środa, 16 listopada 2016

Rozdział XXVIII



„Znowu myślę o minionych chwilach
Które przeszły niczym wiatr
Pamiętam jak po nocach mi się śniłaś
Mówiłaś, że to żart

Puste słowa, które nic nie znaczą
Nie dla ciebie są
A nasze serca niechaj nam wyznaczą
Wspólny, dalszy los”
- Bednarek „List”

Jak to możliwe, że z pozoru dwie osoby, zupełnie obce, które łączy tylko przyjaźń, nie mogą bez siebie wytrzymać? Oczywiste, w tych czasach istnieją wszelkie rodzaje komunikacji: Internet, telefon. Nie jest to jednak w stanie zastąpić rzeczywistych spotkań, rozmów. Oni w stu procentach mogli potwierdzić te słowa. Niejednokrotnie mieli ochotę zostawić wszystko, spakować się i pojechać do siebie. Czy ich relacja była normalna? Przecież przyjaciele spotykają się ze sobą, zwierzają się, ale na pewno nie całują. Dlaczego oni to robili, chociaż z drugiej strony nie chcieli posunąć się do czegoś więcej? Minął ponad rok, od kiedy zaczęli poznawać się na nowo. Ile czasu jeszcze potrzebowali, by uświadomić siebie co tak naprawdę czują?

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- W czwartek jedziemy do Wisły trenować. – oznajmił Markus, widząc siostrę przygotowującą obiad. Pokiwała głową.
- Chłopaki pewnie się cieszą. – zaśmiał się.
- Biorąc pod uwagę, że dwa dni będą treningi otwarte, jestem przekonany, że tak. Tym bardziej, iż to akurat weekend. – usiadł przy stole. – Co dziś będzie do jedzenia?
- Zapiekanka. Może się uda. – jej kąciki ust powędrowały ku górze.
- Przecież umiesz świetnie gotować.
- Miłe, że tak uważasz. – przysiadła naprzeciw niego.
- A zapomniałem o najważniejszym. – uniosła brew. – w sobotę dojadą Austriacy.- puścił jej oczko. – Nie udawaj, że się nie cieszysz. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Lubiła przyjeżdżać do Polski. Zawsze podczas zawodów gromadziły się ogromne tłumy kibiców. Wspaniale było widzieć, jak tysiące ludzi przeżywa skoki razem z zawodnikami. To była swego rodzaju magia. Najpiękniej wyglądało to wszystko z góry. Różnorodne flagi powiewające na wietrze. Nieważne, skąd kto był, wtedy wszyscy byli jedną wielką rodziną – skoczną rodziną.
Zdziwiła się, że podczas otwartego treningu w sobotę zgromadziło się tyle osób. Szczególnie damska część widowni z ogromnymi uśmiechami podchodziła do skoczków, po to, by zrobić zdjęcie, czy zdobyć podpis. Oni w miarę możliwości oczywiście się zgadzali. Wchodząc do drewnianego domku  ujrzała Andreasa, który przykładał sobie pod oko woreczek z lodem.
- Welli, co się stało? – podeszła do niego zmartwiona.
- Jedna dziewczyna chciała, bym podpisał się na fladze, wtedy ten kijek powędrował ku górze, a ona mnie dźgnęła. – skrzywił się na samo wspomnienie. – Już nigdy tam nie podejdę.
- Przecież nie zrobiła tego specjalnie. – poklepała go po ramieniu.
- Prawie straciłem oko. – pisnął.
- Oj Andi, nie zachowuj się jak dziecko. – pokręciła głową. – Przeżyjesz, a nie wiecie może, gdzie jest Markus? – zapytała jego i stojącego obok Richarda.
- Wyszedł, zanim weszłaś. – odpowiedział ten drugi.
- W takim razie idę go szukać.  

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
- Austriacy już przyjechali.  Są w recepcji. – te słowa jej wystarczyły.
Wybiegła z pokoju, a następnie jak najszybciej złapała windę. Nie mogła się doczekać, kiedy ujrzy blondyna. Stał koło Stefana, rozmawiali. Kraft po zauważeniu Niemki, szturchnął przyjaciela. Dziewczyna natychmiast pobiegła do niego, a już po chwili tonęła w jego uścisku. Oboje na to czekali.
- Zachowujecie się jak para. – pokręcił głową chłopak stojący obok. – popatrzyli na niego.
- To przyjacielskie gesty. – odparła zmieszana Ines.
- Dlaczego nie umiecie przyznać się sami przed sobą? – pokręcił głową i poszedł w kierunku trenera.

*
Następnego dnia oba teamy udały się na skocznie. Oczywiście wszystko było zaplanowane tak, by nie przeszkadzano sobie nawzajem. Każdy przecież chciał się jak najlepiej przygotować przed następnymi wyzwaniami. Idąc koło Austriaka czuła na sobie niemiły wzrok innych dziewczyn, zastanawiała się z jakiej przyczyny wystąpił.
- Michael! – zawołała grupa dziewczyn. Blondyn pociągnął Ines ze sobą i ruszył w ich stronę. – Możemy zrobić sobie z tobą zdjęcie? – na potwierdzenie skinął głową. – Dziękujemy.
- Nie ma za co. – odpowiedział z uśmiechem. Nagle jedna podeszła bliżej.
- Michi, jesteś moim ulubionym skoczkiem, uwielbiam cię i śledzę od początku twoją karierę. Mogłabym cię przytulić? – kiedyś od razu by się zgodził, a teraz? Popatrzył na czarnowłosą. – Nie masz nic przeciwko? – tym razem nastolatka zwróciła się właśnie do niej.
- Nie. – odchrząknęła. Blondyn niepewnie podszedł do fanki, a ona szybko go objęła. Uścisk nie był jednak długi, trwał dosłownie dwie sekundy.
Nie wracali do tego dziwnego incydentu. Nie wiedziała, dlaczego w ogóle została zapytana o pozwolenie, przecież nie była nikim ważnym. Czyżby wszyscy wyobrażali sobie, że są parą? Nie chciała obudzić się następnego dnia i zobaczyć wiadomości z niemiłymi komentarzami, czy pogróżkami.
- O czym myślisz? – z zamyśleń wyrwał ją głos Austriaka.
- Nie ważne. – uśmiechnęła się. – Idź, zbliża się twoja kolej. – doszli wspólnie do wyciągu.
- Wiedziesz ze mną? – pokręciła głową.
- Nie będę przeszkadzać. Musisz się skoncentrować. – popatrzył w jej oczy.
- Jak ze mną nie pójdziesz stracę całą swoją energię. Wszystko uleci. – zapierał się.
- To szantaż? – spytała zdziwiona. Wzruszył ramionami.
- Nazywaj to jak chcesz. - puścił jej oczko. – Chodź. – wyciągnął dłoń, którą po chwili pewnie ścisnęła.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej! Dawno mnie tutaj nie było, prawda? Niestety kilka spraw musiałam poukładać, a pewne odłożyć na potem. Mam nadzieję, że chociaż trochę mnie zrozumiecie. Postaram się wpaść również na Wasze blogi, ale nie chcę nic obiecywać. 
Rozdział w miarę mi się podoba. Wspomnienie z Wisły wróciło! Ale oceńcie go same :)
Trzymajcie się i do następnego! ;*

środa, 19 października 2016

Rozdział XXVII



„Jedna chwila
Wystarczy, by bez końca biec pod wiatr
Żadna siła
Nie będzie w stanie dziś zatrzymać nas

Neonu blask gaśnie we mgle
Tylko gest i ruszę znów
Taka noc nie powtórzy się już
Jak sen”
- Grzegorz Hyży „Pod wiatr”

18 maj – to właśnie data urodzin dziewczyny. Zaraz po przebudzeniu zaczęła czytać życzenia, które wysłało jej mnóstwo osób. Ogromnie się ucieszyła. Co prawda nie była już w wieku, kiedy była zadowolona z tego, iż jest coraz starsza, jednak była wdzięczna innym za pamięć. Przymknęła na chwile powieki. Zastanawiała się dlaczego czas tak szybko leci. Niedawno obchodziła 17 urodziny.  Życie było wtedy inne, nie było Michaela, który przecież wprowadzał tyle ciepła. Leżała na łóżku, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych drzwi.
- Stoooo lat, stooo lat niech żyje, żyje nam. – śpiewał Markus, któremu nie do końca udawało się wkroczyć na właściwy rytm. – Kochana Ines… – zaczął, stając przed nią. Podniosła się i szeroko uśmiechnęła. – Życzę ci przede wszystkim zdrówka, szczęścia, byś wreszcie znalazła tego jedynego,  żebyś w  pełni zrealizowała swoje cele, spełnienia najskrytszych marzeń, no i czego sobie tylko zapragniesz.
- Dziękuję. – odparła uradowana, dając mu buziaki w oba policzki.
- A tu masz prezent. Mam nadzieję, że ci się spodoba. – wręczył jej paczkę, w której umiejscowiona była przepiękna torebka z najnowszej kolekcji Michaela Korsa.
- Skąd wiedziałeś, że miałam sobie taką zamówić? – była niesamowicie szczęśliwa.
- Czyli trafiłem? – zaśmiał się.
- W stu procentach. Dziękuję, Markus! – rzuciła się w objęcia chłopakowi. – Jesteś najlepszym bratem, jakiegokolwiek miałam.
- Wydaję mi się, że nie mamy więcej rodzeństwa. – uśmiechnął się.
- Nie łap mnie za słówka. – upomniała go. – Kocham cię. – szepnęła.
- Ja ciebie też, siostra. – pogładził jej ramiona.  

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
To chyba były jej najlepsze urodziny. Nigdy nie dostała tylu pięknych życzeń, prezentów, pół dnia spędziła rozmawiając z kimś przez telefon. Była zmartwiona tylko jednym. Dlaczego blondyn w ogóle się do niej nie odezwał? Czyżby zapomniał?  Po południu mama zawołała ją do salonu. Zdmuchnęła świeczki na przepięknym torcie, który wyglądał niesamowicie apetycznie, po czym przysiedli wspólnie do stołu.
Tuż przed dziewiętnastą rozległ się odgłos dzwonka do drzwi wejściowych. Ines była zbyt pochłonięta odpisywaniem na życzenia, by zobaczyć, kto ich odwiedził. Markus wyszedł, więc jak zawsze rodzicielka przywitała gościa.
- Kochanie, zejdź na dół. – usłyszała wołanie.
- Za chwilę. – krzyknęła. – Nie wiedziała kto przyszedł. Przypuszczała, że może ktoś z jej znajomych.
Kierując się na dół była ciekawa. Nie spodziewała się nikogo. Dochodząc do korytarza zobaczyła mamę, a zaraz za nią znajome blond włosy. Nie mogła w to uwierzyć. Jej usta lekko się rozchyliły. Była w kompletnym szoku. Kobieta widziała zmieszanie córki, ale również wykryła swego rodzaju radość, którą zakrywała wyrazem twarzy.
- Zostawię was samych. – rzekła krótko, a następnie skierowała się do kuchni.
Ines podeszła bliżej chłopaka, a ten natychmiast ją objął. Stawało się to powoli normą. Praktycznie nie umieli się od siebie odrywać. Jakaś niewidoczna siła ciągle ciągnęła ich ku sobie. Złapała Austriaka za rękę i poprowadziła do jej pokoju. Wolała, by nikt nie był świadkiem ich rozmowy. Ceniła prywatność.
- Co tu robisz? – zapytała go od razu po zamknięciu drzwi.
- Masz urodziny, chciałem złożyć ci życzenia. – uśmiechnął się w  jej stronę.
- Mogłeś zadzwonić, napisać. Nie musiałeś się fatygować. – stwierdziła.
- Nie przesadzaj, nie zjechałem pół świata. – chwycił jej dłoń. – Nie cieszysz się? – spojrzał na nią.
- Jestem ogromnie zadowolona! Martwiłam się od rana, ponieważ nie dawałeś oznak życia. – rzekła poważnie.
- Bałem się, że wydam niespodziankę. Stwierdziłem, że milczenie będzie lepsze, ale uwierz nie mogłem już wytrzymać bez żadnego kontaktu z tobą. A teraz proszę wysłuchaj mnie i nie przerywaj. – teatralnie pogroził jej palcem.
- Nie będę. – szepnęła.
- Chciałbym ci życzyć wszystkiego co tylko najlepsze. Przede wszystkim zdrowia, bo wiesz, że ogromnie go potrzebujesz. Zero smutku, bym na twojej twarzy zawsze widział tylko i wyłącznie uśmiech. Jak najwięcej radosnych chwil. Abyś znalazła chłopaka, który pokocha cię całym sercem i razem stworzycie kochającą się rodzinę. – przy tym zdaniu zadrżał mu głos. – Żebyś możliwie jak najwięcej zwiedziła oraz by twoje wszystkie marzenia się spełniły. Zarówno te błahe, jak i te najgłębsze. Żyj jak najdłużej, Ines! – słuchała go kompletnie oczarowana. Chłopak sięgnął ręką do kieszeni. Dziewczyna zobaczyła owalne, granatowe pudełeczko. – To dla ciebie. Chciałbym, żebyś cały czas ją przy sobie miała. – wręczył jej podarunek. Powoli otworzyła wieko. Jej oczom ukazała się złota bransoletka, z przewieszką w kształcie serduszka, które miało wygrawerowane pierwsze litery ich imion, połączone znakiem nieskończoności.
- Michael, jest prześliczna. Dziękuję. – pocałowała go w policzek, a potem objęła.
- Chcę, byś patrząc na nią, widziała tylko te dobre wspomnienia związane z nami. Wymaż złe. – skinęła głową.
- Już dawno to zrobiłam. – uniósł brwi.
- Naprawdę? Przecież wyrządziłem bliskiej ci osobie tyle złego…
- Nie rozdrapuj tego. To było kiedyś. Wiem, że się zmieniłeś. Udowadniasz mi to na każdym kroku. – wyjęła powoli prezent, a pudełeczko odłożyła na bok. – Pomożesz? – chłopak wziął od niej bransoletkę, po czym sprawnym ruchem zapiął ją na nadgarstku dziewczyny.
- Pasuje ci idealnie. – uśmiechnął się szeroko. Popatrzyła w jego oczy.
- Teraz to ja zwariowałam. – nie wiedział o co chodzi, do chwili kiedy jej wargi zaatakowały jego. Nie spodziewał się tego z jej strony, ale pod żadnym pozorem nie protestował. Przecież marzył o takim momencie.
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej :)
Zjawiam się z kolejnym rozdziałem. Szczerze powiem, że zapomniałam o dzisiejszej publikacji, dlatego ukazuje się on dopiero teraz.
Oceńcie go same. Nie jest świetny, nawet nie mam jak go poprawić, ponieważ mój nastrój dziś jest bardzo zły.
Życzcie mi wytrwałości, bo chyba to przyda mi się najbardziej.
Trzymajcie się i buziaki <3

środa, 5 października 2016

Rozdział XXVI



„To jest ten dzień - dzień
To jest ta chwila - chwila
Głęboki wdech - wdech
To niepowodzenie już przemija
Odparty lęk - lęk
Przecież potrafisz wygrywać
Dawaj do przodu
Wyciągnij dłonie i to zdobywaj
Nieprawdą jest to, że mówili nie dasz rady
Nieprawdą jest to, że nie możesz zostać wygranym taa
Nieprawdą jest mówienie marzeń nie osiągniemy
Bo to jest w twojej głowie
To od Ciebie zależy”

- Najlepszy Przekaz W Mieście  „Zawsze Do Celu”
Co jest najbardziej potrzebne przy realizacji własnego celu? Niewątpliwie motywacja. Wbrew wielu pozorom znalezienie jej, nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Musimy szukać różnych opcji. Czasem motywujące okażą się jakieś słowa, cytaty, kiedy indziej są to ludzie, czy chęć zmiany. Jednak ważne w tym wszystkim jest, by nie działać za szybko. Trzeba realizować opracowany plan powoli i sumiennie. Tylko wtedy odniesiemy pożądane korzyści.  Każdy z nas ma swojego indywidualnego motywatora. Bliskie osoby potrafią jak nikt inny potrząsnąć nami porządnie i wskazać do czego mamy dojść. Kompletnie abstrakcyjną formą motywacji jest nienawiść, czy negatywne komentarze ze strony otoczenia. Jednak często te bodźce skłaniają nas do zmiany. Tak już jest, iż chcemy zrobić coś na przekór innym, tak by udowodnić im, że się mylą. 

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Nie pojmował, czego dokonał.  A to właśnie on – Michael Hayböck zdobył upragnioną Kryształową Kulę. Wygrał cały cykl Pucharu Świata z przewagą 340 punktów nad drugim Peterem. Czekał na to wiele lat. Nie sądził, że to marzenie się spełni. To było coś wspaniałego. Każdy zatrzymywał go i gratulował. Natomiast on chciał znaleźć tylko jedną osobę, która w tym momencie jakby specjalnie się przed nim chowała.
- Czy możemy zadać ci parę pytać? – zapytał austriacki dziennikarz.
- Oczywiście. – blondyn uśmiechnął się serdecznie w kierunku mężczyzny.
- Na początku chcieliśmy serdecznie pogratulować zwycięstwa, chociaż od paru tygodni znamy tegorocznego triumfatora, jednak teraz masz już przy sobie Kryształową Kulę. Jakie to uczucie?
- Chyba nie da się opisać tego słowami. To niewątpliwie spełnienie najskrytszych marzeń. Wreszcie jest moja! – cmoknął górę trofeum.
- Cały naród ogromnie cieszy się razem z tobą. Czułeś wsparcie tysięcy kibiców, którzy mocno zaciskali za ciebie kciuki? – uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Oczywiście! Każde zawody niosły ze sobą setki ludzi, którzy mnie wspierali. Dziękuję za to.
- A czy jest coś, co w tym roku szczególnie dodało ci skrzydeł? – zapytał ze skupieniem.
- Nie coś, a ktoś. Pewna bliska mi osoba niejednokrotnie powtarzała, że mi się uda. Nawet w najgorszych chwilach, kiedy miałem ochotę rzucić tym wszystkim, była stanowcza i powtarzała : Udowodnij, że potrafisz. Nie innym, a sobie. Nie wiń siebie, gdy się nie uda. Do wszystkiego potrzebny jest czas. – uśmiechnął się. Przypomniał sobie ją, wypowiadającą te słowa.
- Czy chodzi o dziewczynę, z którą tak często jesteś widywany? – wyraźnie drążył temat.
- Myślę, że to sprawa prywatna i niech tak pozostanie. – starał się brzmieć jak najbardziej pewnie.
- W takim razie nie będę cię dłużej zatrzymywał. Dziękujemy za wywiad, Michael. Życzymy dalszych sukcesów!
- Dziękuję bardzo! – rzekł Austriak, a następnie udał się w kierunku domku swojej kadry.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Była dumna z chłopaka. Chciała przytulić go zaraz przy zejściu z podium, jednak musiała pilnie powrócić do hotelu. Była wściekła, widząc moment dekoracji z daleka. Nie tego oczekiwała. Z okna zobaczyła powracające ekipy. Wyczekiwała jednego punktu, jednak nie dostrzegła go. Położyła się na łóżko i nie zdając sobie sprawy kiedy, zasnęła.
Obudził ją dopiero odgłos pukania do drzwi. Otworzyła senne powieki, wstała, pogładziła swoje włosy, a następnie powoli udała się w kierunku hałasu. Naciskając na klamkę, przeczuwała kto może chcieć się z nią widzieć. Ogromnie się ucieszyła, kiedy jej przeczucia okazały się słuszne. Czując znajome perfumy Michaela była niesamowicie szczęśliwa. Zaprosiła blondyna do środka, po czym od razu go uściskała.
- Gratuluję! W pełni na to zasłużyłeś! – gładziła ręką jego plecy.
- Gdyby nie ty, nie udałoby mi się. – wyszeptał jej.
- Oj nie pleć głupstw! – zapierała się. – Nic takiego nie zrobiłam.
- Wspierałaś mnie, byłaś ze mną, dawałaś motywację. Naprawdę mam wymieniać dalej? – pokręciła głową.
- Jesteś niemożliwy. – westchnęła.
Siadając na łóżku czuli jakieś dziwne napięcie, które panowało między nimi.
- A dlaczego jej nie przyniosłeś i się nie pochwaliłeś? – zapytała dość nieoczekiwanie dziewczyna.
- Fakt, powinienem ją przynieś, ale zobaczysz ją jeszcze nie raz. Gwarantuję ci to.  W końcu to nasz sukces. – wyraźnie podkreślił przedostatnie słowo.
- Powtarzam, to tylko twoja zasługa. – złapał jej dłoń.
- To dlaczego nie przypominałem sobie swoich słów, tylko twoje? Nie myślałem, że zawiodę siebie. Miałem w głowie tylko ciebie.
- Michi…. – nie dokończyła.
- Ines, oswój się z tą myślą, że zawsze będę postrzegał to w takiej kwestii. – w odpowiedzi jedynie się uśmiechnęła, a on wykonał całkiem nieoczekiwany ruch. Powoli zbliżył się do dziewczyny i musnął jej usta. Delikatnie, jakby nie chciał jej skrzywdzić. Pogładził kciukiem policzek dziewczyny, a następnie pogłębił pocałunek. Po chwili oderwał się całkowicie speszony. – Przepraszam. Nie powinienem, miałem trzymać…. – plątał się we własnych słowach.
- Ciii….. nic nie mów. – spojrzała mu głęboko w oczy i zatopiła się w smaku jego ust.

„Sukces nigdy nie jest efektem „słomianego zapału" - tu trzeba przejść przez prawdziwy ogień.”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
 Hej!
Minęły 2 tygodnie, więc zjawiam się z kolejnym.
Dziś krótko, wiem. Jednak musicie wiedzieć, że następne wcale nie będą dużo dłuższe.
Co do mojej nieobecności u Was... przepraszam :( Aktualnie nie mam kompletnie czasu, ale obiecuję, że zajmę się tym od piątku.
Nie będę przedłużać.
Buziaki <3

środa, 21 września 2016

Rozdział XXV



„Zabiorę Cię właśnie tam gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie słońce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie szczęściu nic nie grozi”
- Kancelaria „Zabiorę Cię właśnie tam”

- Jedziemy i nawet nie przyjmuję żadnej odmowy. – blondyn popatrzył w oczy dziewczyny.
- Michael, to twoje wakacje, nie chcę być niepotrzebnym ciężarem. – przekonywała go.
- Czy ty siebie słyszysz? Jeżeli nie chciałbym cię brać, nie prosiłbym o to bez przerwy. – złapał jej dłoń. – Zgódź się. Chorwacja jest piękna.
- Dobrze. – westchnęła.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. – objął ją delikatnie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Makarska okazała się cudownym miejscem. Najbardziej urokliwą rzeczą był niewątpliwie widok zarówno na morze, jak i na góry. Ludzie po prostu cieszyli się życiem. Korzystali z każdego rodzaju atrakcji. Kawiarenki i restauracje położone najbliżej plaży, były zazwyczaj pełne. Każdy chciał w pełni odpocząć, ale również, jak najwięcej zobaczyć. Chorwaci okazali się ogromnie życzliwymi ludźmi, którzy z chęcią gawędzili na różne tematy, czy bez problemu potrafili wskazać miejsca warte zwiedzenia. Zewsząd biła przyjazna atmosfera. To podobało im się najbardziej. Nie lubili, kiedy ktoś chodził ze spuszczoną głową, czy nieprzyjaznym uśmiechem. Przecież życie jest zbyt krótkie, by się nim nie cieszyć.
- Idziemy nurkować? – Michi chwycił maskę.
- A jesteś pewny, że nie złapie mnie żadne niebezpieczne stworzenie morskie? – Ines zaśmiała się promiennie.
- Najwyżej będzie to rybka, mająca dosłownie cztery centymetry. – przytaknęła głową.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Leżał na łóżku. Nie mógł zasnąć. Obrócił głowę w lewą stronę i zobaczył Niemkę, której klatka spokojnie unosiła się i opadała. Jego kąciki ust powędrowały ku górze. Cieszył się, że jest razem z nim. Ostatnie miesiące były dla ich znajomości cudowne.  Dogadywali się, wspierali, zdradzali swoje sekrety, wyjawiali całkowitą prawdę z przeszłości. Chciał by tak zostało. Na zawsze. Ciągnęło go do dziewczyny, nie mógł tego zaprzeczyć. Coś było na rzeczy.

Chciałbym się do niej zbliżyć.
To na co czekasz?

Znów rozmawiam z podświadomością. Jestem psychiczny…
Może po prostu zmusza cię do tego sytuacja.

Boję się, że ona nie chce.
Dała ci w związku  z tym jakiś sygnał?

Wprost nie, ale tak mi się wydaję.
Synoptykom też wydawało się, że wczoraj miał być deszcz, a tymczasem świeciło słońce.

O czym bredzisz?
Nic, nic. Kontynuuj.
 
Chciałbym być dla niej kimś o wiele ważniejszym, komu ufałaby bezgranicznie, bez kogo nie wyobrażała sobie życia.
Chciałbyś być jej chłopakiem?

To trochę tandetne stwierdzenie, jak na mój wiek.
Chcesz być postrzegany jak mężczyzna, a zachowujesz się jak nastolatek.

Dlaczego?
Po prostu powiedz jej to co czujesz, nie ukrywaj tego. Zawsze masz pięćdziesiąt procent szans na sukces, ta druga strona jest niestety gorsza.

To co mam zrobić?
Przecież lubisz ryzyko. Akurat teraz tchórzysz?
 
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wyszli razem na plaże. Blondyn jednak od rana chodził zamyślony. Coś wyraźnie nie dawało mu spokoju. Ines natomiast cieszyła się każdą chwilą. Widziała, że przyjaciela coś trapi. Wiedziała jednak, że jakby chciał, powiedziałby. Nigdy oboje do niczego się nie zmuszali. To właśnie jest najpiękniejsze w takiej relacji, kiedy sami czujemy, iż ta osoba jest godna zaufania na tyle, by opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami. Nic na siłę. Powoli i samowolnie.
- Wczoraj dzwonił Markus. Martwi się. – chciał jej przerwać. – Zapewniłam, że wszystko jest w porządku. Nie przejmuj się
- Jak to jest, że rozumiemy się bez słów? – uśmiechnął się.
- Chyba bliskie sobie osoby tak mają. Przynajmniej tak sądzę. – odwzajemniła gest.
- A my, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy? – popatrzył głęboko w jej oczy.
- Myślę, że bardzo dobrymi przyjaciółmi, chociaż rozmawiamy ze sobą zaledwie od kilkunastu miesięcy. – atmosfera stawała się zdecydowanie coraz cięższa.
- Ines, to trudne, nie chcę na ciebie naciskać. Domyślam się, że możesz tego nie potwierdzić. – pokręciła głową.
- Nie wypowiadaj tego, Michi. W tym momencie jest dobrze. Na takie słowa być może przyjdzie jeszcze czas. Nie w tej chwili. – spuścił głowę. Od razu złapała jego podbródek i skierowała ku górze. – Jesteś dla mnie ważny. To chyba wiele znaczy.
- Przepraszam. – wyszeptał.
- Wydaję mi się, że nie masz za co. – próbowała przyjąć naturalny głos.
- Było dobrze, a ja próbuje mieszać. – wziął jeden głębszy wdech.
- Chciałeś być ze mną szczery, a to doceniam ogromnie. – objęła go lekko. – No już, rozluźnij się. Przecież mamy wakacje, a za niedługo wznowią się treningi. Będzie nam potrzebne mnóstwo energii.
- To ty dajesz mi jej najwięcej. – pogładził plecy dziewczyny. Po chwili oderwała się od niego.
- Chyba wzajemnie się napędzamy. – puściła mu oczko.

„Ist das Leben nicht hundert Mal zu kurz, sich in ihm – zu langweilen?”

„Czy życie nie jest sto razy za krótkie – aby się w nim nudzić?”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
2 tygodnie minęły, więc pojawiam się z kolejnym.
Na wstępie zaznaczę, że na Wasze blogi wpadnę pod koniec tygodnia, ponieważ szkoła troszkę uniemożliwia pewne kwestie.
Co do rozdziałów. Będzie ich 31 plus epilog, więc w grudniu nastąpi koniec. Każdy rozdział to jakaś inna data, wydarzenia nie dzieją się dzień, po dniu. Tak, aby była jasność.
Piszcie jak zawsze co sądzicie o tym :)
Buziaki <3