środa, 29 lipca 2015

Rozdział III



„A gdy się zejdą, raz i drugi,
kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością,
bardzo się męczą, męczą przez czas długi”
- Jan Pietrzak „Czy te oczy mogą kłamać”

Nie wiedziała co odpowiedzieć. Biła się z myślami. Lepiej byłoby powiedzieć prawdę, czy skłamać. Kłamstwo patrząc komuś prosto w oczy? Nie, to nie w jej stylu.
- Możesz łaskawie ze mnie zejść? Trochę jednak ważysz. – odpowiedziała kompletnie lekceważąc jego pytanie. Jednak on pozostał nieugięty. Sprytnie podparł się o piach, nie dotykając jej, a zarazem uniemożliwiając jakąkolwiek drogę ucieczki.
-Już chyba możesz spokojnie oddychać. – cały czas wpatrywał się w jej oczy. – Dlaczego nie umiesz mi tak po prostu odpowiedzieć na pytanie? Boisz się Ines? Ty się boisz? Kiedyś nie wiedziałaś co to strach. – lustrował jej twarz. Zmieniła się, wyrosła, stała się piękną kobietą.
- Dalej nie wiem. – zaprzeczyła.
 - To dlaczego tak ze mną rozmawiasz? Nie mam żalu jeśli ci o to chodzi. – popatrzył na nią pustym wzrokiem, a następnie położył się obok niej.
- Jak to nie masz? – tym razem ona lekko się podniosła. – Przecież wyjechałam bez żadnego słowa, pożegnania. – na samą myśl zrobiło jej się głupio, więc spuściła wzrok.
- Wiesz, na początku było ciężko. Czas nauczył mnie pokory. Nie myślałem, że kiedyś jeszcze cię spotkam. – pod wpływem zdenerwowania zaczął kreślić jakieś dziwne znaki ręką.  – Porozmawiamy kiedyś na spokojnie? – spytał z jakąś dziwną nadzieją w głosie.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. – energicznie pokiwała głową. – Nie wracajmy do czegoś, co było wieki temu, Michi. Nie próbujmy odbudować czegoś, co już dawno nie istnieje. Nie warto do tego wracać. Po co zaprzątać sobie tym głowę?    nie chciała wypowiedzieć tych słów. One wypłynęły z ust wbrew jej woli.
- Ale dlacze… - nie zdążył dokończyć, jak zawsze przerwał mu jego najlepszy przyjaciel.
Stefan już od dobrych kilku lat przyjaźnił się z chłopakiem. Mówili sobie o wszystkich sprawach. Na skoczni również nie rywalizowali. Skacząc, chcieli się po prostu dobrze bawić.
- Michael co ty tu robisz? Pogawędki sobie ucinasz? – uniósł brew. – Nie przedstawisz  mi swojej koleżanki? – zapytał z tym zarażającym uśmiechem. Spotkał się ze wściekłym wzrokiem blondyna.
- Stefan to jest Ines. Ines to Stefan. – powiedział tak jakby było to coś bardzo ciężkiego.
- Miło cię poznać. Szkoda tylko, że już musimy uciekać. No wiesz trener wzywa. Także do zobaczenia w najbliższym czasie. A teraz pozwól, że zabiorę Michaela na rozmowę. – Ines patrzyła się na niego jak zahipnotyzowana. Miał tyle ciepła w sobie, tyle naturalności. Zaimponowało jej to. Nie odezwała się , a jedynie skinęła głową. Już po chwili mogła oglądać dwie oddalające się sylwetki.
Zaczęła myśleć. Intensywnie. Czy dobrze mu odpowiedziała? A może tych słów w ogóle nie powinna wypowiedzieć?  Zaczęły pojawiać się pytania. Czego tak naprawdę chce? Ile jeszcze będzie oszukiwać samą siebie? Kiedy wreszcie posłucha tego cholernego drugiego głosu, który co jakiś czas odzywa się jej w głowie?
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Stefan musiałeś przerwać mi w takim momencie? – zapytał z wyrzutem przyjaciela, kiedy tylko przekroczyli próg pokojowego hotelu.
- Przepraszam, ale sam widziałeś, trener był zdenerwowany. Musiałem po ciebie przyjść.
- Nic się nie dzieje, to ja się uniosłem, wybacz. – poklepał Krafta po ramieniu.
- Fajna  ta Ines, skąd ją znasz? – uśmiechnął się.
- Długa historia. – urwał szybko.
- Mamy czas, nigdzie się przecież nie spieszymy. Opowiadaj. – z impetem rzucił się na łóżko, oczekując na opowieść przyjaciela.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wpadła niczym huragan do pokoju. Zauważyła Markusa, który odświeżony leżał i odpoczywał po wyczerpującym treningu. Stanęła nad nim. Zobaczył w jej oczach, coś podobnego do przerażenia.
- Ines, co się stało? – szybko się podniósł i mocno przytulił siostrę.
- Spotkaliśmy się. – tyle mu wystarczyło, jego dłonie mechanicznie zaczęły się składać w pięści.
- Rozmawialiście? – skinęła głową.
- Chce się spotkać, porozmawiać. Markus, pomóż. – szepnęła błagalnie.
- A chcesz tego? – spytał również cicho.
- Ja już sama nie wiem czego chcę.
- Zrobisz co chcesz, ale pamiętaj. Według mnie ten facet nie zasługuje na twoją przyjaźń. – pocałował siostrę w głowę. Przez chwilę czuła się jak mała dziewczynka. Przy Markusie była całkowicie bezpieczna.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Czy ja dobrze rozumiem? Spotkaliście się po osiemnastu latach? – Stefan nie mógł uwierzyć w żadne słowo wypowiedziane przed chwilą przez współlokatora.
- Krafti ja nie wiem co o tym myśleć. Wiesz jak było mi cholernie przykro, kiedy wyjechała z dnia na dzień? Miałem zaledwie sześć lat, nie pojmowałem tego. Lata temu powiedziałem sobie, że już nie ma sensu zawracać sobie głowy jej osobą. Czasem owszem, myślałem jak wygląda, co się z nią dzieje. Kiedy wciągnąłem się w wir tych wszystkich przygotować sportowych z czasem zapominałem.  A dziś przez przypadek na nią upadłem. Nie wiedziałem kto to. Wtedy ona odwróciła głowę. Byłem pewny, iż to Ines. Te ciemnobrązowe oczy. Nikt inny ich nie ma. – zakończył swoją wypowiedź.
- Spotkasz się z nią, pogadacie, nie martw się. – tym razem to on poklepał przyjaciela po ramieniu.
- Ona nie chce. – pokręcił głową.
- A ty chcesz? – zapytał wprost przyjaciela.
- Może. – lekko się uśmiechnął. - Zresztą, już jej pewnie nie zobaczę. Nie wiem, w którym hotelu mieszka, do kiedy zostaje.  – wzruszył ramionami.
- To ty nic nie wiesz? – Stefan spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciela.
- Ale o czym? – Michi również poczuł się zdezorientowany.
- Ines to nowa pracownica niemieckiego teamu, a na tym wyjeździe robi im zdjęcia. –uśmiechnął się.
- Wiesz co? – chłopak popatrzył się na niego. - Zabawa dopiero się rozkręci. – stwierdził triumfalnie blondyn. Chociaż do triumfu było jeszcze bardzo, bardzo daleko.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Po dwóch tygodniach wracam do Was z nowym rozdziałem :)
Ten tydzień w Wiedniu był czymś wspaniałym i życzę każdemu, żeby kiedyś coś takiego przeżył!
Z góry przepraszam, jeśli Waszych blogów jeszcze nie odwiedziłam. Starałam się nadrobić ile się da.
Rozdziały umówmy się będą pojawiać się co tydzień w środy :)
Dziękuję bardzo za ponad 3000 wyświetleń!
Jestem bardzo ciekawa co sądzicie o rozdziale! Piszcie koniecznie swoje odczucia!
Do następnego!
Buziaki <3

PS. Przesyłam Wam trochę Wiednia! <3








środa, 15 lipca 2015

Rozdział II



„Jutro znowu gonić, biec, latać ponad!
A ile sił mam, krzyczę: to ja!
Kiedy miga świat w twoich oczach,
Naucz mnie, naucz mnie od nowa!”
- Sarsa „Naucz mnie”
Tydzień później

Temperatura na zewnątrz była bardzo wysoka. Ines intensywnie przygotowywała się do wyjazdu. Pilnowała czasu. Nie mogli spóźnić się na samolot, jednak musiała dobrze wyglądać. Oczywiście, mówimy ‘Nie oceniaj ludzi po wyglądzie’. Owszem, to jest prawda. Jednak kiedy ujrzymy jakąś osobę kompletnie zaniedbaną nie powiemy o niej w superlatywach, prawda? Tłuste włosy, duże ubrania,  pobrudzona, niedomyta skóra – to rysopis osoby, której raczej wolimy nie spotkać.  Ona wolała się gdzieś spóźnić, niżeli wyglądać źle. To dziwne, bo sama ceniła punktualność u drugiej osoby. Czasem tak jest, iż wymagamy u kogoś pewnej cechy, a sami jej nie posiadamy lub stale ją pomijamy. Spojrzała w lustro.  Lekki makijaż, dobrane ubrania, starannie rozczesane włosy.  Była zadowolona z efektu. Uśmiechnęła się  do własnego odbicia.
- Ines długo jeszcze? – nagle do jej pokoju wpadł zniecierpliwiony Markus. Musiała przyznać, że wyglądał perfekcyjnie. Krótkie czarne spodenki, jasna koszulka na ramiączkach, z motywem palm, która doskonała podkreślała rzeźbę jego ciała. Popatrzyła się na niego z wielkim bananem na twarzy.
- Już jestem gotowa, możemy iść. – powiedziała po chwili.
- A co ty mi się tak przyglądasz? – poruszył zabawnie brwią.
- Zastanawia mnie, od kogo nauczyłeś się tak dobrze dobierać ubrania. – rzekła z podziwem w głosie.
- No wiesz, trochę ci się przypatruję. – delikatnie objął ją ramieniem. – Gotowa na wyjazd swojego życia?
- Na Hiszpanię jak najbardziej, na spotkanie z nim nie. Miejmy nadzieję, że do niego nie dojdzie. Będę się odizolowywać, jak najbardziej będzie to możliwe. – westchnęła.
- Chodźmy już. – chwycił jej walizkę, a następnie wyszli z pomieszczenia.
Na lotnisko dotarli paręnaście minut później. Nie mieli daleko. Podwiózł ich kolega Markusa. Zdziwili się ponieważ w budynku byli już wszyscy z wyjątkiem trenera. Ines przywitała się z kolegami brata. Znała ich. Przecież niejednokrotnie któryś wparowywał do ich domu, czy to na piwo, czy na partyjkę gry. Z każdym utrzymywała dosyć dobry kontakt.
- A co oni tutaj robią? – Severin dziwnie patrzył się w przestrzeń za jej plecami. Mechanicznie odwróciła głowę. Zobaczyła grupkę młodych chłopaków. Zastygła, kiedy ujrzała jego. Szybko założyła okulary przeciwsłoneczne.
- Stefan, chodź na chwilę. – zawołał Marinus. Ten rozbawiony szybko do nich podszedł. – Co wy tu robicie?
- A daj spokój, przedwczoraj zadzwonił Kuttin i oznajmił, że do Hiszpanii wyruszamy z wami, musieliśmy tłuc się żeby tu dojechać. Jakaś totalna tragedia. – prychnął. – Czekajcie zaraz ich zawołam . – Wskazał na ekipę Austrii. Ines na chwilę stanęło serce, na szczęście uratował ją jej ulubiony trener.
- Nie tak szybko chłopcze. – rzekł twardo Werner.  – Leć do Heinza, z  tego co wiem, to cię szuka. – Kiedy Kraft odszedł nastąpiła kontynuacja. – Przepraszam was za spóźnienie, nie mogłem wcześniej przyjechać.  Ines, dlaczego masz okulary? – dziwnie się na nią spojrzał.
- Mam wrażliwe oczy, a to słońce tylko mi przeszkadza. – rzekła zmieszana z udawanym grymasem na twarzy. Jej słowa były kompletnie pozbawione jakiegokolwiek sensu.
- Rozumiem. No dalej wszyscy na odprawę. – była zdziwiona, iż mężczyzna tak szybko uwierzył w jej kłamstwo zmyślone na poczekaniu.

W samolocie siedziała oczywiście obok Markusa. Nie rozmawiali za wiele. Zamienili tylko parę słów. Ona była zaskoczona obecnością Austriaków. Nie spodziewała się tego, że nastąpi to tak szybko. Czuła się trochę jakby dostała w twarz. Oszołomienie, jakie jej towarzyszyło było nie do opisania. Natomiast Markus był wściekły. Kiedy tylko zobaczył blondyna, znów się w nim gotowało. Nienawidził go z całego serca. Dalej miał w pamięci wydarzenie, które miało miejsce dwa lata temu. Nie zapomniał i będzie pamiętał to do końca życia.

Malaga. To właśnie tam przypadło im spędzić dwa tygodnie. Ines była zachwycona. Piękne miasto, budynki w hiszpańskim stylu. Marzyła o tym, żeby tu przyjechać. Każdy ma inne marzenia, ona od zawsze pragnęła podróżować. To coś co kochała. Poznawanie obcych kultur, różnorodnych języków, kompletnie różnych miejsc. Tak, zdecydowanie była to jej duża miłość.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nadszedł dzień pierwszego treningu. Z przejęcia nie mogła spać w nocy. Kręciła się z boku, na bok. Myślała, jak to będzie, czy to właśnie dziś coś się wydarzy. Życie jest nieprzewidywalne i na każdym kroku musimy się z tym liczyć. Rankiem wzięła prysznic, wyszorowała swoje chude ciało, umyła włosy. Potem zaczęła przygotowywać się dalej. Kiedy myślała co nałożyć, to dziwne, ale pomyślała o nim. Gdzieś w środku samej siebie przecież chciała żeby jemu się podobało, nawet jeśli zauważy ją z daleka i uzna za zupełnie przypadkową dziewczynę. 

Po zjedzonym śniadaniu wszyscy mieli się stawić na pobliskiej plaży. Nikomu się nie chciało, szczególnie teraz, gdy każdy był porządnie najedzony. Ines pobiegła jeszcze do pokoju i zabrała aparat, w końcu miała zabawić się w panią fotograf. Spieszyła się, nie chciała się spóźnić,  a tym samym wzbudzać czyjejś uwagi. Znów założyła swoje ciemne okulary, które tym razem nie miały wzbudzać żadnych podejrzeń. Z oddali zobaczyła, że wszyscy w mozolnym tempie idą nad brzeg morza. Wykorzystała to. Przyspieszyła kroku i już po minucie była razem z grupką Niemców. Na wszystkich czekali już trenerzy. Widok Heinza i Wernera, którzy mieli identyczne spodnie w kwiaty hawajskie ją rozbawił, szeroko się uśmiechnęła.
- Szybciej, szybciej! – nawoływał Kuttin. – Moja drużyna ustawia się po prawej, drużyna Wernera po lewej. – zarządził, a każdy udał się na swoje miejsce.
Najpierw stała z tyłu, dopiero gdy trening rozkręcił się na dobre, musiała się wychylić i udała się do przodu. Robiła zdjęcia, całkiem nieźle jej wychodziły. Spojrzała na Austriaków. Zamiast dokładnie wykonywać ćwiczenia uśmiechali się do swojego fotografa. Jej wzrok mimowolnie przeniósł się na blondyna, który patrzył gdzieś na daleko oddalone horyzonty.  On jako jedyny pracował sumiennie. Domyśliła się, iż jest zdenerwowany. Marszczył czoło. Dokładnie tak jak ona. Jeżeli coś jej nie wychodziło, miała gorszy dzień, ten nawyk jej towarzyszył. Postanowiła dogryźć Austriakom. Podeszła   do rozmawiających trenerów i zwróciła się w stronę Heinza.
- Niech mi pan wybaczy, że się wtrącam, ale nie uważa pan, iż to są poważne treningi? Jak widać pana podopieczni nie do końca zdają sobie z tego sprawę , a wręcz ją bagatelizują, uśmiechając się i robiąc głupie miny do zdjęć. – kiedy skończyła swój krótki monolog Austriak przeniósł wzrok na grupkę ‘ćwiczących’. Szybko do nich pognał.
- A panowie to się nie minęli z powołaniem? Było chodzić na castingi dla modeli, a nie treningi na skoczni! Do roboty, ale już! – wykrzyczał, a wszyscy pozostali głośno się zaśmiali. Ekipa Austrii popatrzyła na siebie z przerażeniem i zaraz zabrała się do rzetelnej pracy. 

Porobiła jeszcze kilkanaście zdjęć. Wszyscy zbierali się już do hotelu, natomiast ona postanowiła zostać. Stanęła pod palmą i zaczęła przeglądać efekty swojej dzisiejszej pracy. Jej uśmiech mimowolnie się pojawiał, gdy zobaczyła między innymi miny brata, Severina, czy Andreasa. Nagle poczuła mocne uderzenie. Cudem zdążyła złapać sprzęt. Upadła na piach, tak jak jej okulary, które leżały teraz obok niej. Jednak nie mogła się podnieść. Ktoś ją przygniatał swoim ciężarem. Odwróciła głowę i pożałowała. Utopiła się w jego spojrzeniu, a on w jej. Było jej piekielnie ciężko, ale starała się nie zwracać na to uwagi. Nie wiedzieli, ile tak trwali jedynie na siebie patrząc. Nic wokół nich nie istniało. Panowała głucha cisza. Liczyli się jedynie oni. Pierwsze spotkanie po osiemnastu latach twarzą, w twarz.
- Ines? – usłyszała pytanie, które wydobyło się z ust Michaela. Pytanie, którego nie chciała usłyszeć.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Oddaję Wam dwójeczkę! Czekam na Wasze opinie! Jak sama czytałam ten rozdział, czegoś mi w nim brakowało.
Cieszę się, że tak wiele z Was jedzie na LGP :)
Jest jeszcze jedna bardzo ważna informacja. W niedzielę wyjeżdżam na tydzień do Wiednia, więc w następnym tygodniu rozdziału nie będzie. Chciałabym Was prosić, żebyście w zakładce Miły spam informowały mnie o nowościach na swoich blogach, a po wyjeździe powoli będę nadrabiać!
Także do usłyszenia za dwa tygodnie!
Buziaki <3

wtorek, 7 lipca 2015

Rozdział I



„Niech żyje wolność, wolność i swoboda
Niech żyje zabawa i dziewczyna młoda”
- Boys  „Wolność”

Dość ciepły, czerwcowy poranek. Promienie słońca wpadały przez szybę i delikatnie dotykały jej skóry. Znienacka rozległ się huk otwieranych drzwi, a następnie krzyk.
- Ines wstawaj, zapowiada się piękny dzień. – Markus z szybkością błyskawicy znalazł się nad głową dziewczyny, ściągając przy tym samym kołdrę, która przykrywała jej chude ciało.
- Czyś ty do reszty zwariował? – krzyknęła  wściekła w stronę brata.
- Musisz być taka niemiła? Ines no… - szturchnął ją za ramię, natomiast ta spojrzała na wyświetlacz    w telefonie.
- Zdajesz sobie sprawę, która jest godzina?
- Ostatnio jak patrzyłem to było parę minut po szóstej. – lekko się zaśmiał.
- Ja cię kiedyś uduszę! Po co mnie budzisz tak wcześnie? – popatrzyła na jego wesołe oczy.
- Mam dla ciebie wspaniałą nowinę. Przed chwilą dzwonił do mnie trener i… - nie dokończył, przerwała mu.
- Widać on też jest nieźle świrnięty, skoro dzwoni o tej porze. – pokręciła głową. – Kontynuuj.
- Powiem wprost. Załatwiłem ci pracę. – ostatnie zdanie niemal wykrzyczał.
- Co? – jej źrenice nagle się powiększyły. – Ale jak to? Gdzie?
- Będziesz prowadzić naszą stronę internetową, zawsze lubiłaś bawić się w informatyczne rzeczy.
- I jak to ma wyglądać? Bo wiesz, jakbyś zapomniał to skokami się nie interesuję. -  usiadła po turecku, oczekując na odpowiedź.
- Nie martw się, masz po prostu zamieszczać relacje z konkursów, czy ważniejszych zgrupowań.  – zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- To znaczy, że… - tym razem to on nie dał jej dokończyć.
- Będziesz jeździła z nami wszędzie!
- Uduszę cię, przysięgam….

Następnego dnia udała się do trenera na rozmowę. Werner od razu ją polubił. Może miała coś w rodzaju uroku osobistego? Zawsze kiedy spotkała  ludzi i dłużej z nimi rozmawiała zaczynali uważać ją za sympatyczną. Cieszyła się, że ma pracę, owszem. Ale nie była głupia i wiedziała z czym to się wiąże. Będzie spotykała jego. Co tydzień. Miała nadzieję, że jej nie pozna. Przecież każdy człowiek chociaż trochę się zmienia. Czasem przechodząc przez ulicę nie poznajemy osoby, z  którą wcześniej widywaliśmy się bez przerwy. Była ciekawa tego co przyniosą najbliższe tygodnie. Jak to się wszystko potoczy. Idąc w stronę domu, poczuła ukłucie w okolicach serca. Co to mogło być? Oczywiście. Wspomnienia. Wszyscy je mamy. Nieważne, czy są piękne, czy beznadziejne i raczej wolimy ich nie pamiętać. Wszystkie zakodowane są w naszej głowie, a te lepsze razem z uczuciami przenoszone są do serca.  Ona też je miała. Nie można ukryć, że to pół roku nie było czymś beznadziejnym. Fakt, była mała. Miała zaledwie 5 lat, ale nigdy nie zapomniała. Wspólne zabawy w chowanego, berka, gry w klasy. Pamiętała nawet sytuację, gdy bawili się na placu zabaw, a Michaela przez przypadek uderzyła huśtawka. Prosto w zęby. Bolało go cholernie. Jednak przed nią chciał zgrywać bohatera, jej bohatera.Nie płakał. Wtedy szybko go przytuliła. Jeden, jedyny raz.  Była przekonana w stu procentach, iż tego czasu w swoim życiu nie żałuje.

Weszła do pokoju, zamknęła klucz na wszelki wypadek. Chciała coś zobaczyć. Ciekawość była silniejsza od obietnicy złożonej sobie lata temu. Usiadła przy biurku, włączyła laptopa, wyszukiwarkę, a następnie wpisała jego imię i nazwisko. Już po chwili wyskoczyło jej mnóstwo informacji na jego temat. Zaczęła przeglądać jego zdjęcia. Zauroczył ją  ten uśmiech. Tak jak widziała w telewizji, jedyne co się w nim nie zmieniło to włosy oraz oczy. Czytała informacje o nim. Nagle poczuła mocniejsze ukłucie. Na jednej stronie była wzmianka o jego dziewczynie. Czy była zła? Nie. Zazdrosna? Nie. Zdziwiona? Też nie. Jednak gdzieś jedna myśl przyszła jej do głowy. Czy gdyby było inaczej, gdyby utrzymywali ze sobą stały kontakt, tam na zdjęciu razem z nim oglądałaby teraz siebie? Nie można było wykluczyć tej opcji. Wszystko w życiu jest możliwe. Nawet z tymi, którymi się nie lubimy, po latach poprawiamy stosunki. Dlaczego? Dorastamy. Stajemy się dojrzalsi. Coś w tym jest, iż będąc starsi myślimy inaczej.  Zamknęła wszystkie karty, usunęła historię przeglądania. Markus często lubił korzystać z jej laptopa. On znał ich sytuację. Jako jedyny. Jednak w tamtym czasie nie poznał Michaela i nigdy również nie wspomniał mu, że ma siostrę. Nie przepadał z Austriakiem, wręcz go nienawidził.  Ines wiedziała dlaczego. Michi zrobił coś, czego nigdy nikt nie powinien zrobić. 

Leżała na łóżku, przeglądając różne portale, gdy nagle usłyszała dźwięk hurgotania klamki. Zapomniała, że się zamknęła. Z trudem się podniosła i przekręciła klucz.
- Drzwi mi rozwalisz. – spojrzała na brata.
- Od kiedy to się zamykasz? – zapytał szybko.
- Mając tak nienormalnego brata, kiedyś musiało to nastąpić. – zaśmiała się.
- Ależ jesteś dowcipna. – pokręcił głową.
- Zupełnie odwrotnie niż ty. – stwierdziła triumfalnie.
- Jeśli dowiesz się czegoś, gwarantuję ci, że twój uśmiech również zniknie i to szybciej niż się pojawił.
- O czym ty mówisz? – zdezorientowała się.
- Dziś na treningu dowiedziałem się, że jedziemy do Hiszpanii… - znów mu przerwała.
- To super! Zawsze marzyłam,  żeby tam pojechać. – nie mogła przestać się uśmiechać.
- Dasz mi dokończyć? – potwierdziła skinieniem głowy. – To będzie tak jakby pobyt wakacyjny, na którym będziemy ćwiczyć i przygotowywać się fizycznie do lata, a potem zimy. Nie jedziemy sami. Spędzimy dwa tygodnie z Austriakami.
- Na szczęście będę mogła być z daleka od was i nie uczestniczyć w treningach.  – jakby odetchnęła z ulgą.
- No właśnie nie. Wyobraź sobie, iż wyjazd jest za tydzień, a dziś nasz fotograf przyniósł zwolnienie na dwa tygodnie, więc z nami nie jedzie. Trener kazał mi przekazać, iż to ty zastępczo będziesz robiła kilka zdjęć, żeby potem umieścić je na stronie. – mechanicznie spojrzał się w stronę okna.
- Czy to oznacza to o czym myślę? – nie dowierzała. Brat przeniósł na nią swój wzrok.
- Tak, codziennie przez dwa tygodnie będziesz patrzyła na Michaela. – odpowiedział z nutą goryczy w głosie.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś długo oczekiwany pierwszy rozdział, który moim zdaniem jest taki sobie, ale to już same oceńcie.
Chciałam Wam serdecznie podziękować, bo jak widzę ponad 1500 wyświetleń, to nie wierzę. Dziękuję <3
Wielkimi krokami zbliżają się również skoki! Wybieracie się do Wisły lub Zakopanego? 
Do następnego ;)
Buziaki <3

środa, 1 lipca 2015

Prolog



„To boli - kiedyś blisko, teraz sobie obcy ludzie
I trudno, tak musiało być
Nie mam złudzeń, nie mam pretensji, nie czuję nienawiści
Wszystkiego najlepszego, obcy jest mi smak zawiści
Mszczą się słabi. Nawiedzeni chcą Cię zbawić
Czasami duma nie pozwala spraw naprawić
Cóż, czasem granicę ktoś przekracza, a w życiu?
Nie ma powrotów, czas przecież nigdy nie zawraca.”
- Eldo „Granice”

Ona, dziewczyna o imieniu Ines. Niemka, szczupła, z czarnymi włosami i długimi nogami. W tym przypadku kompletnie nie sprawdzało się, powiedzenie, iż kobiety z tego państwa są brzydkie. Nie wszystko jest zawsze takie, jak mówią inni, bo ludzie czasami mówią róże rzeczy. W wieku 5 lat wyjechała ze swoim starszym bratem Markusem na sześć miesięcy do Austrii. Wtedy los postawił na jej drodze pewną osobę, z którą się zaprzyjaźniła, a potem kontakt się urwał. Lecz czy nie mówi się, że to właśnie te młodzieńcze przyjaźnie są czasem najtrwalsze? Czasem, to doskonałe słowo. Kiedy wyjeżdża się bez jakiegokolwiek pożegnania, z dnia na dzień jest nam cholernie przykro. I tak czuł się właśnie on. Michael, blondyn, drobno zbudowany. To jemu przypadła rola ofiary. Chociaż nie był to film, tak to poniekąd wyglądało. Bo to oni odgrywali najważniejsze role. Nie ma się co dziwić. Wszyscy jesteśmy głównymi aktorami swojego życia.

Oprócz koloru włosów i wieku niczym się nie różnili. Ironia losu, nieprawdaż? Te same charaktery. Piekielnie ciężkie. Identyczne poczucie humoru. Podchodzenie realistycznie do świata. Ich dusze były niczym dwie krople wody.

Minęło tyle lat i zapomnieli o sobie. Dziewczyna niedawno dowiedziała się, iż Michael jest skoczkiem   i razem z jej bratem wyjeżdża na zawody. W pierwszej chwili go nie poznała. Zmienił się. Wydoroślał, zmężniał. Jedyne co pozostało niezmienne to blond czupryna na jego głowie i  te oczy, w które kochała się kiedyś wpatrywać. Nigdy nie interesowała się skokami, nie jeździła z Markusem, nie oglądała tego sportu w telewizji. Owszem, wspierała brata całym sercem. W nim bowiem miała największe wsparcie. Zawsze zwracali się nawzajem do siebie o pomoc. Czy to w kontaktach damsko-męskich, czy w bardziej błahych sprawach.

Wracając do tej dwójki, już dziś dorosłych ludzi. Jedno było pewne. Oboje przyrzekli sobie, iż nigdy więcej się nie zobaczą. Ale czy takiej obietnicy można dotrzymać? Szczególnie idąc po ścieżce, która nazywa się życie? Tylko głupiec powie ‘tak’. Przecież każdy z nas jest człowiekiem i wie, że wszystko może się zdarzyć. W najbardziej nieoczekiwany sposób, ale może. Czy tak było i w ich przypadku? Czy tych dwoje ludzi, którzy jako dzieci rozeszli się, w przyszłości mieli się znów spotkać  na swojej drodze? Jaki scenariusz zafunduje im życie? A może los już dawno nakreślił im ich przyszłość?
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Witam pierwszy raz na nowym blogu, który jednak postanowiłam zacząć. Nowością jest, że piszę w narracji trzecioosobowej. Oceńcie same, czy mi to wychodzi. Czekam na Wasze opinie!
Proszę Was również, żebyście zajrzały do strony 'Czytelnicy', to dla mnie bardzo ważne. Co myślicie o bohaterach? Pozostawiałam do końca w tajemnicy, kto nimi będzie :)
Do kolejnego!
Buziaki <3