środa, 30 września 2015

Rozdział X



„Mocą dobrych wspomnień znów
oddycham, to jest mój dzień, dlatego biorę wolne od życia.
Ku chwale spontaniczności
łapie chwilę nie ufając przyszłości.”

- Kamil Bednarek feat. Staff „Chwile jak te” 


Przyszłość, czyli jedna z największych tajemnic. To błahe stwierdzenie, ale przecież nie wiemy co będzie za rok, tydzień, a nawet jutro. Możemy mieć plany, możemy gdybać co będzie, ale czy naprawdę możemy przewidzieć to wszystko co stanie się w naszym życiu? Często tego, co przychodzi, zupełnie się nie spodziewamy. To spada na nas jak kubeł zimnej wody. Ta tajemnica jest jednak najpiękniejsza. Nasza niepewność, czasem lęk przed kolejnym dniem. A gdybyśmy dostali możliwość przeczytania książki, która opisuje nasze życie od początku do samego końca, otworzylibyśmy ją i tak po prostu zagłębiali się w szczegóły? Zdania zapewne byłyby podzielone. Jedni powiedzieliby ‘tak’. W ten sposób wiedzieliby kiedy umrą, jakie cele w jakim czasie trzeba zrealizować, mieliby świadomość tego co ich czeka. Inni odłożyliby książkę na bok i czekaliby na swój bieg wydarzeń.  Jednak w życiu nie mamy takich opcji i wszyscy musimy cierpliwie wyczekiwać na to co przyniosą kolejne dni.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Stała pod hotelem, który ostatni raz widziała raptem parę dni temu. Nie czekała długo. Po kilku minutach dostrzegła wychodzących skoczków wraz z całą kadrą trenerską. Mimowolnie jej kąciki ust powędrowały ku górze, kiedy zobaczyła uśmiechniętego od ucha do ucha Stefana, pewnie kroczącego w jej stronę.
- Jednak przyszłaś. – cmoknął w policzek Ines, a następnie lekko się do niej przytulił.
- Przecież obiecałam. – szepnęła mu na ucho. W tym czasie do nich podeszli inni zawodnicy. Widziała go, stał z tyłu, zupełnie przygaszony.
Przywitała się ze wszystkimi oczywiście omijając jedną osobę. Kraft wziął jej walizkę i wpakował do wielkiego busa. Potem pokierował ją na miejsce, na którym miała usiąść, oczywiście koło niego.
- Nie siedzisz koło swojego przyjaciela? – zwróciła się w stronę chłopaka. Pokręcił głową.
- Jesteś moim gościem, a on przebywa ze mną praktycznie bez przerwy. – odpowiedział zupełnie naturalnie.
- Może teraz coś więcej opowiesz mi o sobie? – zagadnęła, a on na znak zgody kiwnął głową. Zaczęli dość długą rozmowę.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Dojechali na miejsce. Kierowca zawiózł wszystkich pod skocznię, stamtąd powoli zaczęli się rozchodzić. Oczywiście Stefan zaczął przypominać kolegą, iż są zaproszeni na imprezę. Ines rozejrzała się naokoło. Ostatni raz była tu pięć lat temu, u swojej cioci.  Musiała przyznać, że Innsbruck to piękne miasto, niesamowicie klimatyczne. Oświetlona skocznia, nadawała chyba najwięcej uroku okolicy. Z rozmyślań wyrwał ją Stefan, który oznajmił, iż muszą już iść.
Jak się okazało nie szli długo. Zdziwiła się, gdy ujrzała jednorodzinny dom.
- Stefan, ty tu mieszkasz? – jakby szerzej otworzyła oczy.
- A dlaczego miałbym tu nie mieszkać? – chłopak podniósł brew. – To dom po moim wujku, który niestety ale wyjechał. – wzruszył ramionami, a następnie sięgnął po klucze do bramy. Szybkim ruchem ją otworzył, tak jak potem drzwi wejściowe. – Chodź, pokażę ci twój pokój.
Powoli poszła za nim na górę, po krętych schodach. Jej oczom ukazało się dość duże pomieszczenie urządzone bardzo nowocześnie.
- Idę do sklepu obok po coś do jedzenia, żebyśmy nie umarli z głodu. – zaśmiał się. – Możesz się rozejrzeć , nie krępuj się.
Postanowiła się trochę rozpakować. Wypakowała najpotrzebniejsze rzeczy i poukładała je. Wyszła ze swojego tymczasowego lokum. Zaczęła błądzić wzrokiem po pomieszczeniach, oczywiście tych które były otwarte. Koło jej pokoju znajdował się jeszcze jeden, jak się domyśliła również gościnny. Naprzeciw była sypialnia Stefana, tam nie zaglądała. Na korytarzu znajdowała się także łazienka. Zeszła na dół. Koło schodów rozprzestrzeniał się ogromny salon z wyjściem na taras. Po drugiej stronie umiejscowiona była kuchnia oraz mniejsza toaleta.
Usiadła na kanapie, wcześniej włączając telewizor. Zaczęła szukać jakiegoś ciekawego programu. Po chwili usłyszała dźwięk przekręcającego zamka. Od razu poderwała się z miejsca i pognała w stronę chłopaka.
- Pomogę ci. – oznajmiła, po czym chciała wziąć jedną z toreb.
- Nie wygłupiaj się, jesteś gościem. – uśmiechnął się.
- Ale to żaden kłopot. Nie daj się prosić. – niechętnie, ale oddał jej siatkę, wypełnioną różnymi produktami.
- Jesteś bardzo uparta, zupełnie jak Michael. – Ines zrobiła groźną minę. – Stwierdzam tylko fakty. – wzruszył ramionami.
- W moim odczuciu to niezbyt dobre porównanie. – wzięła usta w wąską linię.
Zabrali się za rozpakowywanie, a  potem zrobili małą kolację. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie, jednak zmęczenie dawało o sobie znać. Niby byli przyzwyczajeni, ale jednak kilka godzin w podróży jest czymś wyczerpującym. Mieli się udać na górę, kiedy nagle dziewczyna przystanęła.
- Przepraszam. – powiedziała i odwróciła się w stronę chłopaka. Popatrzył na nią.
- Za co? – ponownie uniósł brew.
- Za to pytanie przed domem, było bez sensu i tak samo beznadziejnie brzmiało. – spuściła głowę na dół.
- Ines, nic się nie stało. – delikatnie uniósł palcami jej podbródek, jednak ona nie odwróciła wzroku w jego stronę. – Popatrz na mnie. – po tych słowach niechętnie, ale przeniosła swój wzrok na piękne tęczówki chłopaka. – Nic się nie stało. Naprawdę. Jeżeli myślisz, że mnie to uraziło, nie martw się. Nie jestem człowiekiem, który obraża się o byle co. – wypowiedział powoli i dokładnie każde słowo.
- Bo ty jesteś wyjątkowym człowiekiem, Stefan. – oboje w tym samym czasie uśmiechnęli się. Do końca nie wiadomo kto zaczął, ale zaczęli niebezpiecznie zbliżać do siebie swoje twarze. Ich usta dzieliło tylko kilka centymetrów. Niewiele, ale jednak. Nagle oboje podskoczyli , ponieważ do ich uszu dobiegł dźwięk dzwonka.
- Ktoś ma niesamowite wyczucie czasu. – potrząsnął głową. Pójdę otworzyć. – zwrócił się w stronę dziewczyny, na co ta przytaknęła głową. Miała doskonały widok na mały hol.
Kraft powolnym ruchem podszedł w stronę drzwi. Spojrzał przez wizjer, a potem na Ines. Przekręcił zamek.
- Cześć. – początkowo myślała, że ma jakieś omamy, ale kiedy usłyszała jego głos była całkowicie pewna, iż nie są to żadne zaburzenia. Kilka metrów od niej stał blondyn. Panował półmrok, mimo to Michael odnalazł wzrokiem dziewczynę. Chwilę patrzyli na siebie. Oboje z takimi samymi emocjami.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  * 
Hej Kochane!
Dziś mały jubileusz, już 10 :) 
Mamy ostatni dzień września, bardzo się z tego cieszę, gdyż to mój najbardziej znienawidzony miesiąc ;)
Jest jeszcze ważna sprawa, w ten weekend prawdopodobnie mnie nie będzie, dlatego Wasze blogi odwiedzę po niedzieli.
Tak jak pisałam pod tamtym rozdziałem, publikacje będą co 2 tygodnie :)
Piszcie co sądzicie o tym czymś na górze.
Do kolejnego!
Buziaki ;**

środa, 16 września 2015

Rozdział IX



„Na zakręcie jestem życia,
taki przyszedł czas.
,,Jutro też jest dzień''
- tak pociesza każdy mnie.
Mówią: ,,Nie daj się,
trzeba dzielnie trzymać się!
Trzeba zacząć od początku,
trzeba zamknąć drzwi!"
- Ewa Farna „Bez łez”

Patrzyła cały czas na blondyna. Przecież on miał się nie dowiedzieć. A już na pewno nie teraz. Dlaczego zawsze cholerne życie w najmniej oczekiwanym momencie musi dać nam w twarz?
- Odpowiesz!? – jego głos z niepewnego, przerodził się w podniosły.
- Nie krzycz na nią! – Markus w ułamku sekundy podszedł do Ines i objął ją ramieniem. – Co tu jeszcze robisz? Wynoś się. – wysyczał w stronę Michaela.
- Wydaję mi się, że to nie z tobą rozmawiam. – odpowiedział mu w sposób równie nieprzyjemny.
- No pewnie! Nigdy ze mną nie rozmawiałeś. Nawet po tym. – znów miał przed oczami dawną sytuację. – Jesteś zwykłym dupkiem, Michael! Dupkiem bez honoru. Nawet nie masz krztyny odwagi, by powiedzieć głupie ‘przepraszam’, które i tak by nic nie zmieniło, ale przynajmniej uratowałoby część twojego człowieczeństwa! – wykrzyczał. Zastał zupełną ciszę. – Odwaga, to chyba również obce ci słowo. – prychnął. - Wiesz, żałuję. Żałuję, że wtedy nasza ciotka zabrała nas do siebie, do Innsbrucka na całe sześć miesięcy! Inaczej moja siostra nigdy by cię nie poznała! Inaczej byłoby jej lżej! Lżej bez ciebie! – targały nim niewyobrażalne emocje. Ines cały czas stała i wsłuchiwała się w każde słowo. Zastanawiała się, czy Markus dobrze mu wygarnął. W głowie cały czas z jednej strony słyszała ‘tak’, z drugiej ‘nie’. Była rozerwana od środka. Blondyn ostatni raz tępo popatrzył się na dziewczynę, po czym wyszedł.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie obchodził go nawet fakt, że przez totalnie zepsuty skok stracił szansę na trzecie miejsce w ogólnej klasyfikacji letniego cyklu. To było teraz mniej ważne. Cały czas słyszał słowa Niemca ‘Lżej bez ciebie’. Czemu to musiało tak cholernie boleć? Trzy słowa, a potrafiły dogłębnie uderzyć. Jak się wtedy czuł? Nie do końca mógł to określić. Najgorsze, w tym wszystkim było to, iż nie zareagowała. Czyżby myślała tak samo? Sam nigdy by tego nie powiedział. Nie żałował, że kiedyś ją poznał.
Od paru godzin leżał na hotelowym łóżku. Usłyszał hurgotanie drzwi, a zaraz potem Stefana stojącego nad nim, w rękach trzymał dwa puchary. Jeden za konkurs, drugi za całokształt.
- Michael, co się z tobą dzieje? – zapytał z wielką troską, kładąc przedmioty na szafce.
- Gratuluję. – lekko się uśmiechnął, lekceważąc pytanie przyjaciela.
- Myślisz, że unikanie odpowiedzi coś zmieni. – pokręcił głową. – Co się stało? – przysiadł na krawędzi łóżka.
- Nic takiego, Stefan. Gorszy dzień. – kłamstwo. Pierwszy raz od niepamiętnego czasu go okłamał.
- Jakoś rano wszystko było w porządku. – ciągnął dalej.
- Po prostu gorzej się poczułem, rozbolała mnie głowa. – kolejne fałszywe zdanie.
- Może pójdziesz do naszego lekarza? – martwił się.
- Nie, Krafti. Nie trzeba. Już jest lepiej. – uśmiechnął się lekko, żeby wyglądało wiarygodnie.
- Mam nadzieję. Nie przejmuj się, niedługo wyjeżdżamy, a potem urządzam imprezę. Oczywiście jesteś zaproszony. – poklepał go po ramieniu.
- Dzięki, tego mi chyba trzeba. Kompletnie się opić. – pokręcił głową.
- Nawet nie wiesz, kto z nami jedzie. – znów posłał uśmiech przyjacielowi.
- Znając ciebie, można spodziewać się wszystkiego. Co to za gość? – był ciekawy.
- To dziewczyna. – miał nadzieję, że się domyśli.
- Ładna? – pierwsze co przyszło mu do głowy. Nie usłyszał odpowiedzi. – A kojarzę ją chociaż? – dodał po chwili.
- Raczej tak. – trzymał go w napięciu.
- A więc, kto to? –wyczekiwał konkretu.
- Ines. – powiedział wesoło, na co blondyn prawie zachłysnął się swoją śliną. Po dzisiejszej sytuacji, nie wiedział, czy dalej chce ją widzieć. Natłok myśli powrócił.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Po tym wszystkim zastanawiała się, czy dalej chce pojechać do Austrii. Obiecała Stefanowi, doskonale to wiedziała, ale z drugiej strony był on. Wiadome było, iż na imprezie się pojawi. Najlepszy przyjaciel Krafta. Rozważyła wszystkie ‘za’ i ‘przeciw’. Podjęła decyzję. Pojedzie. Inaczej być może zachowałaby się jak tchórz. A to kompletnie do niej nie podobne.
- Markus, jadę do Innsbrucka. – wypaliła po chwili.
- Przecież każdy to wie, Ines. – odparł naturalnie.
- Ale jak to? – jej źrenice się powiększyły.
- Skoro jesteś częścią ekipy, to chyba oczywiście, że jedziesz tam z nami. – wzruszył ramionami. Już wiedziała o co chodzi bratu, lecz kompletnie o tym zapomniała. Miała chęć popukać się w czoło.
- Ja jadę za trzy dni. – brat popatrzył na nią. – Z ekipą Austrii. Stefan z okazji drugiego miejsca urządza imprezę, zaprosił mnie, a ja się zgodziłam. – kontynuowała cicho.
- Będziesz tam razem z nim. Wiesz, na co się piszesz? – czekał na jej odpowiedź.
- Jadę tam przede wszystkim ze względu na Stefana. – powiedziała dobitnie.
- A on? Przecież tam będzie. – warknął.
- Markus, proszę cię, nie jestem małą dziewczynką. Poza tym nie mów do mnie tym tonem! – przy ostatnim zdaniu trochę podniosła głos.
- Przepraszam, ale mam nadzieję, że wiesz co robisz. – podszedł do siostry.
- Wiem. – skinęła głową i przytuliła się do brata.
Wiedziała, że ten tydzień w Austrii nie będzie nudny. Przeczuwała, że sporo zmieni w jej życiu. Jednak na wiedziała, czy te zmiany wyjdą jej na lepsze, czy gorsze.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej Kochane!
Oddaję Wam dziewiąty rozdział, powiem iż nawet mi się on podoba. 
Dziękuję za to, że pomimo okresu szkoły jesteście na blogu, komentujecie, czytacie! Witam również nowe czytelniczki! 
Przepraszam, że zaniedbałam Was, jest mi strasznie głupio, ale obiecuję poprawę. Wszystkie rozdziały czytam na bieżąco, ale wybaczcie mi komentowanie. Po tej publikacji postaram się nadrobić, a jeżeli nie dotrę zrobię to w piątek :)
Od tej chwili rozdziały będą dodawane co 2 tygodnie.
Tradycyjnie piszcie co sądzicie i do następnego!
Buziaki ;**

środa, 9 września 2015

Rozdział VIII



„A teraz Ty rzucasz karty na stół.
Świat należy do Ciebie tylko teraz i tu!
A może ja też przestanę się bać,
Wszystko będzie łatwiejsze, chwytaj szansę i walcz, jeszcze raz!”
- Liber & Natalia Szroeder  „Teraz Ty”

Wewnętrzne uczucia, to coś z czym nigdy nie możemy sobie poradzić. Cóż, tak już jest, iż nie jesteśmy w stanie nad nimi panować. Większość mówi siła wyższa. Być może. Teorie są różne. Ile to razy nie możemy pozbyć się śladu po nieszczęśliwej miłości, fałszywej przyjaźni ,czy cholernie podłym otoczeniu. W tym wszystkim jednak najgorszym faktem jest to, iż po czymś nieprzyjemnym nie możemy przestać o tym myśleć. Nie wiemy co zrobić. Próbujemy się od wszystkiego odcinać, a to największy błąd. Będąc samemu ze swoimi problemami można zwariować, popaść w depresję. Najlepiej zawsze jest mieć przy sobie kogoś, komu w stu procentach ufamy, kto wysłucha wszystkich naszych rozterek, czasem pocieszy albo zmotywuje. Nieważne czy to członek rodziny, czy ktoś teoretycznie obcy. Ważne, by umiał słuchać. Ze swoimi uczuciami nie warto igrać. Można ich posłuchać, bądź pójść kompletnie w inną stronę. Tak naprawdę każdy z nas w głębi siebie zna swoją receptę. Trzeba tylko dogłębnie jej poszukać.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Klingenthal, czyli ostatnie miejsce, w którym zaplanowano tegoroczne zawody LGP. W niemieckiej ekipie każdy zaczął denerwować się podwójnie. Gospodarze. Swoja skocznia. Swoja widownia. A wiadomo, im więcej chcesz, tym bardziej nie wychodzi. Każdy powiedziałby, że trzeba się odciąć, nie myśleć o tym. A gdyby wszystko było takie proste, świat byłby o wiele mniej skomplikowany.
Szła w stronę hotelu. Jak zawsze musiała czegoś zapomnieć. Nagle usłyszała, że ktoś zaczął wołać jej imię. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się zdyszany Stefan.
- Dziewczyno, jak ty szybko chodzisz. – stanął koło niej, łapiąc kolejny oddech.
- Och, nie przesadzaj. Całkiem normalnie. – uniosła kąciki ust. – A tak w ogóle to po co mnie wołałeś?
- Chciałem złożyć ci pewną propozycję. – popatrzył w jej oczy.
- Mam się bać? – zaśmiała się promiennie.
- Oczywiście, że nie. Przy mnie nic ci nie grozi. – pokazał swoje bielutkie ząbki.
- W takim razie słucham. – założyła ręce na piersi i bacznie zaczęła przyglądać się chłopakowi.
- Wiem, że mało się znamy, dlatego chciałbym to nadrobić. Po tych zawodach szykuję imprezę. Wiesz, będzie co oblewać. W końcu drugie miejsce w całym cyklu, to całkiem dobry rezultat. Wczoraj pomyślałem, iż mogłabyś jechać z nami, a potem ze swoją ekipą wrócić. Z tego co wiem za tydzień przyjeżdżają trenować do Innsbrucka. – powiedział zupełnie naturalnie.
- Naprawdę dziękuję, że o mnie pomyślałeś, ale…. – nie dokończyła zdania.
- Nie ma żadnego ale. Będziemy tu jeszcze trzy dni, więc spokojnie zdążysz jechać do domu i się spakować. Zapewniam ci dach nad głową. Do tego akurat cały tydzień masz wolny. To jak? – popatrzył na nią w taki sposób, iż tylko osoba pozbawiona uczuć mogłaby mu odmówić.
- Niech ci będzie, ale to najbardziej pokręcony pomysł, jaki kiedykolwiek słyszałam. – pokręciła głową.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. – puścił jej oczko. – Zdzwonimy się jeszcze.  Mam numer, nie bój się. – uśmiechnął się.
- Ale skąd? – spytała zdezorientowana.
- Wellinger to straszna papla. – wzruszył ramionami. – Trzymaj kciuki podczas konkursu. – krzyknął na pożegnanie.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Od rana nie mógł znaleźć sobie miejsca. Bez przerwy komuś dogryzał. Nie wiedział czym to było spowodowane. Podejrzewał dwie rzeczy: zawody lub ponowne zobaczenie jej. Uświadomił sobie jedną bardzo ważną sprawę. Być może to wszystko dzięki rozmowie z bratem. Chciał się dowiedzieć jednej, bardzo ważnej rzeczy. Dlaczego ta nieprzyjemna sytuacja  z przyszłości wpłynęła na nią tak negatywnie? Przecież jej to w ogóle nie dotyczyło. Nie znała wszystkich szczegółów. Musiał z nią porozmawiać. Być może ostatni raz, ale musiał. Wykorzystał fakt, że koledzy są gdzieś pośród fanów i rozdają autografy. Poszedł prosto do domku niemieckiej ekipy. Niepewnie uchylił drzwi. Było całkowicie pusto. Postanowił zaczekać, przysiadając na jednym z krzeseł, które znajdowały się pod ścianą.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Ostatni raz popatrzyła na biegających chłopaków. Lubiła na nich zerkać w trakcie rozgrzewki. Rozejrzała się na około. Zgromadziło się już pełno kibiców. Musiała przyznać, iż atmosfery na zawodach zawsze były wspaniałe. Przerwał jej Markus, który poprosił ją, żeby przyniosła mu słuchawki z drewnianego domku. Niechętnie, ale zwlekła się i poszła w stronę budynku.
Nacisnęła na klamkę, nie rozglądała się. Schyliła się do torby brata i zaczęła gmerać, szukając właściwego przedmiotu.
- Możemy porozmawiać? – momentalnie podskoczyła, przestraszyła się. Odwróciła głowę i zobaczyła siedzącego blondyna.
- Nie mamy o czym. – odpowiedziała oschle. – Nie sądzisz, że już wszystko zostało powiedziane?
- To ty zawsze mówisz, czego chcesz, a wszyscy mają się temu podporządkować! Tak nie może być Ines! Nic się nie zmieniłaś, zawsze liczyło się tylko to, co ty chcesz! – wyraźnie zaakcentował przedostatnie słowo.
- Skoro nie podoba ci się to, jaka jestem, to po co w ogóle tu przychodziłeś? Poza tym kto ci tu pozwolił wejść? – była bardzo niemiła.
- Jakbyś nie zauważyła jestem skoczkiem i mam pewne ulgi. – puścił jej oczko. – Jak po ostatnich zawodach córeczko prezesa? Swoją drogą faktycznie jesteście podobne. – zaśmiał się.
- Fascynujące, przyszedłeś tu po to, by mi to powiedzieć? – blondyn podniósł się i stanął koło niej.
- Nie, chciałem normalnie porozmawiać. Tylko wreszcie musisz mi na to pozwolić. – delikatnie dotknął jej dłoni.
- Nie dotykaj mnie! – wysyczała przez zęby.
Nagle obydwoje usłyszeli huk otwieranych drzwi. Zobaczyła sylwetkę, którą doskonale znała.
- Ines, nie mów, że tak ciężko znaleźć coś w mojej torbie. – uśmiechnął się, ale gdy tylko zobaczył chłopaka stojącego kilka metrów od niego, od razu zacisnął pięści. – Czego od niej chcesz? – krzyknął w stronę blondyna. – Poza tym nie pomyliły ci się domki? – dodał kpiąco.
- Co cię to obchodzi? Od kiedy interesujesz się życiem swoich koleżanek z ekipy? – jego ton również nie był naturalny.
- Jak możesz tutaj przychodzić? Zostaw mnie i moją siostrę w spokoju raz na zawsze! -  wykrzyczał. Mina Michaela zmieniła się diametralnie. Szok, oszołomienie, to chyba najtrafniejsze stwierdzenia. Nie mógł wypowiedzieć ani słowa.
- To jest twój brat? – spytał po chwili łamiącym głosem dziewczynę. 
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej :)
Oddaję Wam już ósemkę, jak to szybko leci :)
Coś 'nietypowego' to spotkanie we trójkę, co myślicie? 
Przepraszam za ten rozdział, ale dokładnie nawet go nie poprawiałam, gdyż bardzo źle się czuję i jakoś nie mam pomysłów. Musicie mi wybaczyć.
Także piszcie co sądzicie.
Do następnego Kochane!
Buziaki ;**

środa, 2 września 2015

Rozdział VII



„Hej, mówię sobie siłę masz
i nie w przegraj, wygraj - grasz
ale w pokonanie siebie
Pokonaj więc siebie, pokonaj siebie
udowodnij, że można lepiej”
- Feel & Iwona Węgrowska „Pokonaj siebie”

Czym właściwie jest odwaga? Tym, iż nie boimy się niczego, stawiamy czoła przeciwnością losu? Może poniekąd tak. A czy osoba, która mimo lęku lub niepewności przekracza granice i przełamuje się jest odważna? Tak. W dzisiejszych czasach takich ludzi jest coraz mniej. Wpływają na to przede wszystkim czynniki środowiska. Zaczynamy się bać. A to wszystko leży w naszej głowie. Jeżeli ‘włączymy’ pozytywne myślenie staniemy się odważni.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kilka tygodni później

Zaczęła się jesień. Kolejne konkursy Letniego Grand Prix mijały nieubłaganie.  Przyszedł czas na Hinzenbach. Wiedziała, że na tym konkursie się pojawi. W końcu Austria była gospodarzem. 

Tak jak Ines sobie obiecała, traktowała Michaela jakby nie istniał. Mijała go na każdym kroku. On również przestał walczyć. Słowa brata poprzewracały mu w głowie. Niby chciał, ale za każdym razem kiedy ją widział mówił ‘stop’. Nie było sensu na coś jednostronnego. W każdej relacji liczy się przecież zaangażowanie dwóch osób.

Na miejsce mieli udać się autokarem. Kiedy wsiadali do pojazdu nagle zaczepił ją trener i poprosił, aby zanim usiądzie koło brata przysiadła się na chwilę do niego.
- Chodź Ines. Siadaj. – uśmiechnął się do niej. – No nie bój się. – na znak jakby otuchy poklepał miejsce koło siebie. Niepewnie, ale usiadła.
- O co chodzi? Chciał pan o czymś ze mną porozmawiać.- popatrzyła na mężczyznę obok.
- Tak. Mianowicie o twojej dotychczasowej pracy i muszę stwierdzić…. – nie dokończył.
- Coś nie tak? Jakby coś, wszytko można zmienić. – przestraszyła się.
- Nie, jest genialnie. Właśnie chciałem cię pochwalić za kawał dobrej roboty. – lekko się zarumieniła.
- Dziękuję. Już myślałam, że coś jest źle. – odparła.
- No widzisz, czasem podchodząc do kogoś nie trzeba mieć w głowie, iż ta osoba od razu cię skarci. Trochę wiary w ludzi. – puścił jej oczko. – A teraz leć do Markusa, bo mu się głowa urwie od tego wychylania. – zaśmiali się.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Musiała przyznać, że Austriacy się postarali. Duży hotel, urządzony bardzo nowocześnie. Dobrze przygotowana skocznia. Każdy po pierwszych treningach był w miarę zadowolony ze swoich skoków. Podczas kwalifikacji stała na dole skoczni. Taki widok niewątpliwie robił wrażenie. Widząc z dołu duży obiekt, możemy sobie wyobrazić jacy mali jesteśmy, względem świata i całego otoczenia.

Wszystko przebiegło zgodnie z planem i cała piątka zakwalifikowywała się do jutrzejszego konkursu. Już miała iść do domku ekipy, kiedy przez megafon usłyszała, że na belce zasiada on. Nie wiedziała dlaczego, ale została. Podziwiała jego daleki skok. Do tej pory dalej nikt nie skoczył. Kiedy przeszedł koło niej zupełnie obojętnie, bez wypowiedzenia nawet głupiego ‘hej’ poczuła dziwne ukłucie. Zawsze to ona tak robiła, sama chciała traktować jego jak powietrze, ale gdzieś tam w głębi siebie było jej cholernie przykro.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Zobaczył ją jak stoi i wpatruje się w niego. Przechodząc koło niej miał ochotę się przywitać, jednak szybko ugryzł się w język, zanim zdążył wypowiedzieć jakiekolwiek słowa. Dalej postanowił udawać, że mu nie zależy i odpuszcza.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Następnego dnia od rana każdy był nerwowy. Konkurs to konkurs. Nieważne czy wyższej, czy niższej rangi. Starała się ich trochę uspokajać, ale przecież nie była psychologiem. Mogła jedynie dać im słowa swojego wsparcia i zapewnić, że za każdego z osobna będzie mocno trzymała kciuki. 

Jej serce rozpierała wielka duma, kiedy okazało się, iż Markus wywalczył drugie miejsce. Miała ochotę skakać z radości. Na trzecim miejscu podium stanął Kamil Stoch. Natomiast niepokonany okazał się on. Widać było radość w oczach blondyna. Jednak oprócz brata nie obchodził ją teraz nikt. Podeszła bliżej miejsca, w którym miała się odbyć dekoracja. Nagle zaczepił ją jakiś mężczyzna.
- Przepraszam, pracuje pani dla niemieckiego teamu? – uniosła brew do góry.
- Tak. – potwierdziła skinieniem głowy.
- Cudownie. – odparł z ulgą. – A pomogłaby mi pani?
- Ale w czym? – zdezorientowała się.
- Powiem wprost prezes Austriackiego Związku Narciarskiego w ostatniej chwili się źle poczuł, a jego córka nie zdąży dojechać, żeby go zastąpić. Nie mam kogo podstawić. Mogłaby by pani ją poudawać i wręczyć po prostu nagrodę. – poczuła się jak w filmie. Zaczęła się zastanawiać, czy nie ma gdzieś ukrytej kamery. – No niechże pani się zgodzi. Jesteście z córką prezesa bardzo podobne.
- No dobrze, niech już panu będzie, ale…. – nie dane było jej dokończyć.
- Dziękuję pani! Tylko proszę włożyć bluzę. Będzie bardziej wiarygodnie. – podał rzecz. – Ja muszę lecieć, proszę to założyć i udać się w tamto miejsce. – wskazał palcem. – Jeszcze raz dziękuję. – krzyknął odchodząc.
Założyła na siebie ową rzecz i udała się w wyznaczone miejsce. Jak widać wszyscy czekali tylko na nią. Z tego wszystkiego zapomniała się zapytać komu będzie wręczać nagrodę. Jej mina szybko zrzedła, kiedy na szklanym pucharze, który ktoś jej dał zobaczyła wygrawerowaną jedynkę. Miała wrażenie, że znów dostała w twarz. Zaczęła myśleć. Po raz kolejny. Po ustawieniu się na  podium przyszedł czas na wręczenie nagród. Mocniej chwyciła puchar i z mocno bijącym sercem podeszła na środek. On widząc ją przed sobą równie mocno się zdziwił. Niepewnie uścisnęła mu dłoń, podała przedmiot i wypowiedziała ciche ‘gratuluję’. Żeby nie wzbudzać podejrzeń musiała również cmoknąć go lekko w policzek. Widział jej zdenerwowanie, więc sam się schylił i lekko musnął jej policzek swoimi ustami, a do ucha szepnął ‘dziękuję’. Pogratulowała jeszcze Kamilowi oraz Markusowi, który był ogromnie oszołomiony widząc ją wręczającą nagrodę. Kiedy odchodziła od podium szybkim krokiem udała się do hotelu, który był bardzo blisko skoczni. Otworzyła drzwi i rzuciła się na łóżko. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Powoli dotknęła swojego policzka. Nie mogła uwierzyć, że kilkanaście minut temu, ten o którym miała całkowicie zapomnieć zostawił jakiś niewidoczny ślad na jej skórze.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Dziś jak co środę kolejna nowość. Ten rozdział jest chyba najbardziej w moim 'stylu', czyli krótkie opisy, dużo dialogów. Sama osobiście wolę czytać dialogi, niż zbędne opisy, które są długie, a i tak nic nie wnoszą. Niestety wakacje się skończyły, zaczęła się szkoła, już po pierwszym dniu widzę, że łatwo nie będzie, ale jakoś musimy dać sobie radę. Życzę każdej z Was, żebyście zrealizowały gdzieś tam wszystkie założone przez siebie cele na ten nowy rok szkolny! Trzymam za Was mocno kciuki!
Mogę Wam zdradzić, iż w następnym pojawi się coś nietypowego :) Mam nadzieję, że będziecie czekać :)
Jest jeszcze jedna ważna sprawa, wchodzę tu  http://skijumpinglover.blogspot.com/ i co widzę? Mój blog jest nominowany, nie wiem jakim cudem, ale dziękuję! To dla mnie naprawdę ogromne wyróżnienie!
Do następnego!
Buziaki ;**