środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział VI



„Mija mnie czas
Mija mnie czas
Z prawej, z lewej
Już bez ciebie
Mija mnie czas
Podoba mi się świat”
- De Mono „Mija mnie czas”

Owszem, słowa potrafią ranić. Czasem jednak warto zastanowić się, czy  druga osoba wypowiadając je kierowała się czystą nienawiścią, czy może mówiła prawdę? Każdy jest tego ciekawy, a tylko osoba, od której usłyszeliśmy takie słowa w głębi siebie zna odpowiedź na te pytania. My nie. Dlaczego? Czasami jesteśmy zbyt cholernie dumni, by przyznać się, iż  mamy wady, które zakrywamy, czy udajemy że nie istnieją. Nie jesteśmy idealni. Nikt nie jest.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wrócili do swoich domów. Ona do Niemiec. On do Austrii. Ines uparła się, że przekreśli wszystko. Nie wróci do relacji sprzed kilkunastu lat. Nawet nie odbuduje jej w małym stopniu. Michael na początku chciał. Próbował dwa razy przeprowadzić jakąkolwiek rozmowę. Niepotrzebnie. Skoro jej nie zależało, czemu miałby sam się angażować? Stworzyć coś na siłę? Bez sensu.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Jechał do domu, który tak dobrze znał. W niejednej sytuacji zapewniał mu schronienie.  To tam się wychował, spędził najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Czasami chciałby się cofnąć w czasie i powrócić do tamtych wydarzeń. Wtedy wszystko było inne. Beztroskie.
Kiedy wysiadł z samochodu od razu w bramie zobaczył swoją rodzicielkę. Szeroko się uśmiechała. Szybkim krokiem do niej podszedł.
- Cześć mamo. – cmoknął ją lekko w policzek, po czym wtulił się w matczyne ramiona.
- Wreszcie dojechałeś Michael. – ścisnęła go z całej siły. – Chodź na obiad. – uśmiechnął się.
- Chcesz żebym przytył? – mama skarciła go wzrokiem.
- Chcę tylko, żeby wiatr cię nie porwał. Wiesz, że Alex przyjechał? – pokręcił przecząco głową.

Po zjedzonym posiłku, wypakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy i wstępnych pytaniach rodzicielki nastąpił czas,  by odpocząć. Udał się do ogrodu. Na dużej, drewnianej huśtawce zobaczył siedzącego brata.
- Siadaj. – poklepał ręką miejsce obok siebie. – Na ile przyjechałeś? – zapytał po chwili.
- Pięć dni. – przymknął oczy, aby rozkoszować się świeżym powietrzem. – A ty?
- Pojutrze wyjeżdżam. Jak twoja forma? – spojrzał na brata.
- Nijak. Raz lepiej. Raz gorzej. Wiesz, mam wrażenie, że mi czegoś brakuje. Jakiejś motywacji. – przeczesał swoje włosy.
- Brakuje ci dziewczyny. – stwierdził. – Tej drugiej połówki, z którą przeżywałbyś najgorsze i najlepsze momenty. – poklepał go po ramieniu. – A Nathalie… - nie zdążył dokończyć.
- Przecież jej już nie ma. – odparł twardo.
- Myślałem, że może sobie coś wyjaśniliście i wróciliście do siebie. – powiedział spokojnie.
- Nie Alex, brzydzą mnie zdrady. Jakie by one nie były. – wziął głęboki oddech.
- Wiem, przepraszam. A teraz jest ktoś, kto ci się podoba?
- Nie. – stwierdził szybko. To była prawda.
- Coś cię jednak gnębi, Michi. Nie oszukasz mnie. To, że jestem młodszy, nie znaczy, że mniej pojętny. – uśmiechnął się.
- Chodzi o jedną sprawę, ale to już temat skończony i nie warto do tego wracać. – popatrzył na niebo.
- Nigdy nic nie jest na straconej pozycji. Nawet, gdy sytuacja wygląda beznadziejnie trzeba walczyć. Oczywiście, jeżeli się chce w ogóle podjąć walkę. – po tych słowach wstał. – Jeżeli ci zależy Michael, nie poddawaj się. – odszedł, a blondyn po raz kolejny został z tysiącem myśli.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Cały dzień leżała na łóżku. Nie miała na nic siły, a na dworze panował skwar. Usłyszała ciche pukanie.
- Siostra mogę wejść?
- Pewnie. – odpowiedziała, po czym podniosła się do pozycji siedzącej.
- Dobrze się czujesz? Jakoś od rana nie krzątasz się po domu? – spojrzał na nią.
- Wszystko w porządku. Po prostu gorszy dzień. – uśmiechnęła się lekko. – Markus? – popatrzyła na brata.
- Tak? – usiadł koło niej.
- Jak ty sobie radzisz z tą sytuacją? Wiem, że nie zapomniałeś. Jak to jest patrzeć na niego i wiedzieć jak podle się zachował, ile zadał bólu?– powiedziała na jednym tchu.
- Wiesz Ines, sam się zastanawiam jak sobie daję z tym radę. Chociaż z czasem wszytko się zmienia. Co nie oznacza, że wymazałem z pamięci tamto. – odwrócił wzrok na okno. – A ty z czasem zapomniałaś o nim? – zapytał wprost.
- Nie. – pokręciła głową.
- Czyli chcesz odbudować dawną relację? – nie wiedział, czy chce poznać odpowiedź.
- Nie chcę Markus.  Powiedziałam mu już to. Nie będę wracać do czegoś, czego już od dawna nie ma. Może byłoby inaczej, gdyby nie zachował się jak dupek. A ze względu na tą sytuację nie potrafiłabym mu zaufać, szczególnie, że mocno zranił jedną z osób, które najbardziej kocham. – chłopak na znak podziękowania mocno ją przytulił. Jednak istotne było to, czy gdyby nie ten incydent  teraz odbudowywałaby relację z Michaelem?
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś taki krótki rozdział, który miał tylko i wyłącznie na celu pokazanie jak czują się główni bohaterowie.
Wiem, że wiele z Was myśli co zaszło pomiędzy Markusem, a Michaelem. Zdradzę, iż to wszystko wyjdzie na jaw około 15 rozdziału :)
Witam serdecznie nowe czytelniczki!
Powoli zaczyna się szkoła. Niestety. W związku z tym musicie mi wybaczyć, że od września na Wasze blogi będę wchodziła między piątkiem, a niedzielą. U mnie rozdziały będą co środy, nic nie ulega zmianie.
Jest jeszcze jedna kwestia. W rozdziałach coraz częściej na początku pojawiają się jakieś moje rozmyślenia, więc jeżeli się z tym nie zgadzacie rozumiem. Jak mówię, to tylko i wyłącznie moje obserwacje z życia.
Piszcie co sądzicie o tym czymś u góry. Sama się nie wypowiadam.
Jak zawsze do następnego!
Buziaki ;**


środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział V



„Na zabawie tej wszyscy bawią się
a ja stoję sam
bo dziewczynę która skradła serce me
porwał jakiś pan
w głowie tysiąc słów w jednym imię twe
cóż poradzić mam
że urodą swoją omamiłaś mnie
Tobie wszystko to co mogę dam.”
- Jorrgus & Crump  „Na zabawie”

Wszystko co dobre szybko się kończy. Pobyt w Maladze był niewątpliwie jedną z tych rzeczy, chociaż codzienne treningi dały już wszystkim o sobie znać. Pozytywną stroną było to, iż na koniec przewidziano imprezę. Każdemu należała się chwila relaksu. My też potrzebujemy odpoczynku, oderwania się od spraw teraźniejszości. Inaczej byśmy nie funkcjonowali. Codzienne obowiązki w pracy, szkole, czy domu. Dlatego tak się cieszymy, kiedy możemy spotkać się z przyjaciółmi, czy jechać na zasłużone wakacje.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Te dwa tygodnie minęły jej zaskakująco szybko. Od ostatniej rozmowy z blondynem nic ciekawego nie miało miejsca. Co do jego osoby: widywała go i tyle. Powiedziała mu, co leżało jej na sercu. Skrzywdził jej brata, a to najbardziej bolało ją w tym wszystkim. Gdyby nie ten incydent, kto wie jak wszystko by się potoczyło.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wszyscy mieli się wstawić do klubu Black Angel. Miała mały dylemat w jaką sukienkę się ubrać. Wahała się pomiędzy zwykłą, prostą, czarną, a jasną z kilkunastoma kryształami. Ostatecznie wybrała pierwszą opcję. Włosy starannie wyczesała i spięła w kok. Do tego dobrała czarne szpilki oraz kopertówkę, również w takim kolorze. Wyglądała całkiem dobrze. Chwyciła za fiolkę perfum, gdy z łazienki wyłoniła się sylwetka Markusa.
- Siostra, wyglądasz niesamowicie. – aż przystanął z zachwytu.
- Daj spokój, nie pochlebiaj mi tak, bo spod tej cienkiej warstwy makijażu wyjdą mi rumieńce. – zaśmiała się. – Idziemy? – odłożyła perfumy i wzięła torebkę.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Dotarli w wyznaczone miejsce, a następnie udali się do wcześniej zarezerwowanych lóż. Oczywiście od każdego z kadry usłyszała komplementy. Pochlebiało jej to. Przecież była kobietą. Nagle muzyka ucichła, a na miejscu przy mikrofonie pojawili się trenerzy.
- Witam wszystkich zgromadzonych. – rzekł Kuttin, lecz nikt go nie słyszał. – Ten mikrofon jest popsuty , nie działa. – zwrócił się do DJ-a.
- Po prostu nie włączył go pan. – odparł naturalnie. Trenerowi Austriaków zrobiło się trochę wstyd. Urządzenie przejął Werner.
- Ponownie witamy wszystkich. Mamy nadzieję, że po tej ciężkiej pracy, chociaż trochę się zrelaksujecie. Ale panowie, z umiarem! – spojrzał po swoich podopiecznych. – Także życzymy wam miłego wieczoru. Imprezę uważamy za otwartą! – wykrzyczeli oboje, a każdy zaczął bić brawo.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kiedy przechodziła obok baru usłyszała głos Stefana, który ją nieustannie wołał. Nie miała serca mu odmówić. Niepewnym krokiem podeszła do ekipy Austrii. Każdy zaczął lustrować ją wzrokiem. Manuel nawet gwizdnął.
- Koledzy, przedstawiam wam Ines. – dziewczyna kulturalnie zaczęła się witać ze wszystkimi, kiedy podeszła do niego wypowiedziała ciche ‘cześć’.
Impreza trwała w najlepsze. Po upływie zaledwie czterech godzin wszyscy byli już pijani. Nawet ona.   W klubie poznała Matta, z którym, zaczęła się dobrze dogadywać. Tańczyli ze sobą prawie bez przerwy.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Pił kilka kolejek pod rząd. Zupełnie nie przejmował się późniejszymi konsekwencjami. Liczyło się tu i teraz. To takie piękne, prawda? Ukradkiem cały czas na nią zerkał. Wyglądała idealnie. Cholernie idealnie. Musiał to przyznać. Chociaż nie chciał. On też postanowił zapomnieć. Rozglądnął się w poszukiwaniu jakiejś atrakcyjnej dziewczyny. Jego wzrok zatrzymał się na długonogiej blondynce, w malinowej sukience. Podszedł do niej.
- Co taka piękna kobieta robi tu sama? – zagadnął.
- Widocznie nie aż tak piękna, skoro dalej stoję tu sama. – odpowiedziała zmysłowym tonem.
- Wybacz, nie przedstawiłem się. Michael. – wystawił dłoń.
- Martina. – uścisnęła ją.
- Popatrz nawet nasze imiona zaczynają się na taką samą literę. – oboje się zaśmiali.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Po kolejnej godzinie rozmowy z nowo poznaną towarzyszką musiał przyznać, że czuł się świetnie. Rozejrzał się naokoło. Niemcy byli w małej rozsypce. Część się ulotniła, część ledwo już siedziała. To samo mógł powiedzieć o swoich rodakach. Stefan oparty o Manuela dawno spał. Gregor stał na stole i polewał się alkoholem, dając tym samym pokaz kilkunastu dziewczętom, które głośno go wiwatowały. Pozostali zwiali do hotelu. Już miał przenieść  z powrotem wzrok na dziewczynę koło siebie, kiedy ujrzał ją. Obściskującą się z jakimś kolesiem. Coś w nim pękło. Zachłannie i szybko wpił się w usta Martiny. Nie wiedział dlaczego tak zareagował.

Michael, tak zachowują się ludzie chorzy psychicznie. – podpowiadało sumienie.

Więc może jestem chory.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Bawiła się cudownie, ale po trzeciej nad ranem postanowiła zakończyć zabawę i wrócić do hotelu, który był oddalony o pięć kilometrów. Zauważyła blondyna flirtującego z jakąś kobietą. Z niechęci zaczęła kręcić głową. Udała się do najbliżej taksówki. Usiadła na tylnym siedzeniu. Już miała podać nazwę hotelu mężczyźnie, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi, a następnie głos Michaela, który podał informację za nią.
- Możesz wysiąść z tej taksówki? – zapytała dość oschle.
- A co wykupiłaś ją sobie? – odpowiedział jej takim samym tonem.
- Porzuciłeś swoją nową wybrankę? Szybki jesteś. – zaśmiała się w nienaturalny sposób.
- Nie mów, że jesteś zazdrosna. – pokręcił głową.
- Bardziej szkoda mi twojej dziewczyny. – wykrzywiła usta.
- Interesujesz się moim życiem? – zapytał z drwiącym śmiechem. Zrobił chwilę przerwy. - Tylko Nathalie już nie ma. Widzisz, nie cierpię zdrad. No co Ines? Nie nakrzyczysz już na mnie? – w tym momencie stanęli. Taksówkarz powiedział sumę, a Michi od razu zapłacił. – Nie będziesz płaciła w mojej obecności, tak jak każda kobieta – rzucił w jej stronę.
- Nikt cię o nic nie prosił! – podniosła ton.
- Nie rozumiem państwa języka, ale nie kłóćcie się. Taki piękny związek dwóch osób, nie powinien ocierać się o takie sprzeczki. – oboje popatrzyli na mężczyznę.
- Pan wybaczy, ale z takim człowiekiem nigdy bym nie była. Za niskie standardy jak dla mnie. – wysiadła z taksówki, wcześniej spotykając się ze wściekłym wzrokiem blondyna. – Do widzenia. – dodała w stronę taksówkarza przez rozsuniętą szybę.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Kochane, to już piąty rozdział, czyli można powiedzieć mały jubileusz :) 
Jestem praktycznie świeżo po przyjeździe znad morza, także jeżeli jeszcze u kogoś nie byłam, to przepraszam i natychmiast o tym piszcie.
Jest jeszcze jedna kwestia, którą chyba muszę rozwiać. W moim opowiadaniu Markus jest jeden. To jemu Michael wyrządził coś złego, a przy tym jest on bratem Ines. Tak w kwestii wyjaśnień :)
Chyba z mojej strony tyle. Piszcie koniecznie co o tym rozdziale sądzicie! Niesamowicie mnie to motywuje!
Do następnego!
Buziaki <3
PS. Poznań przez który przejeżdżałam jest cudowny!

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział IV


“Decisions as I go, to anywhere I flow.
Sometimes I believe, a time where we should know.
I can't fly high, I can't go long.
Today I got a million, Tomorrow, I don't know”.

„Zdecydowałem jeśli odejdę to popłynę do nikąd
Czasami wierzę, czas gdy powinniśmy znać
Nie mogę odlecieć, Nie za daleko
Dzisiaj mam milion, jutro, nie wiem.”
- Lost Frequencies  „Reality”

Czas. Jedno  proste słowo. Czym on w ogóle jest? Tak, jednostką pomiaru. Jedną z wielu, których uczymy się codziennie, czy to potem na różnych lekcjach. A w życiu co możemy powiedzieć o czasie? Nie cofa się. Nie staje w miejscu. Nie przesuwa się na zawołanie do przodu. Czasami nie potrafimy pogodzić się z tymi faktami. Chcielibyśmy przenieść się chociażby do przeszłości, do pewnych chwil, wydarzeń. Byłoby cudownie, prawda? Czasem chcielibyśmy coś zmienić, wtedy nasze życie być może inaczej by się potoczyło. Gdyby tak naprawdę można było sterować czasem wszystko byłoby pozbawione sensu. Każdy z nas uczy się na błędach, może wyznaczać sobie cele, po które rzetelnie podąża. Jedni zrobią wszystko co w jego mocy, żeby osiągnąć to co chcą, a drudzy nie zrobią nic i w przeciwieństwie do czasu staną w miejscu. Jedynie o co możemy posądzać tę jednostkę jest to, iż mija tak szybko. Zdecydowanie za szybko.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Leżał na miękkim hotelowym łóżku. Nie mógł zasnąć. Miał w głowie mętlik. Postanowił się przejść. Tak po prostu. Szybko ubrał jakiekolwiek spodenki i koszulkę. Kiedy tylko wyszedł na świeże powietrze od razu poczuł powiew wiatru. Było już dużo chłodniej, w końcu zegar wskazywał okolice północy. Dotarł na plażę i od razu usiadł na wciąż ciepłym piachu.
- Nie powinnaś siedzieć tutaj sama o tej porze. – powiedział po chwili do sylwetki, siedzącej przed nim. Przestraszyła się.
- Śledzisz mnie? – zapytała nie odwracając głowy. Patrzyła w ciemną przestrzeń przed sobą.
- A dlaczego miałbym to robić?
- Odpowiedz sobie na to sam. – wzruszyła ramionami.
- Kiedyś rozmawialiśmy o wszystkich sprawach, a teraz nie możemy normalnie zamienić paru słów. Albo świat kompletnie zwariował, albo to my staliśmy się cholernie dziwni, Ines. – wziął głęboki oddech. – Może nie chcesz słuchać tego, co teraz mówię, ale trudno. Nie rozumiem cię, dlaczego nie chcesz chociaż w małym stopniu odbudować tego, co rozkwitło lata temu. Nie uważasz, że ta relacja przypomina roślinę? Kiedy o nią dbaliśmy żyła, zaniedbaliśmy ją i umarła. – delikatnie położył dłoń na jej ramieniu. Lekko zadrżała. – Nie wiem dlaczego wtedy życie napisało tak powalony scenariusz. Dlaczego musieliśmy się wtedy rozstać z dnia na dzień. Wiesz, jak mi tego brakowało? Nawet koledzy nie byli w stanie zastąpić tej małej łobuziary, z którą miałem tyle przygód, tyle wspólnego. A teraz pozostały tylko wspomnienia. – zabrał swoją dłoń. Zamilkł. Czekał na odpowiedź.
- Michi, bardzo dobrze to ująłeś. Ta relacja jest jak roślina. Tylko, że ona za długo była martwa, by teraz odrodzić się na nowo. – powiedziała spokojnie.
- Czyli będziemy udawać, że się nie znamy? Na zawodach nawet na siebie nie spojrzymy i wymażemy z pamięci ten okres sprzed osiemnastu lat? – zastała go zupełnie głucha cisza. – Nawet się do mnie nie odwrócisz. – utkwił wzrok na jej włosach. – Zawsze powtarzałaś, że nigdy nie zmienisz koloru.
- Pamiętasz? – powoli odwróciła głowę i od razu napotkała wzrok blondyna.
- Wiele rzeczy pamiętam. Nieszczęsną sytuację z huśtawką również. – jej kąciki ust powoli się podniosły. – Nasz domek na drzewie. Mówiłaś, że jak dorośniesz… - przerwała mu.
- To w tych najbardziej złych chwilach się tam schowam. – skinęła głową. – Nigdy tego nie zapomnę, Michael.
- To dlaczego chcesz to przekreślać? – zapytał oschle.
- Czasami dochodzę do wniosku, iż sama nie wiem, czego tak naprawdę chcę. Moje życie jest cholernie trudne, wiesz? Każde jutro to dla mnie wielka zagadka. Przeszłość mnie nie rozpieszczała. Ale nigdy się nie poddałam. Przeciwnie. Po każdym upadku dostawałam większej energii do działania. Moja droga życiowa do tego momentu, nie była tak łatwa jak twoja i pomijam sprawy sportowe. – przymknęła powieki, by móc bardziej rozkoszować się dźwiękami odbijanych fal.
- Nie znasz mnie na tyle, żeby wiedzieć jak miałem w życiu. – patrzył na spokojną dziewczynę.
- Kiedyś cię znałam, dziś już cię nie znam. To ty się zmieniłeś, Michi. Robisz ludziom różne świństwa, ranisz ich. – spiorunowała go wzrokiem.
- Skąd ty wie.. – zaciął się.
- Nieważne. Nasza dziecięca przyjaźń też już jest nieważna. – wstała i tak po prostu odeszła, zostawiając go kompletnie oszołomionego.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Rano obudził się po zaledwie trzech godzinach snu. Jego głowa była pełna przeróżnych myśli.
- Coś cię trapi, czy po prostu gorsza noc? – zapytał Stefan, siadając na skrawku swojego łóżka.
- Rozmawiałem z nią o północy, na plaży. To koniec Krafti. – schował twarz w dłoniach.
- Dlaczego aż tak ci zależy, żeby ją odzyskać? – uniósł brew do góry.
- Gdybym znał na to odpowiedź, powiedziałbym ci. A wiesz co jest najgorsze? – spojrzał przenikliwie na kolegę. – Ona wie o mojej przeszłości. – nagle biały sufit stał się najbardziej interesujący w tym pomieszczeniu.
- Mówisz o Markusie? – Stefana źrenice się powiększyły.
- Chyba jego miała na myśli. Tylko skąd ona wie? Gdyby tamten czas można było wymazać. – podniósł się do pozycji siedzącej.
- Fakt zachowałeś się jak cham. – nie owijał, powiedział prawdę.
- Wiem, Stefan! Nawet nie wiesz jak bardzo jestem na siebie o to wściekły. – jego ton był nieco podniesiony.
- Nikt nigdy nie powinien być w takiej sytuacji jak on. – dobijał go słowami.
- Wiem do cholery! Ale co na to poradzę?! Strzelę sobie w głowę? Nie cofnę tego cholernego czasu, a tak bardzo chciałbym to zrobić! – wykrzyczał, wstał i udał się do łazienki, trzaskając  przy tym głośno drzwiami.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Na wstępie od razu  przepraszam,  że wczoraj nie było rozdziału, ale wypadł mi wyjazd do Krakowa. Za tydzień nie będzie nowości, ponieważ wyjeżdżam nad morze. To chyba tyle z 'ogłoszeń parafialnych' :)
Moim zdaniem ten rozdział do tej pory jest najlepszy, chyba najlżej mi się go pisało. Opinie jednak jak zwykle pozostawię Wam :) 
Do zobaczenia za dwa tygodnie i wszystkiego dobrego w sierpniu! :)
Buziaki <3