzi rzeczą kompletnie obcą? Przecież każdy chciałby ją posiadać, a nie co rusz dowiadywać się nowych plotek o sobie. Starajmy się, zająć  swoim życiem i nie mieszać w cudze. Wtedy  będzie o wiele lepiej.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Wszystkie nasze pobyty gdziekolwiek kończą się imprezami, to jakiś zwyczaj? – zaśmiała się Ines w stronę chłopaków.
- Wbrew pozorom sportowcy lubią się zabawić. – Wank odezwał się jako pierwszy.
- Może się wiele zadziać. – dopowiedział Welli.
- Wam tylko jedno w głowach. – pokręciła  głową.
- My w przeciwieństwie do ciebie nie mamy nikogo. – stwierdził ten drugi. Uniosła brew. – No, ty masz partnera.
-Jesteście tego pewni? – popatrzyli się na siebie.
- To widać. – tym razem głos zabrał Richard.
- Pozory jednak mylą. – puściła im oczko. – Nie jesteśmy razem.
- Jeszcze nie. – mruknął Markus siedzący na łóżku. Jednak nikt go nie usłyszał.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Ubrała się dosyć prosto i klasycznie. Czarna sukienka sięgała jej do kolana, zrobiła lekki makijaż, a włosy puściła luźno. Nie lubiła przepychu i o wiele bardziej ceniła minimalne rozwiązania. Chciała jednak wyglądać ładnie. Czy tym powodem był blondyn? Chyba nie można było wykluczyć tej opcji, zważywszy uwagę na okoliczności.
- Idziesz już na dół? – zapytał jej brat, stojący przy drzwiach.
- Tak, niedługo zejdę. – odpowiedziała, zapinając bransoletkę.
- Pasuje ci. – uśmiechnął się.
- Jest bardzo ładna…… i wyjątkowa. – odparła po chwili.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Odbijany. – usłyszała zza pleców znajomy głos, a potem poczuła jego silne ramiona.
- Czemu nie jesteś z kolegami? – zapytała.
- Wolę twoje towarzystwo. – pocałował ją w policzek.
- Nie tak publicznie. – upomniała chłopaka, który dziwnie na nią spojrzał.
- Nie chcę się ukrywać. – pokręciła głową. – A ty?
- To nie jest odpowiednia chwila na rozmowę. – chwycił jej dłoń.
- W takim razie idziemy. – pociągnął ją za sobą. – Do bardziej ustronnego miejsca. – dopowiedział, gdy zobaczył jej minę.
Dotarli oczywiście do jej pokoju, ponieważ tylko tam nikt nie przeszkadzałby im. Niemka usiadła na łóżku, natomiast Michael zgasił światło. Zostały im tylko gwiazdy i księżyc, który dawał niewielkie oświetlenie. Zmusił ją by wstała, a następnie intensywnie spojrzał w jej piękne oczy, które uwielbiał.
- Jakoś niezręcznie się zrobiło. – próbowała rozluźnić atmosferę.
- To poważny temat. – pogładził kciukiem jej policzek. – Dobrze wiesz, że nie zachowujemy się jak przyjaciele. Od jakiegoś czasu wydaję mi się, iż to tylko jakaś przykrywka. – złapał jej obie dłonie. – A ty co o tym sądzisz? Powiedz. – chciał usłyszeć co ma do powiedzenia, a zarazem trochę się tego obawiał.
- Zdecydowanie nie jest to łatwe. – westchnęła. – Ciekawi cię co o tym myślę? Jesteś dla mnie ogromnie ważny, dajesz mi wsparcie, pocieszasz mnie, nigdy przy nikim nie byłam bardziej szczęśliwa. – zrobiło mu się cieplej. – Boję się jednak, że to wszystko uleci, ponieważ zadzieje się coś więcej. – potrząsnął głową.
- Nie będzie tak, Ines. – nalegał.
- Jesteś w stanie dać mi na to gwarancję? – prychnęła.
- Nie jestem, bo się nie da. Przecież wiesz. Mogę ci jednak przyrzec, że jeśli się zgodzisz na kolejny etap pomiędzy nami, będę zdecydowanie najszczęśliwszym chłopakiem na tej planecie. – przymknęła na chwile powieki. – Pozwól nam spróbować. Proszę. – wyszeptał.
- Chciałabym, ale mam jakąś blokadę…. – jej oczy się zaszkliły.
- Nie nalegam. – westchnął. Wrócimy do tego, kiedy będziesz gotowa. – zapewnił.
- Dasz mi dokończyć? – przytaknął. – Mam jakąś blokadę, ale pomimo tego chcę zaryzykować, chcę budzić się z myślą, że nie jestem sama. – nie wierzył w to co powiedziała, to była magiczna chwila i najbardziej przez niego oczekiwana.
-  Zdecydowanie jesteś najlepszą osobą, jaką kiedykolwiek miałem u swojego boku. – zbliżył się, a następnie musnął jej wargi.
Zaczął całkiem delikatnie, z każdą kolejną sekundą ich pocałunek był inny. Oboje włożyli w niego wszystkie swoje uczucia. Dali sobie szansę. Od dziś nie było podziału na Ines i Michaela. Byli oni. Chłopak zaczął całować szyję dziewczyny. Zmierzało to w jednym kierunku.
- Jesteś pewna, że akurat teraz? – zadał niepotrzebne pytanie, kiedy pożądanie wzrosło w nich do granic możliwości. – Nie chcę byś poczuła się wykorzystana. – dopowiedział.
- A czy wyglądam na taką? – uśmiechnęła się promiennie.
- W takim razie nie będę miał żadnych oporów. – położył ją na łóżku.
- Całkiem słusznie. – zatopiła dłonie w jego włosach.
Ich ubrania zaczęły lądować na ziemi. Jedno po drugim. A oni chcieli, żeby takie chwile zdarzały się jak najczęściej. Potrzebowali siebie nawzajem.

 „Światu pot­rze­ba więcej wrażli­wych serc i mniej zim­nej stali.”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *

 Hej!
Witam Was serdecznie w Nowym Roku! 2016 był dla mnie wyjątkowo wspaniały, więc mam nadzieję, iż ten będzie jeszcze lepszy! Życzę Wam wszystkiego najlepszego w 2017!
Rozdział dodaję spontanicznie. Nie wiem, kiedy będzie kolejny. Chciałabym jak najszybciej zakończyć już tego bloga.
Nie wiem, jak Wy, ale ja ogromnie się cieszę z dotychczasowych występów Polaków w TCS! 
Dziękuję ogromnie za ponad 40k wyświetleń!! <3

środa, 16 listopada 2016

Rozdział XXVIII



„Znowu myślę o minionych chwilach
Które przeszły niczym wiatr
Pamiętam jak po nocach mi się śniłaś
Mówiłaś, że to żart

Puste słowa, które nic nie znaczą
Nie dla ciebie są
A nasze serca niechaj nam wyznaczą
Wspólny, dalszy los”
- Bednarek „List”

Jak to możliwe, że z pozoru dwie osoby, zupełnie obce, które łączy tylko przyjaźń, nie mogą bez siebie wytrzymać? Oczywiste, w tych czasach istnieją wszelkie rodzaje komunikacji: Internet, telefon. Nie jest to jednak w stanie zastąpić rzeczywistych spotkań, rozmów. Oni w stu procentach mogli potwierdzić te słowa. Niejednokrotnie mieli ochotę zostawić wszystko, spakować się i pojechać do siebie. Czy ich relacja była normalna? Przecież przyjaciele spotykają się ze sobą, zwierzają się, ale na pewno nie całują. Dlaczego oni to robili, chociaż z drugiej strony nie chcieli posunąć się do czegoś więcej? Minął ponad rok, od kiedy zaczęli poznawać się na nowo. Ile czasu jeszcze potrzebowali, by uświadomić siebie co tak naprawdę czują?

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- W czwartek jedziemy do Wisły trenować. – oznajmił Markus, widząc siostrę przygotowującą obiad. Pokiwała głową.
- Chłopaki pewnie się cieszą. – zaśmiał się.
- Biorąc pod uwagę, że dwa dni będą treningi otwarte, jestem przekonany, że tak. Tym bardziej, iż to akurat weekend. – usiadł przy stole. – Co dziś będzie do jedzenia?
- Zapiekanka. Może się uda. – jej kąciki ust powędrowały ku górze.
- Przecież umiesz świetnie gotować.
- Miłe, że tak uważasz. – przysiadła naprzeciw niego.
- A zapomniałem o najważniejszym. – uniosła brew. – w sobotę dojadą Austriacy.- puścił jej oczko. – Nie udawaj, że się nie cieszysz. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Lubiła przyjeżdżać do Polski. Zawsze podczas zawodów gromadziły się ogromne tłumy kibiców. Wspaniale było widzieć, jak tysiące ludzi przeżywa skoki razem z zawodnikami. To była swego rodzaju magia. Najpiękniej wyglądało to wszystko z góry. Różnorodne flagi powiewające na wietrze. Nieważne, skąd kto był, wtedy wszyscy byli jedną wielką rodziną – skoczną rodziną.
Zdziwiła się, że podczas otwartego treningu w sobotę zgromadziło się tyle osób. Szczególnie damska część widowni z ogromnymi uśmiechami podchodziła do skoczków, po to, by zrobić zdjęcie, czy zdobyć podpis. Oni w miarę możliwości oczywiście się zgadzali. Wchodząc do drewnianego domku  ujrzała Andreasa, który przykładał sobie pod oko woreczek z lodem.
- Welli, co się stało? – podeszła do niego zmartwiona.
- Jedna dziewczyna chciała, bym podpisał się na fladze, wtedy ten kijek powędrował ku górze, a ona mnie dźgnęła. – skrzywił się na samo wspomnienie. – Już nigdy tam nie podejdę.
- Przecież nie zrobiła tego specjalnie. – poklepała go po ramieniu.
- Prawie straciłem oko. – pisnął.
- Oj Andi, nie zachowuj się jak dziecko. – pokręciła głową. – Przeżyjesz, a nie wiecie może, gdzie jest Markus? – zapytała jego i stojącego obok Richarda.
- Wyszedł, zanim weszłaś. – odpowiedział ten drugi.
- W takim razie idę go szukać.  

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Austriacy już przyjechali.  Są w recepcji. – te słowa jej wystarczyły.
Wybiegła z pokoju, a następnie jak najszybciej złapała windę. Nie mogła się doczekać, kiedy ujrzy blondyna. Stał koło Stefana, rozmawiali. Kraft po zauważeniu Niemki, szturchnął przyjaciela. Dziewczyna natychmiast pobiegła do niego, a już po chwili tonęła w jego uścisku. Oboje na to czekali.
- Zachowujecie się jak para. – pokręcił głową chłopak stojący obok. – popatrzyli na niego.
- To przyjacielskie gesty. – odparła zmieszana Ines.
- Dlaczego nie umiecie przyznać się sami przed sobą? – pokręcił głową i poszedł w kierunku trenera.

*
Następnego dnia oba teamy udały się na skocznie. Oczywiście wszystko było zaplanowane tak, by nie przeszkadzano sobie nawzajem. Każdy przecież chciał się jak najlepiej przygotować przed następnymi wyzwaniami. Idąc koło Austriaka czuła na sobie niemiły wzrok innych dziewczyn, zastanawiała się z jakiej przyczyny wystąpił.
- Michael! – zawołała grupa dziewczyn. Blondyn pociągnął Ines ze sobą i ruszył w ich stronę. – Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? – na potwierdzenie skinął głową. – Dziękujemy.
- Nie ma za co. – odpowiedział z uśmiechem. Nagle jedna podeszła bliżej.
- Michi, jesteś moim ulubionym skoczkiem, uwielbiam cię i śledzę od początku twoją karierę. Mogłabym cię przytulić? – kiedyś od razu by się zgodził, a teraz? Popatrzył na czarnowłosą. – Nie masz nic przeciwko? – tym razem nastolatka zwróciła się właśnie do niej.
- Nie. – odchrząknęła. Blondyn niepewnie podszedł do fanki, a ona szybko go objęła. Uścisk nie był jednak długi, trwał dosłownie dwie sekundy.
Nie wracali do tego dziwnego incydentu. Nie wiedziała, dlaczego w ogóle została zapytana o pozwolenie, przecież nie była nikim ważnym. Czyżby wszyscy wyobrażali sobie, że są parą? Nie chciała obudzić się następnego dnia i zobaczyć wiadomości z niemiłymi komentarzami, czy pogróżkami.
- O czym myślisz? – z zamyśleń wyrwał ją głos Austriaka.
- Nie ważne. – uśmiechnęła się. – Idź, zbliża się twoja kolej. – doszli wspólnie do wyciągu.
- Wiedziesz ze mną? – pokręciła głową.
- Nie będę przeszkadzać. Musisz się skoncentrować. – popatrzył w jej oczy.
- Jak ze mną nie pójdziesz stracę całą swoją energię. Wszystko uleci. – zapierał się.
- To szantaż? – spytała zdziwiona. Wzruszył ramionami.
- Nazywaj to jak chcesz. - puścił jej oczko. – Chodź. – wyciągnął dłoń, którą po chwili pewnie ścisnęła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej! Dawno mnie tutaj nie było, prawda? Niestety kilka spraw musiałam poukładać, a pewne odłożyć na potem. Mam nadzieję, że chociaż trochę mnie zrozumiecie. Postaram się wpaść również na Wasze blogi, ale nie chcę nic obiecywać. 
Rozdział w miarę mi się podoba. Wspomnienie z Wisły wróciło! Ale oceńcie go same :)
Trzymajcie się i do następnego! ;*

środa, 19 października 2016

Rozdział XXVII



„Jedna chwila
Wystarczy, by bez końca biec pod wiatr
Żadna siła
Nie będzie w stanie dziś zatrzymać nas

Neonu blask gaśnie we mgle
Tylko gest i ruszę znów
Taka noc nie powtórzy się już
Jak sen”
- Grzegorz Hyży „Pod wiatr”

18 maj – to właśnie data urodzin dziewczyny. Zaraz po przebudzeniu zaczęła czytać życzenia, które wysłało jej mnóstwo osób. Ogromnie się ucieszyła. Co prawda nie była już w wieku, kiedy była zadowolona z tego, iż jest coraz starsza, jednak była wdzięczna innym za pamięć. Przymknęła na chwile powieki. Zastanawiała się dlaczego czas tak szybko leci. Niedawno obchodziła 17 urodziny.  Życie było wtedy inne, nie było Michaela, który przecież wprowadzał tyle ciepła. Leżała na łóżku, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
- Stoooo lat, stooo lat niech żyje, żyje nam. – śpiewał Markus, któremu nie do końca udawało się wkroczyć na właściwy rytm. – Kochana Ines… – zaczął, stając przed nią. Podniosła się i szeroko uśmiechnęła. – Życzę ci przede wszystkim zdrówka, szczęścia, byś wreszcie znalazła tego jedynego,  żebyś w  pełni zrealizowała swoje cele, spełnienia najskrytszych marzeń, no i czego sobie tylko zapragniesz.
- Dziękuję. – odparła uradowana, dając mu buziaki w oba policzki.
- A tu masz prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. – wręczył jej paczkę, w której umiejscowiona była przepiękna torebka z najnowszej kolekcji Michaela Korsa.
- Skąd wiedziałeś, że miałam sobie taką zamówić? – była niesamowicie szczęśliwa.
- Czyli trafiłem? – zaśmiał się.
- W stu procentach. Dziękuję, Markus! – rzuciła się w objęcia chłopakowi. – Jesteś najlepszym bratem, jakiegokolwiek miałam.
- Wydaję mi się, że nie mamy więcej rodzeństwa. – uśmiechnął się.
- Nie łap mnie za słówka. – upomniała go. – Kocham cię. – szepnęła.
- Ja ciebie też, siostra. – pogładził jej ramiona.  

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
To chyba były jej najlepsze urodziny. Nigdy nie dostała tylu pięknych życzeń, prezentów, pół dnia spędziła rozmawiając z kimś przez telefon. Była zmartwiona tylko jednym. Dlaczego blondyn w ogóle się do niej nie odezwał? Czyżby zapomniał?  Po południu mama zawołała ją do salonu. Zdmuchnęła świeczki na przepięknym torcie, który wyglądał niesamowicie apetycznie, po czym przysiedli wspólnie do stołu.
Tuż przed dziewiętnastą rozległ się odgłos dzwonka do drzwi wejściowych. Ines była zbyt pochłonięta odpisywaniem na życzenia, by zobaczyć, kto ich odwiedził. Markus wyszedł, więc jak zawsze rodzicielka przywitała gościa.
- Kochanie, zejdź na dół. – usłyszała wołanie.
- Za chwilę. – krzyknęła. – Nie wiedziała kto przyszedł. Przypuszczała, że może ktoś z jej znajomych.
Kierując się na dół była ciekawa. Nie spodziewała się nikogo. Dochodząc do korytarza zobaczyła mamę, a zaraz za nią znajome blond włosy. Nie mogła w to uwierzyć. Jej usta lekko się rozchyliły. Była w kompletnym szoku. Kobieta widziała zmieszanie córki, ale również wykryła swego rodzaju radość, którą zakrywała wyrazem twarzy.
- Zostawię was samych. – rzekła krótko, a następnie skierowała się do kuchni.
Ines podeszła bliżej chłopaka, a ten natychmiast ją objął. Stawało się to powoli normą. Praktycznie nie umieli się od siebie odrywać. Jakaś niewidoczna siła ciągle ciągnęła ich ku sobie. Złapała Austriaka za rękę i poprowadziła do jej pokoju. Wolała, by nikt nie był świadkiem ich rozmowy. Ceniła prywatność.
- Co tu robisz? – zapytała go od razu po zamknięciu drzwi.
- Masz urodziny, chciałem złożyć ci życzenia. – uśmiechnął się w  jej stronę.
- Mogłeś zadzwonić, napisać. Nie musiałeś się fatygować. – stwierdziła.
- Nie przesadzaj, nie zjechałem pół świata. – chwycił jej dłoń. – Nie cieszysz się? – spojrzał na nią.
- Jestem ogromnie zadowolona! Martwiłam się od rana, ponieważ nie dawałeś oznak życia. – rzekła poważnie.
- Bałem się, że wydam niespodziankę. Stwierdziłem, że milczenie będzie lepsze, ale uwierz nie mogłem już wytrzymać bez żadnego kontaktu z tobą. A teraz proszę wysłuchaj mnie i nie przerywaj. – teatralnie pogroził jej palcem.
- Nie będę. – szepnęła.
- Chciałbym ci życzyć wszystkiego co tylko najlepsze. Przede wszystkim zdrowia, bo wiesz, że ogromnie go potrzebujesz. Zero smutku, bym na twojej twarzy zawsze widział tylko i wyłącznie uśmiech. Jak najwięcej radosnych chwil. Abyś znalazła chłopaka, który pokocha cię całym sercem i razem stworzycie kochającą się rodzinę. – przy tym zdaniu zadrżał mu głos. – Żebyś możliwie jak najwięcej zwiedziła oraz by twoje wszystkie marzenia się spełniły. Zarówno te błahe, jak i te najgłębsze. Żyj jak najdłużej, Ines! – słuchała go kompletnie oczarowana. Chłopak sięgnął ręką do kieszeni. Dziewczyna zobaczyła owalne, granatowe pudełeczko. – To dla ciebie. Chciałbym, żebyś cały czas ją przy sobie miała. – wręczył jej podarunek. Powoli otworzyła wieko. Jej oczom ukazała się złota bransoletka, z przewieszką w kształcie serduszka, które miało wygrawerowane pierwsze litery ich imion, połączone znakiem nieskończoności.
- Michael, jest prześliczna. Dziękuję. – pocałowała go w policzek, a potem objęła.
- Chcę, byś patrząc na nią, widziała tylko te dobre wspomnienia związane z nami. Wymaż złe. – skinęła głową.
- Już dawno to zrobiłam. – uniósł brwi.
- Naprawdę? Przecież wyrządziłem bliskiej ci osobie tyle złego…
- Nie rozdrapuj tego. To było kiedyś. Wiem, że się zmieniłeś. Udowadniasz mi to na każdym kroku. – wyjęła powoli prezent, a pudełeczko odłożyła na bok. – Pomożesz? – chłopak wziął od niej bransoletkę, po czym sprawnym ruchem zapiął ją na nadgarstku dziewczyny.
- Pasuje ci idealnie. – uśmiechnął się szeroko. Popatrzyła w jego oczy.
- Teraz to ja zwariowałam. – nie wiedział o co chodzi, do chwili kiedy jej wargi zaatakowały jego. Nie spodziewał się tego z jej strony, ale pod żadnym pozorem nie protestował. Przecież marzył o takim momencie.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej :)
Zjawiam się z kolejnym rozdziałem. Szczerze powiem, że zapomniałam o dzisiejszej publikacji, dlatego ukazuje się on dopiero teraz.
Oceńcie go same. Nie jest świetny, nawet nie mam jak go poprawić, ponieważ mój nastrój dziś jest bardzo zły.
Życzcie mi wytrwałości, bo chyba to przyda mi się najbardziej.
Trzymajcie się i buziaki <3