środa, 21 września 2016

Rozdział XXV



„Zabiorę Cię właśnie tam gdzie jutra słodki smak
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie słońce dla nas wschodzi
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie wolniej płynie czas
Zabiorę Cię właśnie tam gdzie szczęściu nic nie grozi”
- Kancelaria „Zabiorę Cię właśnie tam”

- Jedziemy i nawet nie przyjmuję żadnej odmowy. – blondyn popatrzył w oczy dziewczyny.
- Michael, to twoje wakacje, nie chcę być niepotrzebnym ciężarem. – przekonywała go.
- Czy ty siebie słyszysz? Jeżeli nie chciałbym cię brać, nie prosiłbym o to bez przerwy. – złapał jej dłoń. – Zgódź się. Chorwacja jest piękna.
- Dobrze. – westchnęła.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę. – objął ją delikatnie.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Makarska okazała się cudownym miejscem. Najbardziej urokliwą rzeczą był niewątpliwie widok zarówno na morze, jak i na góry. Ludzie po prostu cieszyli się życiem. Korzystali z każdego rodzaju atrakcji. Kawiarenki i restauracje położone najbliżej plaży, były zazwyczaj pełne. Każdy chciał w pełni odpocząć, ale również, jak najwięcej zobaczyć. Chorwaci okazali się ogromnie życzliwymi ludźmi, którzy z chęcią gawędzili na różne tematy, czy bez problemu potrafili wskazać miejsca warte zwiedzenia. Zewsząd biła przyjazna atmosfera. To podobało im się najbardziej. Nie lubili, kiedy ktoś chodził ze spuszczoną głową, czy nieprzyjaznym uśmiechem. Przecież życie jest zbyt krótkie, by się nim nie cieszyć.
- Idziemy nurkować? – Michi chwycił maskę.
- A jesteś pewny, że nie złapie mnie żadne niebezpieczne stworzenie morskie? – Ines zaśmiała się promiennie.
- Najwyżej będzie to rybka, mająca dosłownie cztery centymetry. – przytaknęła głową.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Leżał na łóżku. Nie mógł zasnąć. Obrócił głowę w lewą stronę i zobaczył Niemkę, której klatka spokojnie unosiła się i opadała. Jego kąciki ust powędrowały ku górze. Cieszył się, że jest razem z nim. Ostatnie miesiące były dla ich znajomości cudowne.  Dogadywali się, wspierali, zdradzali swoje sekrety, wyjawiali całkowitą prawdę z przeszłości. Chciał by tak zostało. Na zawsze. Ciągnęło go do dziewczyny, nie mógł tego zaprzeczyć. Coś było na rzeczy.

Chciałbym się do niej zbliżyć.
To na co czekasz?

Znów rozmawiam z podświadomością. Jestem psychiczny…
Może po prostu zmusza cię do tego sytuacja.

Boję się, że ona nie chce.
Dała ci w związku  z tym jakiś sygnał?

Wprost nie, ale tak mi się wydaję.
Synoptykom też wydawało się, że wczoraj miał być deszcz, a tymczasem świeciło słońce.

O czym bredzisz?
Nic, nic. Kontynuuj.
 
Chciałbym być dla niej kimś o wiele ważniejszym, komu ufałaby bezgranicznie, bez kogo nie wyobrażała sobie życia.
Chciałbyś być jej chłopakiem?

To trochę tandetne stwierdzenie, jak na mój wiek.
Chcesz być postrzegany jak mężczyzna, a zachowujesz się jak nastolatek.

Dlaczego?
Po prostu powiedz jej to co czujesz, nie ukrywaj tego. Zawsze masz pięćdziesiąt procent szans na sukces, ta druga strona jest niestety gorsza.

To co mam zrobić?
Przecież lubisz ryzyko. Akurat teraz tchórzysz?
 
*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wyszli razem na plaże. Blondyn jednak od rana chodził zamyślony. Coś wyraźnie nie dawało mu spokoju. Ines natomiast cieszyła się każdą chwilą. Widziała, że przyjaciela coś trapi. Wiedziała jednak, że jakby chciał, powiedziałby. Nigdy oboje do niczego się nie zmuszali. To właśnie jest najpiękniejsze w takiej relacji, kiedy sami czujemy, iż ta osoba jest godna zaufania na tyle, by opowiedzieć jej wszystko ze szczegółami. Nic na siłę. Powoli i samowolnie.
- Wczoraj dzwonił Markus. Martwi się. – chciał jej przerwać. – Zapewniłam, że wszystko jest w porządku. Nie przejmuj się
- Jak to jest, że rozumiemy się bez słów? – uśmiechnął się.
- Chyba bliskie sobie osoby tak mają. Przynajmniej tak sądzę. – odwzajemniła gest.
- A my, kim tak naprawdę dla siebie jesteśmy? – popatrzył głęboko w jej oczy.
- Myślę, że bardzo dobrymi przyjaciółmi, chociaż rozmawiamy ze sobą zaledwie od kilkunastu miesięcy. – atmosfera stawała się zdecydowanie coraz cięższa.
- Ines, to trudne, nie chcę na ciebie naciskać. Domyślam się, że możesz tego nie potwierdzić. – pokręciła głową.
- Nie wypowiadaj tego, Michi. W tym momencie jest dobrze. Na takie słowa być może przyjdzie jeszcze czas. Nie w tej chwili. – spuścił głowę. Od razu złapała jego podbródek i skierowała ku górze. – Jesteś dla mnie ważny. To chyba wiele znaczy.
- Przepraszam. – wyszeptał.
- Wydaję mi się, że nie masz za co. – próbowała przyjąć naturalny głos.
- Było dobrze, a ja próbuje mieszać. – wziął jeden głębszy wdech.
- Chciałeś być ze mną szczery, a to doceniam ogromnie. – objęła go lekko. – No już, rozluźnij się. Przecież mamy wakacje, a za niedługo wznowią się treningi. Będzie nam potrzebne mnóstwo energii.
- To ty dajesz mi jej najwięcej. – pogładził plecy dziewczyny. Po chwili oderwała się od niego.
- Chyba wzajemnie się napędzamy. – puściła mu oczko.

„Ist das Leben nicht hundert Mal zu kurz, sich in ihm – zu langweilen?”

„Czy życie nie jest sto razy za krótkie – aby się w nim nudzić?”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
2 tygodnie minęły, więc pojawiam się z kolejnym.
Na wstępie zaznaczę, że na Wasze blogi wpadnę pod koniec tygodnia, ponieważ szkoła troszkę uniemożliwia pewne kwestie.
Co do rozdziałów. Będzie ich 31 plus epilog, więc w grudniu nastąpi koniec. Każdy rozdział to jakaś inna data, wydarzenia nie dzieją się dzień, po dniu. Tak, aby była jasność.
Piszcie jak zawsze co sądzicie o tym :)
Buziaki <3

środa, 7 września 2016

Rozdział XXIV



„Patrząc jak przechodzi dzień za dniem
W niedopowiedzianą bliżej przestrzeń
Nie tęsknić, nie możesz
Masz wszystko wokół siebie
Raz przeczytaj co już w rękach masz
Zamiast kaligrafią kreślić w myślach
Pocztówki te z życia
Których nie zdążysz wysłać”
- Andrzej Piaseczny „To co dobre”

Czasem życie doprowadza nas do takich chwil, kiedy zaczynamy martwić się o kogoś bardziej, niż o samego siebie. Dlaczego tak się dzieje? Zapewne chcemy chronić nasz największy ‘skarb’. Przed otoczeniem, które zazwyczaj nie jest przychylne i potrafi nam nieźle dopiec, przed  nieszczęśliwymi wydarzeniami. Jasno rzecz biorąc – przed wszystkim. Ludzie w tych czasach potrafią być jednak niezmiernie zapatrzeni w siebie i swoje potrzeby. Dobro innych jest na drugim miejscu. Dlaczego umiemy wszystko dzielić na poszczególne stopnie? Czy zdrowie, szczęście, dobro bliskich osób, nie jest równie ważne co nasze? Chcąc, żeby każdy postępował właściwie, zacznijmy zmianę od siebie. Zobaczmy czy przypadkiem nie zachowujemy się tak samo. Nie oczekujmy zmiany u innych, kiedy sami nie postępujemy lepiej.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Kilka miesięcy później:

- Ines, miałaś jak najwięcej odpoczywać i brać potrzebne leki. Tymczasem ty znów siedzisz przy komputerze. – powiedział Markus, z nutą pretensji w głosie.
- To, że mam anemię, nie oznacza, iż mam przestać robić cokolwiek. Poza tym tylko kończę artykuł. – odpowiedziała pewnie.
- Tylko praca i praca. Pomyśl czasem o sobie, znajdź czas na relaks. – przekonywał ją.
- Mówisz zupełnie jak Michael. Umówiliście się? Uwierz, wystarczy, że on bez przerwy wysyła mi wiadomości oraz dzwoni kiedy może. – brat pokręcił głową. – Wiem, że mnie kochasz i się martwisz, ale zrozum. Biorę leki, zmieniłam tryb życia. Zresztą wyniki mam lepsze, przecież wiesz. – wstała i lekko przytuliła chłopaka.
- Twoje dobro jest dla mnie najważniejsze. – szepnął. – Siostra, mógłbym cię właściwie o coś spytać? – zaczął niepewnie.
- Zależy o co? – wyswobodziła się z jego objęć i usiadła na skraju łóżka.
- Obiecaj, że nie będziesz zła. – przytaknęła głową. – Co jest  pomiędzy tobą, a Michaelem?
- Właściwie to skomplikowane. – zaczęła bawić się palcami u dłoni.
- Kochasz go? – zapytał, jakby to było najprostsze pytanie.
- Nie chcę tego nazywać miłością, Markus. Jesteśmy ze sobą szczerzy, wspieramy się, Michi się ogromnie o mnie troszczy… a poza tym… doszło pomiędzy nami do czegoś więcej… - spuściła wzrok. Nie musiała mówić tego bratu, ale chciała by nie było pomiędzy nimi żadnych tajemnic.
- Powinienem być zły, ale nie jestem. Przeczuwałem to. Mam tylko jedną prośbę. – zmrużył oczy.
- Jaką? – wychrypiała.
- Nie daj się skrzywdzić drugi raz. Za dużo by cię to kosztowało.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hakuba – czyli kolejny przystanek letniego cyklu. Tym razem wielu skoczków z czołówki postanowiło lecieć do Japonii. Walka o zwycięstwo była zacięta, więc nikt nie chciał odpuścić. Zawody tam również posiadały swego rodzaju urok, chociaż zgromadzonych kibiców było  o wiele mniej, niż chociażby w Niemczech, czy Polsce. Cały świat obiegały przecież różne informacje o japońskim stylu, albo jedzeniu. Jedni przyjmowali to ze śmiechem, drudzy zbyt poważnie. Niemiecka ekipa miała dolecieć na miejsce razem z Austriakami, jednak w ostatniej chwili plan uległ zmianie. Nie spodobało się to oczywiście blondynowi, który już planował co ma powiedzieć Ines, kiedy będzie koło niej siedział.
- Nie przejmuj się, macie przed sobą całe życie. – Stefan poklepał przyjaciela.
- Chciałem jej tyle opowiedzieć. – odparł z pretensją.
- Właściwie, kim dla siebie jesteście? – Michael odwrócił głowę w stronę chłopaka.
- Przyjaciółmi. – powiedział po chwilowej przerwie.
- Tylko? – Stefan brnął dalej.
- Tylko. – usłyszał ciche słowo w odpowiedzi.

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Wieczorem, gdy wszyscy uporali się ze wskazówkami trenerów dotyczącymi weekendu, mieli się spotkać. Jako, że Michael dzielił pokój ze Stefanem, a Ines nie miała współlokatora, blondyn miał udać się do niej. Szedł tak szybko jak mógł. Prawie wpadł na pokojówkę, która szła korytarzem. Będąc pod właściwym numerem, wziął najpierw trzy głębokie wdechy. To nie było normalne zachowanie. Dlaczego przyspieszyło mu serce, skoro szedł w odwiedziny do przyjaciółki? Oboje padli sobie w objęcia, kiedy dziewczyna uchyliła drzwi. A on nie chciał, wypuszczać jej z rąk, już nigdy. Znów czuł zapach jej włosów, który tak bardzo uwielbiał.
- Jak się czujesz? – spytał, gdy usiedli.
- Pytasz o to pięć razy, w przeciągu doby. – zaśmiała się.
- Martwię się o ciebie. Chciałbym, by wszystko było w porządku. – popatrzył w jej oczy.
- Obecnie jest, ale to miło z twojej strony. – poprawiła włos, który niesfornie opadł jej na twarz.
- Przecież wiesz, że się…. przyjaźnimy, więc jesteś dla mnie ważna.  – westchnęła.
- Kiedyś pewna osoba, która była dla mnie najważniejsza, nie zareagowała tak jak ty. – blondyn próbował odtwarzać te słowa.
- O kim mówisz? – zaciekawił się.
- Mój były chłopak… Max. Parę lat temu, gdy powiedzieli mi, że mam anemię, przestraszyłam się. Mój stan był o wiele gorszy, niż teraz. Potem to wszystko się wyrównało, badałam się regularnie, nie wiem, dlaczego teraz znów mnie to dopadło. Jednak wtedy…. on… stwierdził, że nie może być ze mną, że to go przerasta. Z biegiem czasu, wydaję mi się, iż był to jedynie głupi pretekst, a ze względu na okoliczności miał on racjonalny sens. – spuściła wzrok. – Byłam kompletnie załamana. Ogromnie go kochałam, a on zadał mi taki cios. Wszystko zbuntowało się przeciwko mnie. Moja psychika wariowała. Na szczęście był przy mnie Markus. To on pomógł mi odrodzić się na nowo. – Austriak nie wierzył w to co usłyszał, miał ochotę dorwać tego chłopaka.
- Nigdy cię nie zostawię, wiesz? – objął ją. Spojrzała na niego.
- Już kiedyś słyszałam takie obietnice. – wyszeptała.
- Tamte nie były prawdziwe. – odparł pośpiesznie.
- A te są? – chciała, potrzebowała się upewnić.
- W stu procentach. Nie mógłbym cię skrzywdzić. – pogładził jej plecy.
                                                                                                                                                        
„Nie słowa, ale spełnione obiet­ni­ce bu­dują zaufanie.”

*  *  *  *  *  *  *  *  *  *
Hej!
Witam Was ponownie :) Tak, wróciłam i obiecałam sobie, że dokończę, co zaczęłam.
Rozdziały klasycznie będą co 2 tygodnie.
Mam nadzieję, że coś umiem jeszcze sensownie napisać, a szczególnie po tej przerwie.
Teraz znów szkoła...... którą zostawię bez komentarza :)
Wiem, że LGP było w lipcu, jednak ciągle wracam do tych cudownych wspomnień! Powtórzę: Ada, Klara - ogromne dzięki dziewczyny! Obecność obowiązkowa za rok! <3 
Ja już nie przedłużam. Do kolejnego!
Piszcie jak zawsze, co sądzicie.
Buziaki <3